#1

391 29 5
                                    

Obudziłam się zalana potem. Znowu. Koszmary wracają. Wraca ten dzień, w którym straciłam wszystko, przez jeden głupi wypadek.

 Dzisiaj mija rocznica odkąd moja rodzina zginęła. Coraz częściej miewam koszmary związane z tym wydarzeniem.

 No nic. Trzeba wstać. Powolnymi ruchami zgramoliłam się z łóżka. Wykąpałam się i ubrałam czarne jeansy z dziurami i do tego czarną bluzę z napisem ,,I DEAD". Na nogi włożyłam czarne trampki sięgające za kostkę.Spojrzałam w lustro i zauważyłam w nim osobę, której nienawidzę, Magdalenę Kowalską we własnej osobie. Ciemnowłosa dziewczyna z dużymi brązowymi oczami wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze. Potrząsnęłam głową i wzięłam telefon w dłoń po czym wyszłam z pokoju. 

Od razu skierowałam się na stołówkę. A, no tak. Pewnie zastanawiacie się gdzie jestem, otóż od roku zamieszkuje dom dziecka w Warszawie. Jednak i tu mają mnie dość, gdyż sprawiam im lekkie kłopoty. Gdy odeszli rodzice... odeszła wraz z nimi połowa mojego serca.

Usiadłam sama przy stoliku i szybko pochłonęłam posiłek. Pobiegłam do pokoju i tak jak co tydzień wzięłam piłkę w rękę i wyszłam z budynku przez okno. Na dworze wiał lekki wiatr. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wspięłam się na niezbyt wysoki murek otaczający posesje. Następnie zaskoczyłam z niego i pobiegłam na orlik, który znajdował się w centrum miasta. Miałam nadzieję, że będę sama

Chyba los się do mnie uśmiechnął, gdyż z zadowoleniem stwierdziłam, że nikt oprócz mnie się na nim nie znajduje. Położyłam piłkę na sztuczną murawę i zaczęłam wykonywać różne tricki. Dumna z siebie zauważyłam, że zaczyna mi coraz lepiej wychodzić.

Nagle usłyszałam gwizdy za plecami. Znowu oni. Mam na myśli Maćka, Kubę, Karola, Dawida i Łukasza. To pięć dupków, którzy myślą, że ten orlik należy do nich i nikt inny nie ma prawa na nim grać. Wkurzona odwróciłam się. I nie patrząc na mężczyzn stojących przede mną powiedziałam:

-Mam was w dupie Dawid. To nie jest Twoje boisko i każdy ma prawo na nim grać.

-Sorka mała ale nie znamy żadnego Dawida - powiedział znajomy głos. Z niedowierzaniem uniosłam głowę. Z wrażenia, aż piłka wypadła mi z rąk.

-To ten... możemy z Tobą pograć? - zapytał Grzegorz Krychowiak co zmusiło mnie do patrzenia na niego, a nie na Roberta Lewandowskiego który przed chwilą się wypowiedział.

-Nie wierze -szepnęłam cicho.

-Dzięki - prychnął Wojciech Szczęsny, na którego od razu powędrował mój wzrok - To możemy z tobą pograć?

-Ymmm... tak jasne - powiedziałam patrząc na całą kadrę z niedowierzaniem.

Zaczęłam wzrokiem wodzić po całej reprezentacji, aż w końcu mój wzrok go odnalazł. Moje serce zaczęło szybciej bić. Stał tam. On, Bartosz Kapustka. Uśmiechnęłam się pod nosem i kopnęłam piłkę w stronę piłkarzy.

Na początku wygłupialiśmy się i ćwiczyliśmy różne tricki, a potem usiedliśmy na sztucznej murawie i zaczęliśmy rozmawiać.

-Ej, my już dużo o sobie odpowiedzieliśmy, teraz twoja kolej - powiedział Łukasz Piszczek patrząc na mnie.

Źle. Bardzo źle.

-Ymmm.... to ten. Mieszkam w Warszawie i ymm... interesuje się piłką nożną - powiedziałam wpatrując się w moje trampki, które nagle były bardzo ciekawe.

-Gdzie mieszkasz dokładnie? - zadał pytanie Robert.

Bałam się tego pytania. Dobra od śmierci rodziców jestem strasznie chamska. Ale nie chciałam być taka dla nich. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć na orlik weszli chłopcy. No chyba nie. Jeszcze tych mi tu brakuje.

-O hej! - przywitał się radośnie Dawid.

-Co wy tu robicie? -zapytał piłkarzy z niedowierzaniem Łukasz.

-Może się tak przedstawimy. Ja jestem Kuba - wskazał na siebie - a to jest Dawid to Maciek, to Karol, a to Łukasz.

-Co ona tu robi? - wskazał na mnie Karol i zaczął się śmiać.

Widziałam spojrzenia piłkarzy na sobie.

-Zadajecie się z nią? - zapytał rozbawiony Maciej.

-No, a co? - odpowiedział Szczęsny.

-Jak można się zadawać z kimś kto nie ma serca? - spytał Kuba.

-Ona ma serce - wtrącił się Robert.

-Nie ma od tamtego wypadku - zaśmiał się Karol.

-Co? - zapytali piłkarze.

-Dobra nie ważne, nie gadajmy o niej, bo aż szkoda. A Ty - rzucił we mnie moją piłką - Lepiej idź już stamtąd skąd przyszłaś, bo chyba tylko tam ktoś Cię toleruje.

Wstałam i szybko wybiegłam z orlika nie chcąc aby ktoś zauważył moje łzy. Nagle poczułam mocny zacisk czyjejś dłoni na moim ramieniu. Ten ktoś szybko obrócił mnie w swoją stronę. Bartek.

-Zapomnij o mnie. Oni mają rację jestem nikim - powiedziałam płacząc i pobiegłam w stronę domu dziecka.

Szybko wspięłam się na mur, następnie z niego zeskakując i sprintem pobiegłam do mojego pokoju.

Gdy byłam na miejscu wsadziłam twarz w poduszkę i zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

******

Hej! Jest pierwszy rozdział!
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :D

Komentarz 📝 i gwiazdka ☆= motywacja 💪💪

Spełnionie Marzenia| B.K (W TRAKCIE KOREKTY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz