Ratunek.

457 25 0
                                    

Czułam ogromny ból, coś uniemożliwiało mi poruszanie się, prawdopodobnie jestem przywiązana do łóżka-pomyślałam, nie mogę otworzyć oczu i szczerze mówiąc boje się tego co mogłabym zobaczyć. Dlaczego on to zrobił? To jedyne pytanie które miałam  w głowie, nie potrafiłam tego zrozumieć.

-Księżniczka się obudziła.

Głos mężczyzny który był dla mnie dotychczas zapewnieniem bezpieczeństwa teraz przyprawiał mnie o dreszcze. Brzmiał ohydnie, odpychająco. Eric przetarł mi twarz mokrą szmatką,zapiekło, powoli otworzyłam oczy, zobaczyłam uśmiechniętą twarz mężczyzny, trzymał zakrwawioną szmatkę w ręce. Szybko rozglądnęłam się dookoła, byliśmy w jakimś mieszkaniu ale nie potrafiłam dokładnie opisać tego miejsca gdyż nie bardzo mogłam się poruszać.

-Dlaczego to robisz ?

Przestraszyłam się własnego głosu, mocno zachrypły wręcz nie słyszalny.

-Dlaczego ? Bo poświęciłem na Ciebie zbyt dużo czasu a ty nie dałaś mi nic w zamian.

-Nie rozumiem, Eric byłam z tobą szczęśliwa miałam wrażenie że ty też jesteś.

-Głupia, jak mogłem być szczęśliwy z taką kobietą ? Nie dawałaś mi się dotknąć, ciągle gadałaś o swojej córce którą zrobił Ci inny facet. Mam tego dość.

-To nie jest powód do masakrowania mojego ciała i więzienia mnie.

-Chcę wziąć co moje.

I to jest najbardziej przerażające, że może zrobić co chce a ja będę bezbronna. Dotychczas powstrzymywałam łzy jednak myśl że już nigdy nie zobaczę rodziny sprawiła że straciłam poczucie rzeczywistości, po za tym nadal nie wiedziałam co z moją córką, nie doczekałam się przecież wyników badań. 

-Nie zabije Cię, pobawimy się trochę i zostawię Cię samą.

Krzyknęłam głośno, mając resztki nadziei. Poczułam ręce mężczyzny na szyi.

-Jeszcze raz, a zmienię zdanie.

Zamilkłam, chłopak poklepał mnie po policzku, zakneblował i odszedł. Wyszedł z mieszkania.

Zaczęłam gorączkowo się rozglądać, nie mam za wiele czasu, chłopak w każdej chwili może wrócić. Łóżko na którym jestem ,znajduje się w takim miejscu że jeśli trochę się wysilę widać drzwi wejściowe.W pokoju są dwa okna, nie bardzo pomocne bo z kratami. Naprawdę nie ma dla mnie nadziei. 

Minęła noc a chłopak nadal się nie pojawił, przyszedł dopiero nad ranem. Rozwiązał mnie- tak że mogłam usiąść. 

-Siedź spokojnie,jedna kulka i nie żyjesz.

Nie ruszałam się, zauważyłam że mam coś w kieszeni spodni, przypomniało mi się że przed wyjazdem do szpitala brat dał mi swój stary telefon, możliwe że powodem dlaczego wciąż go miałam w kieszeni był fakt że Eric zepsuł mój i myślał że w takim krótkim okresie czasu nie zdobyłabym innego. Próbowałam po niego sięgnąć ale usłyszałam kroki, mężczyzna wszedł do pokoju z tacką z jedzeniem.

-Jedź masz 10 minut.

Tak też zrobiłam, zaczęłam jeść, kiedy skończyłam chłopak z pistoletem przy mojej głowie znów kazał mi się położyć aby mógł mnie przywiązać. Napięłam wszystkie mięśnie,tak mocno jak mogłam, kurs samoobrony stał się w tym momencie bardzo pomocny. 

-Na razie muszę Cię zostawić samą księżniczko, ale wrócę niedługo. 

Pocałował mnie w czoło i wyszedł.

Od razu się rozluźniłam, poczułam jak liny stają się mniej napięte, zajęło mi sporo czasu aby uwolnić rękę z uwięzi. Pierwsze co zrobiłam to wysłałam moje namiary  bratu, dziękowałam Bogu że komórka nie jest na tyle stara że nie odbierałaby GPS. Następnie uwolniłam resztę ciała z lin. Kiedy wstałam z łóżka usłyszałam otwieranie drzwi, zaczęłam panikować, wzięłam do ręki pierwszy lepszy przedmiot który mógł nadawać się do ataku, kiedy chłopak wszedł do mieszkania, zamachnęłam się mocno i uderzyłam go z zaskoczenia. Eric był zamroczony, wykorzystałam sytuację i wybiegłam z mieszkania, jednak chłopak pognał za mną. Zbiegając po schodach krzyczałam jak szalona mając nadzieje na czyjąś pomoc. Chłopak złapał mnie za włosy i mocno pociągnął do tyłu tak że upadłam na schody, nie poddałam się i uderzyłam go mocno w krocze. Szybko się pozbierałam i zeskakując kilkanaście schodów na raz biegłam przed siebie. Widziałam już drzwi wyjściowe z budynku, kiedy poczułam rozpruwający ból w lewym barku, przyłożyłam tam dłoń, była cała czerwona. Wtedy usłyszałam jeszcze więcej wystrzałów jednak już nic nie poczułam. Zobaczyłam znajomą twarz jakiegoś mężczyzny, zdecydowanie nie Erica po czym straciłam przytomność.

GDragon

Przez cały lot do Ameryki modliłem się, nie należę do najbardziej zagorzałych chrześcijan ale w tym momencie czułem że to jest jedyna moja nadzieja. Z lotnika miał odebrać nas ktoś z rodziny Miry. Przy wyjściu zobaczyłem mężczyznę z koncertu Cl, tego samego z którym Mira się przytulała, trzymał w ręce karteczkę z nazwiskiem mojego menadżera. Kiedy nas zobaczył szybko do nas podszedł, widać było że dłuższy czas nie odpoczywał.

-Johnny brat Miry miło mi panów poznać.

-Brat ?~popatrzyłem na chłopaka zszokowany, po pierwsze mówił po Koreańsku bez akcentu a po drugie nie był chłopakiem Mir, zatkało mnie.

-Tak brat, jakiś problem ?

-N..ie , dziękuje że po nas przyjechałeś.

-Proszę za mną.

Wziął nasze walizki, i zaprowadził do dużego czarnego vana, kiedy wszystko spakował mogliśmy ruszyć.

-Mógłbyś wyjaśnić mi co się stało ?

-Szczerze mówiąc, nie mogę sobie uświadomić tego że unnie została porwana. (...)Oglądnęliśmy wideo z kamer, to było straszne, ona tam na niego czekała, kiedy się do niej zbliżył nawet nie miała szans, uderzył ją czymś w głowę, od razu upadła, jednak nie zemdlała, wtedy chłopak zaczął ją przyduszać...

Zatrzymał auto na poboczu, wyskoczył z niego i zwymiotował. Jak ktoś ,mógłby, dlaczego ? Resztę drogi przebyliśmy w ciszy nie chciałem wiedzieć więcej. Zajechaliśmy pod sporych rozmiarów dom, rozpakowaliśmy się razem z menadżerem on poszedł załatwiać sprawy z prowadzeniem śledztwa a ja pojechałem spotkać się z rodzicami Miry. Wjechaliśmy na czwarte piętro,pediatria. Byłem niesamowicie zdenerwowany, miałem poznać jej rodziców i córkę. Szkoda że w takich okolicznościach.

Kiedy weszliśmy do sali, oczy dwójki starszych ludzi spoczęły na naszych postaciach. Nie wyglądali jak ludzie których widziałem na koncercie CL, byli niewyspani, zapłakani.

-Dzień Dobry mam na imię Kwon Ji-yong

-Dzień Dobry dziecko.

Mama Mir podeszła i mnie przytuliła, jej tata podał mi dłoń.

-Jesteśmy niesamowicie wdzięczni że tu przyleciałeś i chcesz nam pomóc.

-Nie macie za co naprawdę.

Uśmiechnąłem się ciepło, naprawdę ta sytuacja była tak nierealna że czasami zastanawiałem się czy ja przypadkiem nie śpię. Moje rozmyślenia przerwał płacz dziecka. Zwróciłem wzrok w stronę okna i małego łóżeczka które się przy nim znajdowało. Leżała w nim dziewczynka, nie mogłem uwierzyć temu co widzę. Podszedłem bliżej nie słysząc już nikogo i niczego. Byłem w własnym świecie. To dziwne uczucie bezgranicznej miłości wypełniło mnie całkowicie. To była córka mojej największej miłości, może dlatego-zresztą sam nie rozumiałem dlaczego to dziecko wywołało u mnie takie emocje.

OnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz