Korytarze Beacon Hills High School w ten poniedziałkowy poranek były pełne. Wszędzie kręcili się zmęczeni egzystencją nastolatkowie. Blaire była poruszona poprzez panujący hałas. Minęła drzwi wejściowe szkoły i wystarczyło dosłownie kilka dziwnych spojrzeń pierwszoklasistek, żeby dziewczyna zaczęła się niepokoić.
Udało jej się przecisnąć do swojej szafki bez spotkania nikogo znajomego, kto mógłby wypytywać ją o ostatni weekend. Jedyne, czego potrzebowała, to spokojny dzień w szkole, ale wiedziała, że nie zazna spokoju, dopóki gdzieś w szkole krążą osoby, które chcą oderwać jej głowę jeszcze siedem razy oraz Brooke Adams, która była nawet bardziej śmiercionośna
Szybko wyjęła ciężkie książki od francuskiego, z którego, swoją drogą, miała sprawdzian, a nawet nie zdążyła przekartkować podręcznika. Zastanawiała się, jakim cudem Scott McCall i Lydia Martin mają takie dobre oceny, skoro codziennie uganiają się za masowymi zabójcami, dziwnymi kreaturami i Bóg jeszcze wie, czym.
Chamberlain ruszyła długim korytarzem pełnych uczniów. Spuściła wzrok, żeby nie napotkać nikogo, z kim mogłaby nawiązać rozmowę. Nadal myślała nad tym, jak to zrobi na lekcji, skoro na większości siedzi z Brooke albo Aną.
Przez swoją nieuwagę i zamyślenie, Blaire nagle poczuła pulsujący ból czaszki, gdyż uderzyła głową prosto w czoło dziewczyny idącej naprzeciwko niej, która miała oczy wcelowane w telefon. Urządzenie wypadło z jej rąk, przez co przeklęła pod nosem.
— Powinnaś bardziej uważać — powiedziała pretensjonalnym tonem. Spojrzała na Chamberlain, a wtedy na jej twarzy zarysował się znak zapytania. Ciemnowłosa zlustrowała Blaire od góry do dołu kilka razy, jakby nie wiedziała kim jest ani co tu robi.
— Obie powinnyśmy uważać — dopowiedziała Chamberlain. Zauważyła dziwny wyraz twarzy swojej rozmówczyni. — Coś nie tak?
Dziewczyna wyglądała, jakby serce miało jej zaraz wyskoczyć z piersi. Jej wzrok latał we wszystkie strony, tylko żeby nie spotkać spojrzenia Blaire. Ta zadała tylko proste pytanie.
— Muszę iść — wypaliła brunetka i w sekundę znalazła się kilka metrów za Chamberlain.
Blaire zacisnęła usta i ruszyła dalej. Próbowała nie martwić się tym, że tamta dziewczyna wyglądała wręcz na przerażoną. Była pierwszoklasistką, ale tylko to mogła wywnioskować. Chamberlain myślała, że to może wszystko przez te jej luki w pamięci. Może zrobiła coś na imprezie, przez co wszyscy teraz mają jej za złe.
Minęła próg klasy. Serce tak jej kołatało w piersi, że praktycznie nie mogła oddychać. Widziała Isaaca, Kirę. Ale też Brooke i Anę, które wyglądały na wręcz zbawione, kiedy zobaczyły swoją przyjaciółkę.
Chamberlain puściła delikatny uśmiech w stronę Yukimury i Lahey'a. Ten drugi w odpowiedzi wywrócił oczami, czego dziewczyna się spodziewała. Zasiadła w ławce obok Adams i położyła podręcznik na ławce.
Przyjaciółki wpatrywały się w nią jak w święty obrazek, a w tym czasie Blaire myślała, jakie zadadzą jej pytania i jak sprytnie odpowiedzieć.
— A więc — zaczęła delikatnie Brooke, a Chamberlain wiedziała, że to dopiero początek jej piekła. — Czy możesz w logiczny sposób wytłumaczyć mi, jak znalazłaś się na imprezie Lydii Martin, nie mówiąc nic mnie i Anie, a potem nie odbierać tysięcy połączeń i nie odpisywać na miliony wiadomości?
— Nie bądź na nią zła, B. Może dowiedziała się czegoś — uspokajała ją Ana.
Blaire słyszała śmiech Isaaca.
— Jeżeli poznała jej jakiś brudny sekret to pewnie, nie będę aż tak zła.
Adams nawet nie wiedziała, jak brudny.
Chamberlain w tym momencie stała dosłownie po środku gigantycznej barykady i nie miała pojęcia, na którą stronę ma przejść. Wiedziała, natomiast, że mówiąc cokolwiek na Martin straciłaby w oczach paczki Scotta, która nie jest taka, jak mówią jej przyjaciółki. Oni chcą jej pomóc. Patrząc inaczej, Adams i Wright są bardzo ważne dla niej, mimo rzeczy, które rozpowiadały.
— Mój brat się tam wybrał. Musiałam go pilnować. — Blaire poczuła ulgę, bo to była naprawdę dobra wymówka.
— Czy twój brat ma pięć lat? — Nie zdawało się, żeby Brooke uwierzyła.
— Mentalnie.
Od dalszej konwersacji uwolnił Chamberlain dźwięk dzwonka i nauczycielka wchodząca do klasy. Dziewczyna wypuściła powietrze z ust, bo nie była gotowa na kolejny zestaw pytań.
Jakoś przetrwała tę prawie godzinną mękę w postaci ciągłej wymiany spojrzeń. Podczas pisania testu nie mogła się skupić, więc od czasu do czasu odkładała ołówek i patrzyła na Kirę albo Isaaca. Ten drugi nie był zbyt zadowolony, raczej czuł się osaczony.
Oddała podpisaną kartkę, opuściła salę i próbowała zgubić wszystkich znajomych za sobą, ale Brooke Adams, jeżeli chodziło o prześladowania, zawsze była o krok dalej. I w przypadku uganiania się za Chamberlain było tak samo. Blaire poczuła zimny uścisk dłoni na ramieniu.
— Hej, plotki plotkami. Słyszałam trochę — powiedziała, ciągnąc Blaire na bok korytarza, gdzie dołączyła i do nich Wright. — Sądziłaś, że ujdzie ci to płazem? Że nikt nie będzie wiedział?
Oddech Chamberlain stał się płytki. Nie wiedziała, o czym mówiła jej przyjaciółka i zdawało się, że było to coś, o czym musiała zapomnieć. Śmiertelnie zapomnieć.
— Jakie plotki? Nic nie słyszałam.
— Kraczą najgłośniej tam, gdzie cię nie ma — tłumaczyła Ana z uśmiechem.
Chamberlain zobaczyła Kirę przekraczającą próg klasy. Spojrzała na nią, jakby szukała możliwości wybawienia, ale Yukimura tylko wzruszyła ramionami z bezsilności. Bo w sumie, co miała zrobić?
Zaraz za nią pokazał się Isaac. Blaire również do niego wysłała wzrok SOS. Usłyszała jego śmiech, ale w chwili pokazał kciukiem, że jest gotowy jej pomóc.
Dziewczyna spuściła wzrok i odetchnęła głęboko.
— Jak było? Jak to jest? — ciągnęła Brooke, a Blaire tylko zmarszczyła brwi.
— Brooke, ale co? Wiesz, nie pamiętam za wiele...
— Czyli musiało być świetnie.
Ana patrzyła na podekscytowaną Brooke, zawiedziona jej postawą.
— Serio nie pamiętasz? — spytała przyjaciółkę, a ta automatycznie pokiwała głową. — Jak możesz nie pamiętać, że całowałaś Isaaca Lahey?
W tamtej chwili Blaire próbowała ułożyć zdarzenia po kolei i ogarnąć swój szok, ale wspomniana sekundę wcześniej osoba przecisnęła się przez uczniów na korytarzu i stała właśnie przed dziewczynami.
— Hej, Blaire, miałaś przyjść na trening — zaczął Isaac łagodnie, a Blaire widziała pokrzepiające uśmiechy jej przyjaciółek. Nic więcej nie mówiąc, dostąpiła koledze kroku i zaczęli iść w stronę szatni.
❀❀❀
Nawet sala artystyczna nie była najcichszym miejscem w szkole. Słychać było szmery pochodzące z przerwy. Słychać było śmiechy uczniów, urywki ich rozmów. Zdawało się, że nawet dźwiękoszczelne drzwi nie pomogłyby prawdziwemu artyście się wyciszyć w tym miejscu. Ale tego dnia na sali artystycznej powstawało coś więcej. Nie obraz, nie rzeźba ani inne dzieło sztuki.