Pewien blondyn około trzydziestki szedł najzwyklej w świecie chodnikiem. Wstąpił do kwiaciarni wychodząc po pięciu minutach z wiązanką w prawej ręce i ślicznym aniołkiem w lewej. Ruszył dalej przed siebie mijając furtkę po niedługim czasie. Szedł nadal, jednak znacznie wolniej niż dotychczas. W końcu po paru manewrach, skrętach oraz postojach zatrzymał się na dobre i czule spojrzał na nagrobek przed sobą.
„Kim Young-woon
Ur. 17 stycznia 1985r. Zm. 25 listopada 2008r.Anioła mam tylko jednego, to on mnie strzeże i broni w imię miłości"Właśnie ten napis widniał na srebrnej tabliczce wypisany pozłacanymi literami. Mężczyzna uśmiechnął się smutno w stronę zdjęcia zgrabnie wprawionego w kamień po czym ułożył wiązankę obok kilku zniczy.
- Witaj najdroższy. Dawno cię nie odwiedzałem. - powiedział siadając na malutkiej ławeczce stojącej naprzeciw pomnika po czym kontynuował - ile to już czasu minęło? Pięć.. Tak pięć lat. Dokładnie tyle co od twojego pogrzebu. Nie miałem odwagi przyjść tu przez tyle lat. Przepraszam cię - mówił nie zwracając uwagi na łzy, które od pewnego czasu zaczęły spływać mu po twarzy kończąc swą trasę na białych spodniach.
- Chcę ci opowiedzieć co działo się przez te długie pięć lat. Na początku, zaraz po twoim pogrzebie się załamałem. Dotarło do mnie, że już nigdy cię nie zobaczę, nie przytulę, ani nie pocieszę gdy będzie ci ciężko. Moja siostra próbowała jak tylko mogła wyciągnąć mnie z domu do ludzi, jednak na nic się to zdało. Po jakimś czasie gdy trafiłem do szpitala z własnej głupoty.. postanowiła poddać mnie leczeniu psychiatrycznemu. Trwało ono całe trzy lata. Niewiele pamiętam z tego okresu. Wiem tyle, że z nikim nie rozmawiałem, ani na nic nie reagowałem. Z czasem zaczęło się to zmieniać, aż w końcu nie potrzebowałem już lekarza. Przez cały ten okres, aż do teraz pomaga mi siostra. Długi czas mi tłumaczyła, że twoja śmierć nie jest moją winą i w pewnym stopniu jej się to udało, jednak cały czas jakaś cząstka mnie sądzi, że gdybym po kłótni z tobą, która już nie pamiętam czego dotyczyła, ale mniejsza o to. Gdybym wtedy wyszedł za tobą. Gdybym powstrzymał cię od zapijania smutków. Gdybym cię przeprosił. Zabrał... Zabrał te cholerne kluczyki, może... Może wtedy byś... był tu koło mnie. Obejmowalibyśmy się ciesząc swoją obecnością.. - ręce mu się trzęsły, łzy nie przestawały płynąć, a opowieść całkowicie zeszła z początkowych torów.
- Byłem tak głupi.. Mogłem temu wszystkiemu zapobiec, ale... Ale moja duma mi w tym przeszkodziła.
Potem już nic nie mówił. Siedział tylko płacząc w samotności. Gdy wypłakał już chyba morze łez ogarnął się szybko i jeszcze raz spojrzał na zdjęcie osadzone w marmurze.
- Pamiętam. Zawsze będę o tobie pamiętał ukochany. Kiedyś znajdę osobę, którą zdołam pokochać może w połowie tak bardzo jak kocham ciebie, jednak nie zapomnę o tobie. Pamięć to jedyna rzecz, której nikt nie może mi odebrać, więc pamiętać będę. Obiecuję ci, że będę cię odwiedzał tak często jak mogę. - powiedział i spojrzał na figurkę trzymaną w dłoni - Zawsze będę twym aniołem, który strzegł cię i strzec będzie nadal - dodał kładąc aniołka przy samej płycie nagrobka, uśmiechnął się do zdjęcia dotykając je czule po czym odszedł szepcząc "Kocham Cię".
Mężczyzna jak obiecał, tak też robił. Odwiedzał zmarłego kochanka. Jego nowy partner nie miał nic przeciwko co bardzo cieszyło blondyna. Byli ze sobą do końca, a na nagrobku po śmierci wyryto napis
„Park Jung-soo
Ur. 01. Lipca 1983r. Zm, 18. Maja 2065r.
"Anioł strzegący swej miłości"A pochowani zostali obok siebie.