Moi rodzice weszli do mojego pokoju bez pukania. Po prostu zobaczyłam mojego tatę w drzwiach. Nie przywitał się z córką, nie zapytał czy wszystko w porządku. Wpadł z wiatrem, usiadł na łóżku Julii i spojrzał na mnie.
- Zmieniasz szkołę, Blair. - powiedział po prostu. Zdębiałam. Zwariował, nie mówił poważnie. Co teraz miałam zrobić? Kłócić się? Walczyć? Milczeć, jak zawsze? Podniosłam się z łóżka, do pozycji siedzącej.
- Tato! - krzyknęłam z dozą niesprawiedliwości w głosie. - Nie zgadzam się, dopiero tu trafiłam. Jest super! - machałam rękami z nerwów.
- To zła szkoła. Musisz się uczyć, a nie wyjeżdżać. Znaleźliśmy lepszą placówkę - prywatną. Całkiem blisko domu! - zrozumiałam, że naprawdę się zdziwił w jaki sposób z nim rozmawiam. - Uczyłaś się dzisiaj? - zapytał badawczo.
- Jak co dzień! - skłamałam. Usiłowałam zabrzmieć pewnie. - Znam materiał pierwszoklasistów. Przecież wiesz... - próbowałam uświadomić mu wszystko. - Nie zmienię szkoły. - szłam w zaparte.
- Zmienisz. - usłyszałam głos matki, która ni stąd ni z owąd zjawiła się. - Nie dyskutuj. Jesteś jakaś inna! Nie tak cię wychowaliśmy! - podniosła na mnie głos.
- Wiecie co, mam dość. - chciałam powiedzieć im, że w ogóle mnie nie wychowali, ale w porę odpuściłam. - Jestem kontuzjowana, jak widzicie. Zostaję tutaj. - nie zaprzestawałam prób walki. Widziałam, że rodzice się wściekli. Mama wstała, klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się szyderczo.
- Nie masz nic do gadania. Pakuj się, wracasz do domu. Idziemy z tatą porozmawiać z twoim wychowawcą, a przy okazji z panią Ankle. Bardzo im uprzykrzyłaś życie? - tak mamo, sprawiłam, że płaczą wspominając moje imię.
- Nie. Byłam grzeczna, jak zawsze. I znalazłam przyjaciółki. - prychnęłam.
- Nie kłam. Nikt nie chce się przyjaźnić z kimś takim jak ty. - usłyszałam od własnego ojca. Łzy wpłynęły mi do oczu, natychmiast wstałam na nogi. Poczułam ogromny ból w kostce, za to znacznie większy w sercu.
- Takim jak ja. - powtórzyłam niedowierzając.
- Nieudacznikiem. Co, zdziwiona jesteś? - odpowiedział, wprawiając mnie w zdumienie. - Tyle pieniędzy na ciebie wydajemy, a ty wciąż nic nie osiągnęłaś! - zarzucił mi. Poczułam łzę na policzku, której na szczęście nie zauważył.
- Tak. Jestem zerem. - szepnęłam do siebie, kiedy wychodzili. Mama obejrzała się za mną, skinęła głową i zamknęła drzwi. Pewna, że nikt mnie nie widzi, wzięłam do rąk poduszkę i z całej siły rzuciłam nią o ścianę. - Było mnie kurwa w ogóle nie rodzić! Po co wam taka cholerna niedorajda?! - krzyknęłam, drażniąc gardło, i rozpłakałam się.
Być laureatką wszelkich olimpiad naukowych. Zdać egzaminy, dzięki którym można ominąć jedną klasę. Akceptować siebie, dawać sobie radę. Przełamywać się, znaleźć sobie przyjaciół. Męczyć się od małego. Siedzieć nad książkami zamiast biegać po podwórku. Chodzić na dodatkowy angielski, francuski i hiszpański, zamiast jeździć na wakacje. Nic nie umieć. Być głupią niedorajdą, nieudacznikiem. Pyskatą, okropną córką. Z każdą kolejną myślą spływała następna łza. Zabijcie mnie. W końcu przestałam płakać, przetarłam oczy dłonią, uspokoiłam się. Stopa bolała, cała była zaczerwieniona. Stanęłam na niej gwałtownie. Nie powinnam tego robić, jeszcze tego pożałuję. Masowałam nogę w okolicach bandażu, ale nic nie pomagało. Czekałam tylko, aż rodzice wrócą. Nie, właściwie to nie czekałam. Chciałam, żeby nie wracali. Miałam nadzieję, że ktoś tu zaraz przyjdzie.
- Cześć Blair. - odezwała się do mnie Perrie, wyrywając mnie z zadumy. - Wiem wszystko. - odparła rzucając mi porozumiewawcze spojrzenie. - Dlaczego jedziesz do domu? Zaprzepaszczasz wszystko! - pragnęła mi uświadomić. Nie mam wyboru, Perrie.
CZYTASZ
Princess of my heart
RomanceBlair Thomas jest 15-letnią dziewczyną, która właśnie dostała się do słynnego Liceum św. Gilberta w Arizonie. Trafiła tam rok wcześniej niż jej rówieśnicy, ze względu na swoją niebywałą inteligencję - pominęła jedną klasę. Dziewczyna niczym się nie...