ODCINEK III

76 7 2
                                    

                                                  PROBLEMY

                                                            I

Stół był jakiś niewyraźny, krzywy. Kolejny kufel cesarskiego piwa smakował wybornie, tak samo jak poprzednie cztery. Oparty o ladę długouchy o rdzawych włosach do ramion pił, nie znając umiaru. Wyglądał biednie; brudne spodnie ze zwierzęcej skóry, cienka szarawa koszulka, kilkudniowy zarost na brodzie i policzkach. Nie szukał zaczepki, ale po takiej ilości alkoholu zachowywał się na tyle głośno, że inni bywalcy karczmy mieli go autentycznie dość. Zresztą niewiele było im trzeba, w końcu obcy był nieznajomym elfem, a i oni nie przyszli do szynku, aby rozmawiać o filozofii. W końcu podszedł do niego chudy, przygarbiony wąsacz w brudnych łachmanach.

- Te, kolego - powiedział, spoglądając na elfa spode łba. - Jak się nie umie pić, to się nie pije.

Elf nie odpowiedział. Popatrzył się szeroko otwartymi oczami na sumiaste wąsy człowieka i czknął mimowolnie, po czym uniósł ponownie kufel z piwem. Garbaty nie wytrzymał i szybkim ruchem wytrącił naczynie z ręki Bosmera. Gliniana konstrukcja uderzyła w ścianę, rozbijając się na kawałki. Obok stało już dwóch groźnie wyglądających osiłków. Karczmarz tylko się uśmiechnął, wycierając kurz z butelki najdroższego wina; widocznie dawno nie było tu żadnej atrakcji.

- Elfie - powiedział cicho jeden z drabów, stojąc tuż za siedzącym na taborecie Bosmerem - jak się obywatel cesarski pyta, odpowiadasz, rozumiesz? Tu nie puszcze, tu Cesarstwo, rozumiesz?

Endoriil patrzył na swoją dłoń - nie rozumiał jeszcze, jakim cudem nie ma już w niej kufla, a co dopiero tego, co mówili garbaty i drab. W tym momencie z obskurnej toalety wyszedł jego towarzysz w wyblakłej fioletowej szacie.

- Pytam się, draniu, czy rozumiesz. - Drab prężył się, unosząc głos. Kątem oka dostrzegł Khajiita i odezwał się do niego, mimo że ten zgrabnym ruchem skierował się do wyjścia z karczmy. - Ejże, gdzie to się wybieracie? A kto zapłaci za tego elfa? Zdaje się, że razem przyszliście.

- Panowie, on o spokój prosi. Nie szuka zaczepki. - Ri próbował się wyłgać. - Pieniędzy nie ma, żeby opłacić elfa, ale my podróżnicy, a podróżnika na szlaku bić to grzech. Pomagać należy. Dogadamy się jakoś, on wierzy.

Karczmarz spojrzał na dwóch drabów, najwidoczniej dobrze mu znanych, i wyszedł bez słowa na zaplecze, uśmiechając się pod nosem. Zanim Khajiit się zorientował, dostał dwa ciosy w brzuch, kopniaka z kolana w nos, po czym poleciał do tyłu, wpadając z impetem na stół, który w wyniku tego zdarzenia rozleciał się w drobny mak. Pijany elf zaśmiał się radośnie, ale chwilę potem dwóch osiłków chwyciło go, a garbaty wąsacz uderzał, to prawą, to lewą pięścią w brzuch Bosmera, który przestał się śmiać. Kilka sekund później dwaj podróżnicy wylądowali twarzami w błocie przed karczmą z szyldem: "Pod Podmokłym Prosiakiem". Teraz Ri' Baadar zrozumiał znaczenie tej nazwy. W mieście cały czas padało, a do jego towarzysza, Endoriila, podbiegł właśnie nieduży wieprzek, obwąchując z pewnością nie pierwszego już pijaka w swoim życiu.

Adan i Wesley przechodzili obok, przeliczając monety, które dostali za sprzedaż ziemniaków na rynku miasteczka Septimia, w którym się znajdowali. Dostrzegli swojego szefa siedzącego w kałuży błota i sprawdzającego stan uzębienia. Nie miał już prawego górnego kła, teraz poczuł, że lewy mocno się rusza. Spojrzał z wyrzutem w stronę elfa, który wpakował go w tarapaty; ten leżał na plecach i chrapał głośno i przeciągle. Wydawało się, że smacznie spał. Bracia podeszli.

TheElderScrolls: Taki LosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz