Ashley: Jack jaaaa, ja nie wiem czy powinnam, ale Ci wierzę...
W tym momencie chłopak się uśmiechnął i zaczął zbliżać by zrobić misia.
Ashley: Nie. – Powiedziałam z bólem bo wiedziałam, że to go zrani.
Jack.G: Ash...Dlaczego? – Powiedział na skraju.
Ashley: Bo nie chce kolejny raz wpaść w jakieś gówno, nie wiem czy dobrze robie, Jack ja potrzebuję czasu zrozum proszę.
Jack.G: Dobrze. – Powiedział spokojnym, wyrozumiałym głosem.
13.07 godzina 10.02
Nie mam pojęcia gdzie i jakim cudem się znajduje. Leżę w łóżku, w jakimś pokoju, a dokoła mnie chlew, ale ani jednej żywej duszy. Nigdzie nie mogę również znaleźć mojego telefonu. Troszkę spanikowana zaczynam myśleć co działo się wczoraj. Na pewno rozmawiałam z Gilinskym, a potem poszłam spać w busie i to jest ostatnie co pamiętam.
Gdy wstałam z wyrka automatycznie otworzyły się drzwi, a przez nie przebiegły dwa dzikusy które powaliły mnie na podłogę.
Ashley: Serio?? Dlaczego ja?? Dupa jeszcze nie przestała mnie boleć odkąd Jack mnie powalił. – Powiedziałam masując ją.
Te dwa dzikusy to oczywiście nie kto inny jak Aaron i Cameron. Jednakże moi drodzy to nie wszystko ponieważ za moment do pokoju przybiegł Matthew który na nieszczęście rzucił w nich, ale wszystko wylądowało na mnie balonem z wodą.
Ashley: Zajebiście, nie dość, że mi dupę połamać chcecie to jeszcze jestem mokra.
Matt: O kurwa Ashley, ja przepraszam to miało być w nich.- Wskazał na chłopaków.
Ashley: A co mnie obchodzi, że miało, trafiło we mnie, ty się lepiej oglądaj za siebie Espinosa. – Zagroziłam mu.
Chłopak uciekł gdzieś pędem.
Ashley: Dobra dzikusy gdzie my jesteśmy i jak ja się tu znalazłam?
Cameron: W hotelu, w Dublinie.
Ashley: Już?
Cameron: Tak. Odpowiadając na drugie pytanie to spałaś jak zabita więc Jack Cię tutaj przyniósł. – Imię Jack powiedział bardzo niewyraźnie i pod nosem.
Ashley: Jack?
Cameron: Mhm.
Ashley: Nie poderwał się pod tak grubą świnią?
Cameron: Aż sam się zdziwiłem.
Ashley: Mówicie wiec, że mamy cały wolny dzień tutaj w Irlandii w Dublinie ?
Aaron: Dokładnie tak.
Cameron: I w ogóle ominęło Cię śniadanie.
Ashley: I tak nie koniecznie je jadam.
Aaron: No więc czas tego dopilnować.
Ashley: Noooop nie trzeba.
Cameron: Trzeba, trzeba.
Ashley: Trzeba to was zabrać w supernowe miejsce.
Cameron: Byłaś tu?
CZYTASZ
It was always YOU / (Magcon)
FanfictionAshley Mendes wkrótce dołączy do grupy Magcon. Wreszcie znajdzie się wśród swoich, zyska przyjaciół. Jednak czy sława wyjdzie jej na dobre? Czy to nie będzie zbyt wiele? Czy w końcu odnajdzie miłość ? Jeśli tak to jak wielki piekło będzie musiała pr...