#7 Pszczółki w salonie

172 28 3
                                    

Przez 3 godziny przekonywałem mamę, aby Yvette mogła z nami zamieszkać. Udało się! Zgodziła się. Aby Frosty mógł zamieszkać, musiałem gadać półtorej godziny...
Chcąc objawić tą radosną wiadomość, musiałem przerwać naszym "gołąbkom" rozmowę.
-Dobra, skończyłem-powiedziałem.
-I co?-zapytali chórem.-Zgodziła się?
-Nie po to błagłem ją 3 godziny, aby się nie zgodziła...
-Jeej!-Yvette rzuciła się na mnie.-Dzięki.
-A gdzie ona będzie spać?-zmartwił się Frosty.
-U ciebie. Przecież nie u mnie.
------------------------------------------------------------------------------
-Po cholerę musiałeś iść do tego sklepu?!-wrzeszczałem do Bena.
Zgubiliśmy się. Znajdowaliśmy się w tej części miasta, której kompletnie nie znaliśmy. Ciemne, wąskie uliczki były na każdym kroku. Mieliśmy z parku iść do domu, ale Frosty musiał gdzieś iść, a nie chciał iść tam sam. Trafilibyśmy do domu, gdyby stała różowa chatka Yvette. Niestety, została ona zmiażdżona przez meteor, przez co nie mieliśmy punktu orientacyjnego. Słońce jeszcze świeciło dość jasno, ale powoli zapadał wieczór.
-Może odpalicie GPS-a i powoli dotrzemy do domu?-podsunęła Yvette.
-Możemy, ale pada mi bateria-oznajmił Frosty.-Craze, może ty?
-Nie mam nawigacji w telefonie. Usunąłem ją przez pomyłkę.
-A ja nie mam zasięgu-dorzuciła dziewczyna Bena.
-Musimy się kogoś spytać o drogę-wymyślił Frosty.
-Kogo niby? Tu nikogo nie ma!-powiedziałem.
-Może dojdziemy do krateru Yvette i z tamtąd dojdziemy do domu?-zaproponował Ben.
-Od kiedy mam swój krater?
-Od dzisiaj. Od upadku meteorytu-odpowiedział.
------------------------------------------------------------------------------
W końcu doszliśmy do domu. Nadszedł czas na wyjaśnienie Yvette, co gdzie jest. Nigdy tu nie była. Od razu niedaleko wejścia był mój pokój. Na ukos był salon. Stało tam akwarium mojego taty oraz kanapa i fotele w żółto-czarne pasy (jak to określiła Yvette, takie "pszczółki"). Były one zwrócone w stronę telewizora. Kawałek dalej były pokoje moich rodziców, do których lepiej nie zaglądać... Naprzeciwko nich była kuchnia. Czarno-szare szafki ułożone na kształt litery "u" były zawalone różnymi gratami. Naprzeciwko szafek (i okna przy okazji) stała lodówka. Na wprost kuchni był drugi salon (nie wiem po co) z szarym narożnikiem i wejściem na ogród. Wróciliśmy w okolice wejścia do domu, w pobliżu którego był dawny pokój gościnny, aktualnie zakątek Frosty'ego. Miał jasnorożowe ściany (Yvette je polubiła). W okolicach wejścia do pokoju stało biurko, na którym leżał laptop Bena. Naprzeciwko było kilka białych szafek i podwójne łóżko z szarą pościelą. Yvette zagościła się w pokoju, potem wszyscy poszliśmy spać.

Jet Crew:Pierogi rain [PORZUCONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz