Baekhyun
Krążyłem wokół obozu, starając się poskładać myśli w spójną całość. Nie wiedziałem co powinienem myśleć o całej sytuacji i naprawdę bałem się podjąć jakiekolwiek działania. Nie chciałem niczego pogorszyć.
- Tu jesteś - usłyszałem tuż za sobą i obróciłem się.
W moją stronę zmierzał Chanyeol z niepokojem wymalowanym na twarzy i splątanymi włosami, zaczesanymi do tyłu. Miał na sobie jedynie swój znoszony czarny bezrękawnik i szare dresy, w których zazwyczaj spał.
- Rocket mnie obudził - powiedział, drapiąc się po karku. - On pierwszy zauważył, że cię nie ma.
Uśmiechnąłem się blado, zerkając na psa, wiernie stojącego u boku Chanyeola. Liczyłem na trochę dłuższą chwilę dla siebie, więc ich pojawienie się trochę popsuło mi plan na samotne, nocne rozmyślanie.
- Co się dzieje? - zapytał, kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Nic - skłamałem. - Po prostu nie mogę spać.
Chanyeol spojrzał na mnie z tą czułością w oczach. Zawsze, gdy tak na mnie patrzył czułem się w pewien sposób wyjątkowy.
- Klauny czy zombie?
Mimowolnie parsknąłem śmiechem, zakrywając usta wierzchem dłoni. Park przyciągnął mnie do siebie i objął moją talię, sprawiając, że znów poczułem się senny. Wystarczył jeden jego gest, abym stwierdził, że wszystkie moje problemy tracą znaczenie. Plany samotnego błąkania się wokół obozu przestały się liczyć. Chciałem tylko wrócić do namiotu i zasnąć w ramionach tego mężczyzny.
- Jongin znalazł Pinkie - powiedziałem, gdy byliśmy w połowie drogi.
- Skąd wiesz? - zapytał.
- Widziałem, że wrócił - odparłem. - Blue cały czas czekała przy ognisku. Poszła spać dopiero, kiedy Jongin dał jej świnkę.
- Wiedziałem, że to wszystko dobrze się skończy - uśmiechnął się pod nosem Yeol, a przed moimi oczami natychmiast pojawił się obraz Kaia całującego blondynkę.
- Chanyeol.
- Tak?
Zawahałem się, spuszczając wzrok na czubki swoich butów, tonących w źdźbłach wysokiej trawy.
- Czy Jongin i Blue...? Czy coś ich łączy?
Chanyeol spojrzał na mnie, po czym nachylił się, by otworzyć nasz namiot.
- Dlaczego pytasz?
Wszedłem do wnętrza namiotu, od razu zsuwając z nóg buty i wpełzając do ciepłego śpiworu.
- Widziałem jak się całowali - powiedziałem z zakłopotaniem, wygodniej układając głowę na małej poduszce.
Chanyeol wszedł za mną, następnie wpuszczając Rocketa, po czym z zagadkowym westchnieniem zapiął wejście podwójnym zamkiem błyskawicznym.
- Nawet jeżeli coś pomiędzy nimi jest, to tylko i wyłącznie ich sprawa.
Okay, tego się nie spodziewałem. Chanyeol zawsze był zainteresowany losem swoich przyjaciół, tymczasem w tamtej chwili sprawiał wrażenie obojętnego. Liczyłem na inną reakcję z jego strony.
- Serio? - rzuciłem mu pytające spojrzenie. - Znasz ich obojga tak długo, a nie interesuje cię to, czy są razem?
- Nie są razem.
- Skąd możesz to wiedzieć?
Rzucił mi zmęczone spojrzenie, po czym położył się obok.
- Jestem zmęczony, Baek - powiedział sennie. - Możemy o tym porozmawiać jutro.
- Po prostu jestem zaskoczony, ja...
- Przykryj się - przerwał mi, nakrywając mnie dodatkowym kocem. - Noce są zimne.
Wiedziałem, że nie ma sensu dalej drążyć tematu. Najwyraźniej kryło się za tym coś większego, niż zwykły związek i z niewiadomych mi powodów Chanyeol nie chciał poruszać tego tematu. Mogłem tylko zgadywać, kiedy dowiem się całej prawdy.
🌸🌸🌸
Niestety, na całym polu namiotowym znajdowały się tylko dwie toalety, z których na początku brzydziłem się korzystać, jednak po kilku dniach w dziczy oswoiłem się z wieloma rzeczami.
W tym także z korzystaniem z publicznych toalet.
Pole namiotowy mogłoby być idealnym miejscem wypoczynku, gdyby nie brak prysznica. Oczywiście, najbardziej odczuwałem brak kąpieli z samego rana, gdy moją pierwszą myślą była chęć zniknięcia pod strumieniem ciepłej wody. Przypominałem sobie wtedy o naszym położeniu i gorzko żałowałem, że jednak przyjąłem wyzwanie Jongina.
- Na stacji benzynowej jest zajezdnia - powiedziała Sonya, kiedy jedliśmy śniadanie, skupieni wokół ogniska. - Założę się, że mają tam prysznice.
- Racja, nie przemyśleliśmy kwestii pryszniców - mruknął Sehun.
- Higiena jest dla słabych - gwizdnął Kai. - Życie w lesie skupia się na sztukach przetrwania. Nie ma tu miejsca na prysznic.
- Chyba żartujesz - prychnąłem, przerywając jedzenie mojej owsianki.
- Diva nie może wytrzymać dnia bez prysznica, hm? - rzucił mi prześmiewcze spojrzenie.
Okay, naprawdę starałem się zachować spokój, ale cała osoba Jongina tak mnie irytowała, że byłem o krok od rzucenia w niego czymś ciężkim. Z pewnością nie wahałbym się, gdyby nie pouczający wzrok Chanyeola, siedzącego obok.
- Po śniadaniu tam pojedziemy - zdecydował Oh. - Przy okazji możemy uzupełnić zapasy w markecie na stacji.
- Dokładnie - odezwałem się. - Możemy przy okazji kupić odświeżacz powietrza, żeby nie czuć smrodu Jongina.
Wszyscy wokół parsknęli śmiechem, a ja poczułem na sobie pretensjonalne spojrzenie bruneta, gdy opuściłem swoje miejsce i wolnym krokiem zmierzałem w stronę namiotu. Kto by pomyślał, że ktoś z tak wyrafinowanym gustem jak ja, będzie musiał jechał dziesięć kilometrów, by wziąć prysznic.
🌸🌸🌸
- Jesteś gotowy? - zapytał Chanyeol, zaglądając do namiotu, gdy pakowałem ręczniki i kosmetyki do podręcznej torby.
- Prawie - odparłem, wpychając do środka ostatnie potrzebne elementy. - Spakowałem nas oboje.
- Dzięki - uśmiechnął się. - Chodźmy już. Reszta czeka na parkingu.
- Kai też?
- Umówiliśmy się, że on wraz Jongdae popilnują namiotów i Rocketa - wyjaśnił Yeol.
- Och - nie mogłem ukryć zakłopotania. - To w sumie lepiej.
- Czemu?
Przełknąłem ślinę. Byłem o krok od wyjawienia Chanyeolowi tego, co stało się zeszłego wieczoru. Wiedziałem jednak, że muszę być silny. Nie chciałem narażać się na jego gniew.
- Mam dość Jongina i jego głupich tekstów.
🌸🌸🌸
Dzień był naprawdę upalny, toteż nie obyło się bez włączenia klimatyzacji. Starałem się zająć myśli nuceniem piosenek, puszczanych w radiu, ale mimowolnie nie mogłem przestać wracać wspomnieniami do wczorajszej sytuacji. Ciągle miałem w pamięci zbolały wzrok Jongdae i jego smutny uśmiech, gdy wyznawał mi uczucia.