Szybko wstałam z kanapy i poszłam w kierunku drzwi. Nie ukrywam jestem troszkę w szoku bo skąd on zna mój adres?
- Harry? - zapytałam zwracając uwagę chłopaków.
- znasz go? - spytał Luke.
- to kolega Nialla.
- jakiego Nialla?
- naszego kuzyna gląbie - powiedziałam zirytowana.
- Aaaa dobra.
- co tu robisz? - zapytałam bruneta.
- zostawiłaś na ławce okulary - odpowiedział pokazując w lewej ręce moje czarne ray bany.
- nie wiem jakim cudem zapomniałam o nich, ale dzięki - odpowiedziałam podchodząc i zabierając od niego moją rzecz.
- luzik - odparł uśmiechając się.
Coś podejrzanie jest za miły...
- dobra czego chcesz? - zapytałam
- czemu uważasz, że czegoś chce?
- hmm niech pomyślę przyszedłeś do mnie specjalnie tylko po to żeby oddać mi moje okulary? Równie dobrze mógłbyś to zrobić jutro.
- ej no bez przesady. Po prostu jestem miły - odpowiedział uśmiechając się.
- Ehe. Skoro tak to dzięki i cześć - pożegnałam się i zamknęłam chłopakowi drzwi przed nosem.
- a Ty co taka nie miła dla niego? - zapytał Luke jedząc chipsy.
- zapytał ten co na przywitanie powiedział "no?". - odpowiedziałam na co przewrócił swoimi niebieskimi oczami.
- nie lubisz go?
- to dupek. Znalezienie moich okularów i oddanie mi ich wcale nie usprawiedliwia, że jest miły.
- coś Ci zrobił, że tak po nim jedziesz?
- to przyjaciel Nialla i nie lubię jego tyle w temacie - odpowiedziałam idąc do kuchni. Luke już później tylko oglądał telewizję, a ja myślałam co mogę zjeść.
- Jessi jestem! - krzyknął wchodzący do domu mój ojciec.
- Luke?! - krzyknął przytulając się do blondyna.
- no ja - odpowiedział.
- co ty tu robisz? I woooo jaki fajny kolczyk!!! - krzyknął na co Luke się zaśmiał spoglądając na mnie.
- zrobiłem go dwa miesiące temu. Chce jeszcze zrob...
- matka Cię zabije - powtórzył moje słowa ojciec.
- kocha mnie więc mi wybaczy.
- nono. Jessica mamy coś do jedzenia?
- mama miała zrobić zakupy - odpowiedziałam spadając na kanapę.
- no dobra - odpowiedział mój ojciec i dalej rozmawiał już tylko z Lukiem. Pytał się czy w końcu "wyrwał" jakąś foczkę na co wszyscy się zaśmialiśmy. Tata czasami ma takie prześwity kiedy chce być jak to on mówi "cool"...
- jestem! - krzyknęła wchodząc do domu mama.
- Alice zobacz kto nas odwiedził - krzyknął ojciec wskazując na siedzącego Luka na kanapie. Oczywiście pierwsze zdanie mamy było "LUKE MORGAN COŚ TY ZROBIŁ Z TWARZĄ?!?!" No, a później było tylko gorzej...
Pół godziny później...
- myślałem, że się ucieszycie jak mnie zobaczycie.
- oczywiście że się cieszymy, ale jednak nie cieszy mnie fakt, że masz metal w buzi - powiedziała zdenerwowana mama.
- mamo to jest kolczyk. Zwykły kolczyk w wardze. To jest modne. Prawie każdy to ma.
- nie obchodzi mnie każdy - powiedziała ulubione zdanie chyba każdego rodzica.
- przecież jestem dorosły - burknął blondyn.
- ale nadal moim synem. Urodziłam Cię bez tego - powiedziała krojąc warzywa na sałatkę. Luke już tego nie skomentował bo i tak dobrze wie, ze nie wygra więc przyłączył się do oglądania telewizora ze mną i z tatą.
- o której ma być Niall? - zapytałam moją rodzicielkę.
- mają przyjść o 20:00 - odpowiedziała sprawdzając coś na telefonie.
- mają?
- Niall Ci nic nie powiedział?
- no powiedział, że ma być dzisiaj kolacja rodzinna.
- tak ale oprócz niego przyjdą jeszcze jego koledzy. Wiesz to oni pomogli przenosić niektóre rzeczy do domu więc postanowiłam się im odwdzięczyć dobrą kolacją- odpowiedziała uśmiechając się.
Dlatego zna mój adres...
- dobra to ja idę wziąć prysznic.
- pomożesz mi później nakryć stół?
- tak pomogę - odpowiedziałam i skierowałam się w stronę swojego pokoju. Myślałam jak to ja w co się ubrać i postanowiłam założyć zwykle jasne jeansy i szary sweterek. Nie mam zamiaru się dla nich stroić...
Pół godziny później byłam już umyta i pomalowana. Ubrałam się we wcześniejszy wybrany zestaw i zeszłam na dół pomóc mamie.
- jak wyglądam? - zapytała moja mama kiedy układałam sztućce na stole.
- ładnie.
- tylko tyle?
- nie rozumiem po co się tak stroisz. To tylko przyjaciele Nialla których nie lubię.
- pomogli nam.
- nawet o tym nie wiedziałam.
- nieważne. To jak może być? - zapytała znowu kręcąc się dookoła własnej osi. Oczywiście wyglądała świetnie. Swoje blond farbowane włosy do ramion wyprostowała i zostawiła luźno, zalożyła granatową sukienkę do połowy ud, a na stopy założyła niskie szpilki. Elegancja to drugie imię mamy.
- jest okej. Zresztą jak zawsze.
- to dobrze. Harold!
- no?
- nie "no" tylko tak kochanie to po pierwsze. A po drugie ubierz coś lepszego niż zwykle dresy - oburzyła się mama.
- Jezu zaprosiłaś tylko syna swojej siostry i jego przyjaciół, a szczycisz się jakby prezydent miał przyjechać.
- nie denerwuj mnie. Załóż chociaż czarne spodnie i koszule. Luke mówię również do Ciebie.
- no idę - odpowiedział blondyn ziewając na co mama przewróciła oczami.
- Harold! - krzyknęła znowu na tatę.
- kobieto tak nazywać to mnie będziesz na starość. Na razie jestem Bogiem seksu więc Harry proszę - odpowiedział uśmiechając się dobrze wiedząc, że tym mama się jeszcze bardziej wkurzy.
- RUSZ TĄ SWOJĄ DUPĘ NA GÓRĘ BO JEŚLI TEGO NIE ZROBISZ TO SZYKUJ SIĘ NA SPANIE NA NASZEJ NOWEJ NIEWYGODNEJ KANAPIE - krzyknęła na co tata od razu ulotnił się na górę, a mama uśmiechnęła się do mnie zwycięsko.