44 Rozdział

3.3K 138 20
                                    

Samanta:

Mija kolejny tydzień, a ja wróciłam do starych nawyków. Przez ten telefon całkowicie się załamałam, nie wychodzę praktycznie w ogóle z pokoju. Płaczę co noc, a w dzień tylko śpię, albo dostaję napadów furii. Czuję się bezsilna, ciągle zastanawiam się co byłoby gdybym to ja odebrała. Nie ukrywam był dla mnie kimś ważnym w moim życiu, takimi wakacjami na Hawajach. Bryzą kojącą i bardzo przyjemną, a teraz nie ma go a ja nie potrafię się z tym pogodzić. Z resztą, nawet jeżeli by wrócił to i tak nie potrafiłabym mu wybaczyć, jest jak obcy dla mnie człowiek. Myślałam, że go znam jednak myliłam się, ale to nie zmienia faktu że jestem w rozsypce. Nick starał się mnie przeprosić, ale bez skutecznie. Jestem taka wściekła on nic nie rozumie, kto to dla mnie był. Jest chyba już południe, a ja nadal gnije w tym łóżku. Jak zwykle nie mam zamiaru wstać, tylko jeszcze bardziej zakopuję się w kołdrze. Wszystko jest mi takie obojętne, nawet nie wiem co u moich przyjaciół. Za każdym razem kiedy któreś z nich chciało do mnie wejść, rzucałam w nich poduszkami i krzyczałam, a później kiedy zostawałam sama zanosiłam się płaczem. Nie pojmuje już nawet swojego zachowania, ale ból jest taki nieznośny. Miłość bez cierpienia, to nie miłość. W takim razie ja jej nie chce niech ktoś ją zabierze, nie chce cierpieć. Jestem za to za słaba, nie mam w sobie wystarczająco dużo siły. Nie jem od paru dni, czasami jedynie napije się wody dlatego jestem taka słaba. Po prostu nie mam apetytu, albo po prostu nie chce mi się żyć. Leżałam, jak zwykle kiedy do mojego pokoju otworzyły się drzwi. Nie mam już nawet siły rzucić kogoś poduszką, więc leże w bez ruchu. To Amanda, usiadła przy mnie na łóżku i zaczęła głaskać mnie po głowie.

- Wyjdź stąd.- wyszeptałam, nie potrafiłam głośniej powiedzieć. Mój głos był zachrypnięty od płaczu i słaby od nic nie jedzenia.

- Nie, kochanie koniec tego! Wyglądasz jak trup tak nie może być! Masz 10 minut na zebranie się z łózka, jeżeli nie zejdziesz to ja cię ubiorę!

- Ale...

- Nie ma ale!! Zabieram cię do centrum handlowego, musisz się odciąć od samotności, zacznij żyć. Zrozum słońce jego już nie ma, zacznij żyć, narazie wyglądasz jak trup! Daje ci czas i zaraz widzę cię na dole. Nie możesz rozpaczać całe życie!- ucałowała mnie w czółko i zdarła ze mnie kołdrę, spojrzałam na nią wzrokiem zabójcy,ale niestety nic to nie dało. Wyszła z pokoju. Niestety nie mam wyboru, widzę że Amanda mówiła poważnie, więc nie zostaje mi nic innego niż wstać i jechać z nią. W końcu zwlekłam się z łóżka, pierwsze co postanowiłam się umyć, przy przy okazji umyłam swoją głowę. Wyszłam z kabiny wytarłam włosy ręcznikiem, następnie posuszyłam je trochę. Ubrałam jakiś komplet bielizny, następnie założyłam na siebie czarne legginsy i białą tunikę. Do tego wzięłam białe trampki, miałam rozpuszczone włosy. Delikatnie przypudrowałam twarz i wyszłam ze swojego dotychczasowego życia. Amanda siedziała na kanapie razem z Stevem i niestety również z Nickiem.

- Boże malutka wyglądasz jak trup, po za tym ledwo chodzisz.- podszedł do mnie mój przyjaciel i mocno mnie przytulił.

- To nic takiego nabrałabym siły w moim pokoju, ale ktoś każe mi jechać na zakupy.- właśnie starałam się zabić Amandę wzrokiem, kiedy ktoś się odezwał.

- Dobrze ci zrobi wyjście do ludzi.- odezwał się Nick.

- Czy ktoś cię pytał o zdanie?!- wysyczałam w jego stronę, a on zaczął się śmiać na co zmarszczyłam brwi.

- Nie potrzebuje twojej zgody żeby się odezwać.- podszedł do mnie bliżej, już miałam coś powiedzieć, ale Amanda mnie wyprzedziła.

- Dobra chodźmy.- pociągnęła mnie w stronę samochodu. Po chwili byliśmy już w środku, ale ona nie zapaliła auta tylko patrzyła się na mnie.

- No co?- zapytałam się.

- Obiecaj mi, że zaczniesz żyć. Chociaż będziesz chodzić na spacery,  cokolwiek.- przewróciłam oczami.- Mówię na poważnie obiecaj mi! Martwię się!- jej głos przepełniony był żalem i zmartwieniem. W moich oczach pojawiły się łzy, a ona mocno mnie przytuliła. Oderwałam się od niej i starłam łzy ze swoich policzków.

- Postaram się, naprawdę.- w końcu jej odpowiedziałam.

- Ja ci w tym pomogę, chodź jedziemy już dobrze?- kiwnęłam tylko twierdząco głową, nie miałam już siły na słowa. Podróż minęła w ciszy, w sumie cieszyłam się z  tego. W końcu podjechaliśmy na parking i wysiedliśmy. Skierowaliśmy się do centrum handlowego i momentalnie poczułyśmy falę ciepła. Zaczęło się włóczyłyśmy się po sklepach,  w sumie nie było tak źle. Dawno nie spędziłam z nią czasu. Weszliśmy do jednego z moich ulubionych sklepów.

- Trzeba ci coś w końcu kupić.- puściła do mnie oczko, a ja uśmiechnęłam się do niej. W końcu dotarłyśmy do kasy, kupiłam sobie białe spodnie idealnie wpasowane do mojej figury i beżową bluzkę na szerokich ramiączkach. Do tego wszystkiego wybrałam buty Nike w odcieniu mlecznej kawy.  Przyznaje byłam zadowolona ze swoich zakupów, później poszłyśmy do kawiarni gdzie trochę odetchnęłyśmy. Nurtowało mnie parę pytań więc postanowiłam je jej zadać.

- Jak tam z tobą i Stevem?- zapytałam prosto z mostu.

- Dobrze, jest świetnym chłopakiem.- puściła do mnie oczko.

- Ale twoim?- pokiwała twierdząco głową, a ja jej pogratulowałam. Dowiedziałam się jak świetnie im się układa i przyznam trochę smutno mi się zrobiło, że ja nie mam tego szczęścia.

- Masz kontakt z Brandonem?- nie wiem czemu o to zapytałam muszę to po prostu wiedzieć. Ona zmarszczyła brwi.

- Nie powinnyśmy o nim mówić.

- Wiem, ale chce tylko się dowiedzieć w końcu to twój brat. Więc?

- Tak piszemy co jakieś 2 miesiące.

- To dobrze, że utrzymujecie kontakt.- uśmiechnęłam się do niej blado, a ona zmieniła temat. Siedziałyśmy jeszcze trochę, dzisiaj pierwszy raz od kilku dni coś zjadłam, było to tiramisu. W końcu wracałyśmy do domu, byłam już trochę zmęczona. Po kilkunastu minutach byliśmy już w mieszkaniu, podziękowałam jej i poinformowałam że jestem trochę zmęczona więc pójdę się położyć.  Otworzyłam drzwi do swojego pokoju i zamarłam. Na moim łóżku siedział ogromny pluszowy misiek. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, usiadłam za miśkiem i mocno się w niego wtuliłam. Na stoliku leżały róże i jakaś karteczka, powąchałam kwiatki, a następnie rozerwałam kartkę i zaczęłam czytać.

Wiem, że nie powinienem odbierać telefonu. Wszystko to moja wina, jedyne co mogę zrobić to powiedzieć kolejny raz PRZEPRASZAM.

Ps. Mam nadzieje, że lubisz misie i róże oraz niespodzianki.

       Nick.

Rzeczywiście podejmował wiele prób przeprosin,ale za każdym razem olewałam go. Postarał się, przyznaje trochę mi to zaimponowało. Zebrałam w sobie trochę odwagi i zapukałam do jego drzwi.

-Proszę!- usłyszałam zza drzwi. Wzięłam głęboki wdech i weszłam, on kiedy zobaczył mnie momentalnie wstał z łóżka i podszedł bliżej mnie. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Nick podszedł jeszcze bliżej mnie.

- Dziękuję.- wyszeptałam, miałam cichą nadzieję, że nie słyszał a ja kolejny raz stchórzę i wyjdę jakby nigdy nic.

- Przepraszam.- teraz to on wyszeptał, ta sytuacja była taka spójna że aż dziwna. Stałam nadal oparta o drzwi patrząc się w jego roziskrzone oczy.- Jesteś niezwykła.- powiedział i podszedł do mnie na tyle blisko, że nie miałam żadnego pola ucieczki. Następnie położył swoją rękę na mój policzek i zaczął gładzić go knykciem. Druga ręką objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. - Nie bój się śliczna, nie zrobię niczego czego nie chcesz.- mój umysł szalał i krzyczał NIE! Natomiast serce wygrywało wciąż słyszałam TAK,TAK,TAK... Więc ja zetknęłam się z naszymi wargami i złożyłam delikatny pocałunek był zupełnie inny, tak jakbym tego potrzebowała. Delikatnie ocieraliśmy się swoimi wargami, namiętność to to co właśnie poczułam. Odsunęłam się, a na moje policzki wkradł się rumieniec. On założył mi kosmyk za ucho i znowu złączył nasze usta...

Zaufaj mi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz