To było bardzo proste. Dayna, bo tak nazywała się dziewczyna, została na zewnątrz, bo sprzedawca ją znał, a ja bez problemu kupiłam, co miałam i wyszłam.
- Punkt pierwszy za nami - schowała alkohol i papierosy do torby i biorąc mnie wcześniej za rękę poszła w dół ulicy.
- A dokładniej to jak on brzmiał? Bo wypadło mi z głowy - zaśmiałam się.
- Było nim przekonanie się czy aby na pewno masz złą krew - puściła mi oczko.
Zachichotałam zmieszana, bo myślałam, że mówi o zakupach. No i wątpię, żeby miała racje co do tej złej krwi, ale nie będę jej poprawiać.
- Punkt drugi - mówiła dalej - to odebranie mojego auta od cholernego mechanika, bo miał dziś skończyć wygładzać zderzak po mojej ostatniej wpadce - posłała mi porozumiewawcze spojrzenie.
Oj, tak, rozumiałam ja aż nazbyt. Moje audi, pierwsze auto tata oddał kiedy po zdobyciu prawka wjechałam w znak drogowy. Teraz mam SUV'a, bo według niego w tym są mniejsze szanse, że się zabije. Samochód dość duży, ale praktyczny i go lubię.
Doszłyśmy na przystanek, w chwili kiedy przejechał autobus.
- To może powiedz coś o sobie - poprosiła, gdy zajęłyśmy miejsca.
- To raczej nudny temat - stwierdziłam.
- Niemożliwe - przyjrzała się mi. Kącik jej ust powędrował do góry, gdy oceniała moją granatowa bluzę - która nałożyła zamiast czarnego żakietu jak wychodziłam z biura mamy - , niebieskie spodnie i czarne buty za kostkę. Jasno brązowe włosy spięłam w wysokiego kucyka - Nic na to nie wskazuje.
- Nie ocenia się po pozorach - powiedziałam uprzejmie.
- Ale zazwyczaj okazują się trafne, wiec można się nimi kierować.
Przyznałam jej racje. Zapytałam o nią, na co zareagowała z ożywieniem i opisała mi jak mieszka z trójką kolegów - co mnie trochę zdziwiło, ale nie drążyłam - o pracy w kawiarni i o szkole plastycznej, do której uczęszcza. Ma stypendium, wiec mimo że tam płaci się czesne, ona nie musi się martwić.
- Teraz Ty. Gdzie chodzisz do szkoły ?
Do Newcomers High School. Jednej najlepszych szkół w Nowym Jorku. Ale czy mam o tym mówić? Osoby takie jak ona raczej uważają nas są snoby i sztywniaki.
Zaryzykowałam i powiedziałam prawdę. Dodałam, że był to wybór rodziców. Zareagowała inaczej niż myślałam i do końca drogi wypytywała mnie o różne szczegóły. Np. jakie tam są lekcje, jacy nauczyciele, inni uczniowie itp.
Wyszliśmy na naszym przystanku i przeszłyśmy piechotą do salonu. Jej auto było dość spore, choć marki za nic nie poznałam. Zresztą to mnie jakoś nie zdziwiło, nie znam się na motoryzacji.
- Czas na punkt trzeci - powiedziała, kiedy wsiadłyśmy.
Wyjechała z garażu i straciła na drogę.
- Czyli jak ukraść kochaną deskę mojego byłego i spalić ja wieczorem na ognisku - wybuchnęłam śmiechem słysząc to.
W tej samej chwili poczułam wibracje telefonu. Chciałam go zignorować, ale Dayna powiedziała, że jej to nie przeszkadza. Wyciągnęłam go starając się ukryć jak najbardziej fakt, że to nowy iPhone i odblokowałam.
Calum: Jak Ci mija dzień? Mama bardzo marudzi?
Ja: Zmieniłam trochę plany, spotkałam nową koleżankę
Calum: To fajnie. Mam dobrą wiadomość.
Ja: Dobrą dla mnie czy dla Ciebie ?
Z tym to różnie bywa...
Calum: To zależy.
Calum: opuszczam dziś to cholerne miejsce. Masz ochotę na imprezę?Och. Zdziwiła mnie jego lekkie podejście do tematu. Zazwyczaj stara się co unikać.
Ja: Jasne :)
Calum: To napiszę później szczegóły
Calum: do zobaczeniaJa: Do zobaczenia
Poczułam wielkie podekscytowanie. Dziś mam to zobaczyć. Jak to się stało, że w ogóle o tym nie pomyślałam?
- Wszystko okej? - głos Dayny wyrwał mnie z rozmyślań
- Jasne
-----------------
Na razie tyle. Nie wiem kiedy nast, teraz to był spontan. Mam nadzieję że nie zostaniecie tej historii i będziecie ze mną :)
Miłego
CZYTASZ
Don't Stop // Calum Hood
FanfictionPrzez przypadek napisała na zły numer. On jednak skorzystał z okazji i chciał to ciągnąć. Ona nie chciała, ale... Nie mogła przestać pisać, nie mogła tego zakończyć. Może z pomyłki czasem wyniknie coś dobrego? Albo coś złego.