*11*

173 6 0
                                    

*Jessika*

Po tym jak Hope po prostu znokałtowała przeciwnika, wszytko się skończyło "normalnie" (w naszym przypadku oczywiście).

Następnego dnia obudziło mnie czaskanie w kuchni. Wyparowałam jak poparzona z łóżka i prawie zleciałam ze schodów, tak się wystraszyłam. Myślałam, że coś się stało, ale jak weszłam do kuchni i zobaczyłam co tam się dzieję... Miałam ochotę go zamordować. Kogo? Devries'a. Stał przy blacie kuchennym z jakąś laską (przy okazji miazdżyła swoim wielkiemu sadłem nasz piękny blat) i się dosłownie połykali. Ta ździra mnie zauwarzyła jak stoję na pół naga (moja dziesiejasza piżama składa się przydłurzawej koszulki i majte), odsunęła się od niego i zaczęła się śmiać. ZE MNIE! Leondre zaskoczony jej zachowaniem odwrucił się i zamarł przez parę sekund, ale potem zaczął zwijać się ze śmiechu.

- I co cię tak bawi?! - wrzasnęłam zdenerwowana.

- Ty. - no co za popieprzeniec jeden. Pokazałam mu środkowy palec i już spokojnym krokiem poszłam do swojego pokoju.

Swoją drogą ciekawe , czy Hope jeszcze śpi. W tym pośpiechu nawet w stronę jej łóżka nie spojrzałam. Wchodzę do pokoju i co wiedzę...? Nikogo. Najwyraźniej jej już nie ma. Glebłam się na łóżko i wziełam telefon do rąk w celu sprawdzenia godziny i social mediów. CO?! Jest dopiero 08:16! A jej już nie ma (!!!), on się właśnie połyka się z tą dziwką! Dobra, pieprzyć ich... Podeszłam do szafy i... Codzienny problem... Co ja mam dziesiaj założyć?  Moja szafa mieści więcej ubrań niż ludzi w Port Talbot. Ale po dłuższym namyśle zdecydowałam się na:

oszłam do łazienki, wykonałam poranną rutynę i zeszłam na dół

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

oszłam do łazienki, wykonałam poranną rutynę i zeszłam na dół. Szczerze... To mam w dupie tą laskę i Leo. JESTEM GŁODNA! I to się liczy najbardziej.

Kiedy zeszłam że schodów i spojrzałam w stronę kuchni nikogo tam nie było. Uff... Mimo tego, że mnie to nie obchodzi to nie mam ochoty oglądać ją się mizdrzą. Podeszłam do szafki i wzięłam z niej paczkę pładków miodowy, które wsypałam do miski i zalałam mlekiem. Zjadłam w samotności i powędrowałam spowrotem do pokoju. Usiadłam się na panelach i oparłam o moje łóżko. Wzięłam słuchawki i podłączyłam do telefonu zatapiając się przy tym w pierwszych dzwiękach mojej ulubianej piosence (media). Słichałam muzyki około 2h. O kurde! Że ja tyle usiedziałam na jednym miejscu...!

Po wspomnianych już wcześniej 2h do mojego pokoju weszła babcia. Nie od razu zauwarzyłam jej obecność, więc musiała mnie szturchnąć bym zwruciła na nią uwagę.

- Tak? - zapytałam ściągając jednocześnoe jedną słuchawkę i spoglądając na nią (babcię).

- Słuchaj... Muszę pilnie wyjechać w sprawach służbowych...

- No iii... - specjalnie przeciągłam "i", ponieważ chciałam mieć wszystko "podane na talerzu".

- I jestem zmuszona zotawić całą waszą trókę samą w domu... - widać, że się mocno tego obawia. - Mam nadzieję, że... - nie dokończyła, bo ja doskonale wiedziałam do czego zmierza.

- Tak, tak, wiem... Będziemy grzeczni. - uśmiechnęłam się uroczo tak, aby było to bardziej wiarygodne.

- Dobrze... Więc tak... Jedzenia wystarczy wam na cały weekend i pieniądze są w skrzynce na lodówce... Ja się już spakowałam i za 5 min przyjedzie po mnie taxi... Hope już wie, że wyjeżdżamy...

- Zaraz, zaraz wyjeżdżasz na weekend? - a ja myślałam, że od razu na cały tydzień... A dobra tam, dobre i  to.

- Tak. Jakby coś się działo, to wystarczy jeden telefon i zaraz jestem. - przytakłam głową i w tym samym momencie podjechała taksówka pod nasz dom i zaczęł trąbić. Babcia w pośpiechu rzuciała mi tylko krutkie "Pa" i już jej nie było...

Witam was! Z góry bardzo przepraszam za możliwe błędy. Jak wam się podobał rozdział to bardzo bym prosiła o zostawienie komentarza i gwiazdki. Do następnego!!!

Żegnam!

Fucking Bastard [L.D]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz