Rozdział 11

620 68 6
                                    

Alex:
Obudziłem się w komnacie, na zewnątrz szalała burza.
Próbowałem się poruszyć, ale czyjaś ręka, oplatająca mnie w talii, nie pozwoliła mi na to.
Spojrzałem w prawo i zobaczyłem twarz Davida.
- Położyłem się z tobą, jeśli ci to nie przeszkadza, byłbym za zostaniem w tej pozycji.  - Powiedział zadowolony chłopak.- Jasne, cokolwiek - Powiedziałem zaspany.
Nagle poczułem jak chłopak wkłada dłoń w moje włosy i delikatnie za nie pociąga.
Zamruczałem z przyjemności.
- Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać - Powiedział speszony.
Nie odpowiedziałem tylko wtuliłem się w jego tors i próbowałem ponownie zasnąć.
Nie spałem zbyt długo, ponieważ obudził mnie huk za oknem.
Zerwaliśmy się z łóżka, by to sprawdzić.
Za oknem ujrzałem smoki.
Było ich ze cztery, Firen i trzy inne.
Firen, jak już wcześniej wspomniałem, mienił się ognistą czerwienią.
Drugi smok był koloru soczystej zielonej trawy, z brązowymi dodatkami na łapach i skrzydłach.
Trzeci był błękitno biały, jego skrzydła były delikatne, zrobione z piór.
Ostatni smok pokryty był kobaltowymi łuskami a jego oczy były mocno zielone.
- Alex'ie... - Powiedział Firen - Jesteś gotowy odzyskać swoje moce? -Zapytał.
- T... Tak. – Powiedziałem.
- Więc zejdź na dół i poznaj moich braci - Wykrzyczał i odfrunął.
Ubrałem się z pomocą David'a i zbiegłem na dół.
Zatrzymałem się przy wrotach do zamku, czekając na chłopaka.
Wyszedłem na zewnątrz, przyglądając się tym magicznym istotom.
Firen zabrał mnie i Davida na grzbiecie do jaskini.
Pojawili się tam również jego bracia.
- Jesteś gotowy by odzyskać swoje moce? - Zapytał smok.
-T-.. Tak - Wyjąkałem.
Wszedłem do środka wraz z David'em.
Po chwil w jaskini zamiast smoków, pojawili się czterej mężczyźni.
Wyglądali imponująco, ubrani byli w szaty koloru swoich łusek (gdy jeszcze byli smokami).
- Stań w środku pentagramu.  - Powiedział Firen. Był teraz wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną z gęstymi, czarnymi włosami i ciemnym zarostem.
Wyglądał najwyżej na 35 lat.
Prezentował się perfekcyjnie w złoto-szkarłatnej szacie.
Stanąłem tam, gdzie kazał.
Mężczyźni stanęli w czterech rodach znaku, a na piątym umieścili kamień z moją mocą, który dostali od księcia.
A propos Davida, stał opary o skalną ścianę i przyglądał się wszystkiemu spokojnie.
- Zacznijmy - Powiedział Firen - Przykro mi, Alex'ie, ale zaboli.- Dodał.
Pokiwałem głową na znak, że rozumiem.
Nagle miedzy braćmi i kamieniem pojawił się fioletowy krąg mocy.
Na początku nic się nie działo, lecz po chwili poczułem piorunujący ból w całym ciele.
Upadłem na kolana i podparłem się rękoma.
Spojrzałem przed siebie na chłopaka, poruszył się niespokojnie, a w jego oczach było widać przerażenie.
Mój oddech stał się ciężki, a oczy zaszły łzami.
Moje ciało przestało mnie słuchać, leżałem teraz w pozycji embrionalnej trzęsąc się z bólu.
Widziałem jakieś ciemne plamki, a po chwili moje oczy się zamknęły. 

[Dopisek bety: W takim momencie? Ty Polsacie! :<]

Wybaczcie, że musieliście czekać tak długo na ten średniej jakości rozdział.

Szkarłatne żywioły. [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz