13

25 5 0
                                    

Przespałem całą noc, ale i tak obudziłem się wcześniej, niż zwykle. Godzina szósta rano nie była normalną porą do pobudki w wakacje, ale nie mogłem spokojnie spać, wiedząc, że pojutrze wyjeżdżam. To dlatego nie jadłem i się nie wysypiałem. Tak już miałem, gdy zawładnął mną stres. Odcinałem się od wszystkich, nikogo do siebie nie dopuszczałem. Jedyną osobą, która potrafiła ze mną spokojnie porozmawiać, był Vic. Mogłem słuchać jego głosu i nigdy by mi się nie znudził, tym bardziej, że mówił do mnie piękne rzeczy, których nikt nigdy wcześniej nie powiedział. Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się lekko. Leżał obok mnie na brzuchu, twarz zanurzoną miał w poduszce, cicho oddychał. Nie chciałem go budzić, dlatego cicho odrzuciłem kołdrę na bok i powoli wstałem z łóżka. Nie zachwiałem się, więc postanowiłem spokojnie podejść do drzwi, które następnie otworzyłem i wyszedłem na korytarz. Drobnymi kroczkami podszedłem do schodów, chwyciłem się barierki i zacząłem schodzić w dół. Ostrożnie stawiałem stopy na stopniach, bo jeszcze tylko tego brakowało, żebym spadł i skręcił sobie kark. Gdy byłem już na dole, poszedłem do kuchni, gdzie krzątał się tata Vica. Chciałem się wycofać, ale mężczyzna mnie zauważył i uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
- Hola Kellin. Wejdź do środka - powiedział do mnie, a ja powoli wszedłem do pomieszczenia. Znów poczułem się słabo, więc chwyciłem oparcie jednego z krzeseł, odsunąłem je i ciężko na nie opadłem, po czym ukryłem twarz w dłoniach i głośno westchnąłem.- Co się dzieje, chaval? Zrobić ci kawę?
- N-nie, dziękuję, sam sobie zrobię, później - wydukałem, przecierając twarz dłonią, po czym wyprostowałem się na krześle i odetchnąłem głośno, przymykając oczy.
- Wątpię, że sam dasz radę. Jaką pijesz?
- Tylko ze śmietanką. Dziękuję.
Victor zaczął nastawiać ekspres, po czym usiadł obok mnie ze swoim własnym kubkiem, w którym był już przygotowany gorący napój. Musiał zrobić go przed moim przybyciem. Upił łyk kawy i spojrzał na mnie uważnie.
- Wyglądasz na naprawdę zmarnowanego - stwierdził.- Czym się denerwujesz?
Miałem mu powiedzieć, czy nie? Vic to w końcu jego syn, trochę niekomfortowo było mi o nim rozmawiać, tym bardziej z jego ojcem. Jednak po godzinach Victor Senior wydawał się wyrozumiałym i przyjaznym człowiekiem, więc dlaczego nie miałbym z nim szczerze porozmawiać?
- Boję się powrotu do domu - wyszeptałem.- Tutaj czuję się dobrze, z pańskim synem, z państwem. Nie wiem, dlaczego są państwo dla mnie tacy mili i gościnni...
- Kellin, dlaczego mielibyśmy nie być? - przerwał mi, wstając z krzesła, wyciągając kubek z szafki i wlewając do niego kawę z ekspresu. Po chwili dolał do niej śmietankę, wymieszał łyżeczką i wręczył mi kubek. Uśmiechnąłem się do niego lekko i zanurzyłem usta w gorącym napoju. Trochę się poparzyłem, ale nie było to bardzo bolesne.- Hijo, posłuchaj mnie - powiedział, wracając na swoje miejsce.- Skoro twoje stosunki z ojcem są napięte, to dlaczego masz wracać do domu, skoro tego nie chcesz? Możesz zostać tutaj. Oczywiście, najpierw musiałbyś wrócić do Stanów, żeby załatwić wszystko, co dotyczy wyjazdu, ale...
- To niemożliwe - uciąłem go, upijając łyk kawy.
- Dlaczego? Jesteś pełnoletni, możesz przenieść się ze swojej uczelni na uniwersytet Vica, to nie jest aż tak wielki problem.
- Po pierwsze, nie znam języka. Po drugie, to nie jest możliwe.
- Bo?
Bo nie. Bo mam siedemnaście lat i nie wiem co ze sobą zrobić, hip hip hura. Chciałbym zostać w Meksyku, oczywiście, ale to było awykonalne, dopóki byłem pod opieką swoich rodziców. Cóż, opieką to raczej nie było można nazwać, bo widać, jak teraz się mną zajmują, ale w papierach nadal sprawowali nade mną władze rodzicielską i musiałem z nimi siedzieć do moich osiemnastych urodzin. Cholera, dlaczego nie może być tak jak w Harrym Potterze? Masz siedemnaście lat, jesteś dorosły, robisz co chcesz. Chyba oglądam za dużo filmów. Ale nie, muszę czekać jeszcze prawie cały rok, żeby wyrwać się z tego gówna, w którym tkwiłem. Mężczyzna chyba stwierdził, że nie ma sensu dalej ze mną dyskutować, dlatego zajął się swoją kawą, a ja zacząłem pić swoją. Po jakimś czasie Victor wstał od stołu, włożył kubek do zmywarki i spojrzał na mnie, podchodząc do wyjścia z kuchni.
-Znajdziecie jakieś wyjście, wierzę w was - powiedział i wyszedł, a ja westchnąłem głośno i dopiłem swoją kawę.Gdy mój kubek był już pusty, powoli wstałem od stołu, włożyłem naczynie do zmywarki i wyszedłem z kuchni. Trzymając się poręczy, wróciłem na piętro, a następnie do pokoju. Vic nadal spał, tylko tym razem nie miał już twarzy zanurzonej w poduszce. Jego usta były nieco otwarte, włosy opadły mu na czoło. Wyglądał przeuroczo. Wiedziałem, że już nie zasnę, dlatego podszedłem do swojej walizki, wyciągnąłem z niej czyste ubrania i poszedłem do łazienki, żeby się oporządzić. Gdy byłem już nagi, wszedłem po prysznic, odkręciłem kurki i wtedy ciepły strumień wody oblał moje całe ciało. Pomyślałem o naszym seksie, właśnie w tym miejscu i uśmiechnąłem się mimowolnie. Cholera. Spojrzałem w dół i zobaczyłem, że momentalnie zrobiłem się twardy i podniecony. Zagryzłem dolną wargę i chwyciłem swoje przyrodzenie, po którym zacząłem szybko ruszać dłonią. Im szybciej, tym lepiej, nie chciałem tego przeciągać. Moje tempo przyspieszyło jeszcze bardziej, a ja próbowałem stłumić swoje jęki, zagryzając wargę.
- O t-tak - wyszeptałem, opierając plecy o zimną ściankę prysznica.- Mmm, tak, V-Vic, tak...
Jęknąłem cicho i popchnąłem biodra w przód. Wystarczyło jeszcze kilka zgięć nadgarstka, żebym doszedł. Woda zmyła moje nasienie, a ja westchnąłem i dokończyłem prysznic. Następnie ubrałem się, ułożyłem włosy w lustrze (tak, to było konieczne) i wyszedłem z łazienki. Nie wracałem do sypialni. Zamiast tego, zszedłem na parter i wyszedłem tylnymi drzwiami, żeby szybciej dojść na plażę. Nie chciałem odchodzić za daleko, bo znając moje szczęście, pewnie bym się zgubił, dlatego gdy znalazłem odpowiednie miejsce niedaleko domu, usiadłem na miękkim piasku i patrzyłem na słońca, które wyłoniło się znad wody, ale nie było zbyt wysoko. To był raj. Nikt mi nie przeszkadzał, delektowałem się szumem wody i raz po raz porannym śpiewem ptaków. Brakowało mi tylko Vica, który przytuliłby mnie i wyszeptał, jak bardzo mnie kocha... Kiedy zrobiłem się taki romantyczny? To wszystko wina Vica, ale nie byłem na niego zły z tego powodu. Wręcz przeciwnie- byłem mu wdzięczny.
- Co on w tobie takiego widzi, czego nie widzi we mnie? - z rozmyślań wyrwał mnie damski i znany mi głos. Odwróciłem głowę w bok i zobaczyłem Clarę, która smutnym wzrokiem patrzyła na morze. - Kochał mnie. Ale to prysło. Tak nagle. Po tym telefonie stwierdziłam, że nic do niego nie czuję, ale może czuję? Byliśmy ze sobą rok, zależało nam na nas. ALE może on mi do końca nie ufał? Nie powiedział mi, że miał kiedyś chłopaka. Nie powiedział, że jest biseksualny. Może o innych rzeczach też mi nie mówił? Może cały czas coś przede mną ukrywał? Nie wiem. Teraz ma ciebie i już do mnie nie wróci. To cholernie boli, ale sama z nim zerwałam, prawda? Mogłam nie wierzyć temu idiocie, który do mnie zadzwonił. Vic mógł mi się oświadczyć, założylibyśmy rodzinę, a tak... Tak zostałam sama, a na dodatek pewnie każe mi się wyprowadzić z naszego mieszkania w Meksyku. Za nic się nie winię, no, no, no! To był jego wybór. Ty po prostu się pojawiłeś, puff! i Vic się zakochał. Ale to jego wybór. Sam przecież powiedział, że ciągnie go do facetów. A może ja mu przypominam chłopaka? Cholera, teraz bez sensu zacznę się denerwować, mierda! To takie trudne...

Maybe we're just having too much fun 》kellic boyxboyWhere stories live. Discover now