Nad głową tykają mi zegary,
I mam wrażenie, że chcą zabić we mnie te zamiary,
Im dłużej patrzę na stare tarcze,
Tym bardziej z nieszczęścia walczę.
Ile to lat już? Jeden, pięć czy jedenaście?
Światło nade mną w końcu zgaście.
Dla mnie już nie ma nadziei,
Nie chcę doczekać niedzieli.
Umieram z każdym ruchem,
Niedługo będę tylko upiorem, smutnym duchem.
Nie będę nikogo nawiedzał, może sam siebie,
Bo, mój Danielu, brakuje mi ciebie.
Miłość nie radość, to do przewidzenia,
Chwila radości, lata cierpienia.
Jestem specjalistą w umieraniu,
Uczucia śmierci doświadczaniu,
A jednak wciąż żyję, wciąż bije moje serce,
Bo wciąż ktoś jeszcze mnie łapie za ręce
"On wróci, ty durniu, uwierz mi proszę,
Bo jak ty się smucisz... tego nie znoszę!"
Jej jęk mnie nie obchodzi
Czemu ten czas próby nie przechodzi?
Napiętnowany jestem w miłości,
Ze smutku łamią się kości.
CZYTASZ
Wiersze z tęsknoty spalone
PoetryDanielu, nie mogę spłonąć, los nie daje mi wytchnienia. Próbowałem też spalić moje wiersze o tobie, jednak część z nich uciekła wraz z wiatrem. Oto one. Kocham cię, Amadeusz