Jak to było? Brett

2.4K 107 3
                                    

- Jak można pomylić tak łatwe pojęcia, panno Dunbar?

- Przepraszam panie profesorze...

Dzwonek zagłuszył twoją dalszą wypowiedź. Spojrzałaś na nauczyciela i wiedziałaś, że bez kozy się nie obejdzie.

- Dunbar, zostajesz dziś w kozie, u trenera Finstocka.

"Przepięknie, czyli nie ucieknę! Czemu się nie nauczyłaś [y/n], czemu?!"

Zrezygnowana pokiwałaś głową i wstałaś z krzesła. Zostały ci jeszcze dwie lekcje, ale że doszła jeszcze koza, trzy.

Przebyłaś je z wielkim bólem serca. Spóźniona na spotkanie z przyjacielem, rzuciłaś się biegiem do domu, po drodze pisząc jeszcze wiadomość. Wleciałaś do domu zdyszana, przy okazji prawie potrącając Liama.

- Wybacz spieszę się.

- Z kimś się umówiłaś?!

Zatrzasnęłaś drzwi swojego pokoju i zaczęłaś się przebierać. Po tym maratonie, miałaś ochotę tylko się położyć. Ale obiecałaś spotkanie, a ty dotrzymujesz obietnic. Zbiegłaś z powrotem na dół i omijając brata, krzyknęłaś odpowiedź na zadane wcześniej pytanie.

- Z Brettem!

- CO?! [y/n], wracaj!

- Za późno!

Wybiegłaś w dalszą podróż. Miałaś się spotkać z Brettem przed starą fabryką. Prosił byś weszła do środka i nie zdziwiła się, gdy wewnątrz zastaniesz jego stado.

Pół godziny. Pół godziny, zajęła ci twoja "krótka" wyprawa. Szara, opuszczona fabryka stała jak wół i czekała na ciebie z lekko uchylonymi drzwiami. "Raz kozie śmierć". Ruszyłaś przed siebie, i praktycznie w tym samym miejscu się zatrzymałaś. Co było powodem? Dziewczyna która biegła w twoją stronę. Niska blondynka z wielkim uśmiechem na twarzy.

- [y/n]!

- Lori!

- Chodź.

Dziewczyna chwyciła cię za rękę i pociągnęła za sobą. Otworzyła drzwi i wprowadziła cię w ciemność.

Po pięciu minutach drogi w ciemnościach, weszliście w salę, której oświetleniem zajmowało się około pięć żarówek. W progu stała niska czarnowłosa kobieta. Uśmiechała się do ciebie.

- To jest [y/n]?

- Yhym. [y/n] poznaj Satomi, naszą alfę.

- Dzień dobry. Miło panią poznać.

- Uprzejma. To już wielki plus. Możemy we dwie się przejść i porozmawiać?

Pokiwałaś głową. Bałaś się czego może dotyczyć ta rozmowa. Nigdy nie wiesz co się stanie. Ruszyłaś za kobietą z powrotem na dwór. Przez pięć minut zalegała między wami cisza.

- Więc, [y/n], jesteś siostrą tego Liama Dunbara?

- Pani też będzie mnie z nim porównywać? Tak to mój brat, nie da się zaprzeczyć, charakterki mamy bardzo podobne.

Kobieta uśmiechnęła się szerzej.

- Nie będę was porównywać. Bardzo chciałam się dowiedzieć, z kim spędza tyle czasu Brett. Ponoć nie za bardzo dogaduje się z Liamem, ale widzę, że z jego siostrą jest inaczej. Dużo o tobie opowiadają z Lori.

Wsłuchiwałaś się w to co mówiła. Po raz pierwszy stado twoich przyjaciół poznało cię szybciej niż ty ich. I to z jakimi szczegółami!

- Powiem ci w sekrecie, że ani Lori, ani Brett nie byli w takim humorze już od dawna. Zmieniasz ich życie na lepsze.

- Mówi mi pani tyle komplementów, a ja nawet na jedno z nich nie zasłużyłam. Jak dla mnie to oni zmieniają moją życiową rutynę. Nigdy nie miałam takich przyjaciół, jakich mam w nich, czy w bracie i jego przyjacielu.

- Skromna, nieśmiała, uprzejma i inteligentna. Dziecko, kiedyś taka kobieta, jaką jesteś była uważana za jeden z cudów. Rzadko się zdarzała. Kiedyś, ba nawet teraz, niektóre kobiety pociąga ilość pieniędzy na koncie mężczyzny, niż on i jego charakter.

Spłonełaś rumieńcem. Czemu tak wiele osób, ma prawie to samo zdanie? Weźmy taką Kirę. Urocza dziewczyna, potrafiąca o siebie zawalczyć. Jej tak nie komplementują, jak ciebie teraz. A czemu? Mają więcej lepszych przykładów na nią.

- Czemu pani mi to wszystko mówi?

- Znajdź szczęście dziecko, które jest blisko. Nawet bliżej niż myślisz.

- [y/n]!

Westchnęłaś z ulgi w duchu. Nareszcie wyszedł. Brett biegł w waszą stronę, a,zaraz za nim biegła jego siostra.

- Dziękuję Satomi, że zajęłaś się [y/n].

- Ależ żaden problem. Chyba miło nam się rozmawiało?

Uśmiechnęłaś się i pokiwałaś głową.

- Bardzo miło, dziękuję za tą rozmowę.

Dalej z wielkim uśmiechem Satomi odwróciła się i wróciła do budynku.

- Do zobaczenia, [y/n]. Widzimy się niedługo.

Lori poszła w kroki alfy swojego stada i zniknęła za żelaznymi drzwiami. Spojrzałaś na blondyna.

- Idziemy?

- Idziemy.

Chłopak chwycił cię za rękę i ruszył biegiem w las. Znalazł waszą ścieżkę i dopiero wtedy puścił twoją dłoń. Tak samo jak w przypadku Satomi wasza cisza trwała pięć minut.

- Liam chyba nie jest za bardzo zadowolony, z naszej przyjaźni.

- Obchodzi cię to? Bo mnie nie. Liam nie będzie decydować z kim się mam przyjaźnić, a z kim nie.

Na jego twarzy zawitał uśmiech, przez co twoje serce szybciej zabiło. Uwielbiasz go gdy jest wesoły.

- Powiem ci, że chyba liczyłem na to, że tak powiesz. Chciałem ci coś powiedzieć...

Czekałaś na to co ma do powiedzenia. Nie śmiałaś mu nawet przerywać.

- Bo widzisz [y/n], przyjaźnimy się na tyle długo, bym zdążył coś poczuć. Coś więcej niż przyjaźń.

Pytałaś się siebie, czy aby dobrze zrozumiałaś. Czy on powiedział właśnie, że się w tobie zakochał?

- Brett...

- Tak, zapewne dobrze zrozumiałaś. Powiedziałem nie wprost, że mi się podobasz. Nie mogę tego ukrywać.

Uśmiechnęłaś się i rzuciłaś na chłopaka, przez co oboje wylądowaliście na ziemi. On trzymał cię w talii i mocno do siebie przyciskał.

- I tak forów na torze nie dostaniesz, przez to.

- Nie? Jakoś to przeboleję.

Zaśmiałaś się. Na co właściwie czekałaś? Kto to wie. Zbliżyłaś się do chłopaka i złączyłaś wasze usta w namiętnym pocałunku. Gdy oddaliliście się od siebie, chłopak zagadnął cię.

- Teraz to Liam na pewno się z tym nie pogodzi.

- Musi zmienić w takim razie siostrę, bo ja z tego związku nie zrezygnuję nigdy w moim nastoletnim życiu.

- Tylko nastoletnim? Mam cię zamiar przetrzymać przy sobie, co najmniej do śmierci.

Razem zaczęliście się śmiać. Kolejny krótki pocałunek i dalej kontynuowany spacer po lesie.

Teen Wolf Preferencje & Imaginy Where stories live. Discover now