Rozdział 6 - Zamiana

2.1K 149 18
                                    

Elsa

Siedziałam oparta plecami o mur, z kolanami przyciagniętymi do piersi i przymkniętymi powiekami. Towarzyszyło mi tylko kapanie wody oraz subtelne światło księżyca, padające przez niewielkie, zakracone oknienko.

Zamknęłam oczy i zacisnęłam usta.

Proszę... - zwróciłam twarz w kierunku księżyca.

Nagle usłyszałam kroki.

Były coraz bliżej...

To już czas?

Czyli to już mój koniec?

- Elsa? - usłyszałam i podniosłam głowę. Przed kratami stała białowłosa postać...

Jack...

Na widok chłopaka wstałam. Chciałam do niego podejść, ale uniemożliwił mi to łańcuch, który był połączony z moimi kajdanami. Spojrzałam na swoje dłonie pokryte metalem, a potem na Jacka. Patrzył na mnie z troską... Trochę się cofnęłam i zobaczyłam jak chłopak otwiera moje więzienie.

Wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia, a Jack podszedł do mnie i położył dłoń na moim policzku.

- Nigdy więcej mnie nie zostawiaj... - szepnął tak cicho, że jego głos nie odbił się echem.

Po chwili wyjął drugi klucz z kieszeni płaszcza i uwolnił mnie z kajdan. Nagle do celi weszła również Bri, której rzuciłam się w ramiona.

Kiedy się od niej odsunęłam, zdałam sobie sprawę, że ma taki sam kolor włosów jak ja...

- To tylko chwilowe... - powiedziała, kiedy zobaczyła jak na nią patrzę. - Daj mi maskę. - zarządała, wyciągając dłoń.

Nie ruszyłam się.

- Proszę...

Wtedy zdałam sobie sprawę, co ona chce zrobić.

Nie...

Kategorycznie nie!

Pokręciłam głową i chwyciłam ją za rękę.

- To jedyny sposób... - rzekła. - Mamy mało czasu... Tom stoi na czatach...

Nadal kręciłam głową.

- Pozwól jej... - powiedział Jack, kładąc mi rękę na ramieniu.

- Nic mi nie będzie... - dodała Bri. - Obiecuję.

Po dłuższym wahaniu, zdjęłam maskę. Jack i Bridget odetchnęli z ulgą. Ujęłam twarz dziewczyny w dłonie i spojrzałam w oczy.

Jeśli coś ci się stanie, nigdy sobię nie wybaczę...

Kiwnęła głową, przytuliła mnie mocno i założyła maskę. Wymieniłyśmy się jeszcze płaszczami, a po chwili Jack założył jej kajdany. Kiedy wychodziliśmy z celi, posłałam jej niepewne spojrzenie.

- Będzie dobrze. - szepnęła, uśmiechając się szeroko.

Chłopak zakluczył celę i ruszyliśmy długim korytarzem.

***

Przed tajnym przejściem, Jack trzy razy zapukał. Dopiero po upływie około minuty ktoś odpowiedział mu tym samym, a drzwi się otworzyły. Ukazał się nam, jak zawsze spokojny, Tom.

Spowite Lodem || JelsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz