Rozdział 10

9.3K 791 158
                                    

Odkąd dowiedziałam się, że mam mamę minęły jakieś dwa tygodnie. Starałam się z nią spędzać maksimum tego czasu, gdy tylko wracałam ze szkoły, a ona starała mi się wynagrodzić 17 lat życia bez niej. Stawałyśmy się sobie bliższe z dnia na dzień. W końcu Steve polecił by to właśnie mama nauczyła mnie szybkiej przemiany. Bez wahania zgodziła się, a ja cieszyłam się na każde lekcje z nią. Zawsze mówiła spokojnym tonem. Jeśli mi się udawało chwaliła, a jeśli nie motywowała. Nie potrzeba było takich lekcji wiele, aby czas mojej przemiany wynosił ledwie trzy sekundy i choć to wciąż było sporo to obie byłyśmy dumne z szybkich efektów. I tego dnia ćwiczyłyśmy i gdy tylko zaczynało się ściemniać zaczęłyśmy się zbierać do domu. Pożegnałyśmy się i poszłyśmy obie w swoje strony. Idąc byłam niespokojna. Ćwiczyłyśmy dłużej niż zwykle, a o tej porze roku ściemnia się szybciej i nim się zorientowałyśmy zapanował półmrok. Ogólnie rzecz biorąc nie bałam się samej ciemności, ale tego co może się w niej kryć. Czerwonookich. Kiedy tylko wrócę z pewnością będę miała przechlapane zarówno u Steve'a jak i Dalii. O ile wrócę... Jak na zawołanie krzaki po lewej stronie się poruszyły. Zatrzymałam się gwałtownie i natężyłam wzrok. Cofnęłam się powoli. Starałam się oddychać miarowo by móc się przemienić. Raz. Dwa. Trzy. Raz. Dwa. Trzy. Otworzyłam swoje wilcze oczy. Teraz o wiele lepiej widziałam. Dodatkowo zaczęłam wdychać powietrze i poczułam znajomą woń. Podeszłam bliżej do krzaków, a z nich wyskoczył mój bohater. Roe. Ulżyło mi. 

- Co ty tu robisz sama? - Usłyszałam donośny głos w swojej głowie. 

- Już zmykam do domu. - Odpowiedziałam telepatycznie. 

- Przyjdź jutro rano. Muszę Ci powiedzieć o czymś ważnym. - Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć zniknął w zakamarkach ciemności, a ja poczułam ponownie strach, dlatego resztę drogi biegłam ile sił w nogach. Przed wyjściem z lasu zmieniłam się z powrotem w człowieka. Ogarnął mnie nagły chłód. Przebiegłam przez pasy szybko i gdy tylko dotarłam do baru Steve'a ogarnęła mnie przyjemna fala ciepła. Wyjątkowo nikogo nie było i jak potem zauważyłam bar był zamknięty. Nie wiedziałam co może być tego przyczyną, ale zamiast się nad tym zastanawiać postanowiłam, że wypiję ciepłą herbatę. Poszłam do kuchni i nalałam zimnej wody do czajnika. Nacisnęłam guzik i usiadłam na jednym z barowych hokerów. Dopiero teraz zauważyłam Nadię, która siedziała jednym ze stolików i piłowała sobie paznokcie i popijała jakiego drinka. Nie widziała mnie, bo była niesamowicie zajęta swoim manicurem i dopiero, gdy czajnik zaczął gwizdać podniosła głowę by zobaczyć co się dzieję. Kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się złośliwie. 

- O proszę proszę, a któż to... Laska Chrisa. - Ta uwaga była uszczypliwa, ale mimo to powstrzymałam się od sarkastycznego komentarza. Po prostu zachowywałam się obojętnie i udawałam jakby nic do mnie nie powiedziała. Fakt, że zignorowałam jej osobę chyba bardzo ją uraził, bo na tym się nie skończyło. - Wiesz, chciałam Ci powiedzieć, że Aaron jest naprawdę dobry w łóżku. - Spojrzałam na nią z wściekłością. Próbowałam oddychać głęboko i zachować powagę, ale czułam jak po moim ciele rozchodzi się gorąco, a kolor oczu się zmienia. - Te usta. Te mięśnie. - Zacisnęłam dłonie w pięści. Błagałam w myślach żeby się zamknęła. Ona jednak dalej drążyła temat. Westchnęła teatralnie. - Szkoda, że tego nigdy nie doświadczysz. - Poczułam, że moje ciało wrze ze wściekłości niczym woda w czajniku. Wstałam z krzesełka i podbiegłam do niej szybko jak nigdy. Złapałam ją za kołnierzyk sukienki i podniosłam do góry. Miałam ochotę wyrzucić ją przez okno wprost na ruchliwą ulicę. Cóż...policja uznałaby to za wypadek. Jednak powstrzymałam się od takich fantazji i zamiast tego zaczęłam warczeć. 

- Ty szmato. - Wycedziłam przez zęby, a ona ponownie się uśmiechnęła co doprowadzało mnie do furii. I nagle jej oczy zabłysły na czerwono przez ułamek sekundy, a potem wbiła mi swoje zęby w rękę, którą ją trzymałam. Upadłam na kolana wyjąc z bólu. Moja rana paliła mnie do tego stopnia, że nie mogłam przestać krzyczeć. Spojrzałam na nią, ale przede mną już nie stała Nadia tylko kobieta, którą ostatni raz widziałam na cmentarzu w lesie. Oprócz bólu poczułam okropny strach.Patrzyła na mnie, ale nie nacieszyła się długo widokiem mojego cierpienia, bo słychać było stukanie. Ktoś zbiegał ze schodów. Tajemnicza kobieta uciekła w ciemność nocy, a ja ostatnie co usłyszałam to męski głos nad sobą.

Mowa Wilków I i IIDonde viven las historias. Descúbrelo ahora