94.You are the captain of my heart ....

15 1 0
                                    

Mimo bólu mimo ,cierpień człowiek potrafi iść dalej pomimo sprzeczności jakie nim władaja, potrafi zmierzyć się z każdym wyzwaniem.
Teraz będąc tutaj z nią tak blisko jak nigdy czuję , że wszystko co do tej pory mi zaserwowała znika zostwiając po sobie praktycznie nie widoczny ślad.
Jesteśmy teraz jak czysta kartka papieru, która od teraz czeka na nowy zapis.
Jestem taką kartką i przyjmę wszystko co ona będzie chciała mi podarować.
Tak długo na nią czekałem , że aż zapomniałem jakie to zajebiste uczucie patrzeć na nią ,być tak blisko....

Możliwe , że każde z nas potrzebowało porządnego kopa w tyłek, żeby dostrzec siebie nawzajem od nowa od samego początku.
Owszem, kiedy sama wyszła z inicjatywą randki byłem w szoku ponieważ nie spodziewałem się z jej strony takiego kroku.
Kiedy oboje pedziliśmy na jej maszynie czułem nieograniczoną chęć zatrzymania tej chwili , to było coś....z pozoru zwyczajnego a jednak tak cholernie innego.
Nie potrafię do końca sprecyzować uczucia jakie wtedy mną szarpało.
Dawno temu ona obiecała mi tą przejażdżkę pamiętam to jak dziś ale nawet nie przypuszczałem , że to będzie tak odjechane uczucie.
Kiedyś też jeździłem na motorze ja i Marc, ale to coś innego.
Teraz z każdym dniem coraz bardziej rozumiem co czuł wtedy mówiąc , że ona posiada wszystko co kocha i wszystko czego się boi nawet kochając to.
Ona jest jeszcze bardziej szalona niż my obaj razem wzięci.
To tak jagby kroczyła po cienkiej linie, pomiędzy dwoma odległym całkowicie odmiennymi od siebie światami a jednak była w nich obu naraz.
Dziwne wręcz nie do opisania wrażenie.....ale tak cholernie ekscytujące , że aż zapiera dech w piersi.

Ten wieczór uświadomił mi dogłębnie , że nigdy nie będę w stanie przewidzieć tego co planuje , tego co ma w swojej ślicznej główce.
Ona sama w sobie jest niespodzianką w najlepszym wydaniu.
Jest bombą , której szukałem przez całe moje życie.
Patrząc na mnie uśmiechając się tak słodko chwyta mnie za rękę.....czuję jej ciepło i swoją niepochamowaną ochotę , żeby ją przy sobie zatrzymać....na zawsze.
Po ostatnich wydarzeniach nawet nie myślałem, że czeka mnie jeszcze coś takiego.
A teraz jestem poprostu tak cholernie szczęśliwy , że gotowy jestem iść za nią nawet na wojnę.

Nie potrafię ukryć uśmiechu na twarzy czego ona jest jak najbardziej świadoma.
Zerka na mnie zalotnie prowadząc mnie pomostem ,nadal trzyma moją dłoń jagby w obawie przed jej stratą.
Otaczającą nas ciszę przyrywa jej aksamitny głos.

- Jesteś gotowy Josh?
Zrobimy sobie mała wycieczkę....

- Tak.....jestem gotowy.
Pójdę za tobą.....wszędzie.

- Hmmm a jeśli chciałabym poprowadzić cię do piekła?
Jeśli trzeba by było walczyć?

- Żadne piekło nie będzie straszne jeśli ty będziesz obok.....
Dopóki nie poznałem ciebie, nie wiedziałem , że tak bardzo można chcieć o kogoś walczyć...

Wchodzi na pokład odwraca się w moją stronę jej wzrok przeszywa mnie niczym miliony igieł.

- Więc jesteś gotowy na walkę?

- Tak....na każdą.

- Więc walcz.....o mnie!
Walcz wtedy , gdy będę kazała ci się poddać.
Walcz nawet wtedy , gdy ogarnięta furią powiem ci, że cię nie kocham.
Walcz o mnie....szeptemi....pocałunkami...dotykiem.
Pod warunkiem, że jesteś na to gotowy, że tego chcesz.

- Wiesz , że jestem.
Chcę trzymać cię za rękę i śmiać się z twoich niewybrednych sarkastycznych dowcipów.
Być przy twoim boku , tulić na kanapie , patrzeć w oczy.
Rozmawiać o czymkolwiek i całować twoje usta.....każdego dnia.

Spuszcza głowę z lekkim uśmiechem poczym ponownie spogląda mi prosto w oczy.

- Wejdź na pokład Josh.
Popłyniemy w rejs , który może wyjaśni wiele między nami.....
Porozmawiamy tak jak powinniśmy porozmawiać już dawno.

Tak też robię zdaje się całkowicie na nią.
Odbijamy od pomostu kierując się w głąb ciemnej już wody.
Widok jest naprawdę nieziemski gwiazdy wypływają na niebo jest ich coraz więcej ,nigdy nie widziałem czegoś takiego.
Ta chwila jest magiczna wszystko co teraz nas otacza jest magiczne wiem, że ten wieczór zmieni bardzo wiele czuję to.
Czuję, że odzyskuje panowanie nad swoim rozpieprzonym życiem, że odzyskuje moją Michell.

Za nami znikło kompletnie wszystko Michell kieruje jachtem w głąb wody i zatrzymuje się.
Jesteśmy teraz otoczeni tylko przez wodę i gwiazdy, których jest coraz więcej.

- Chodź zapraszam Cię na kolację....

- Tutaj?

- Tak tutaj.

Ponownie chwyta moją dłoń i prowadzi pod pokład.
Jestem pod wrażeniem całego tego planu ale kolacja tutaj ?
Kiedy ona zdążyła to wszystko ogarnąć?
Ta dziewczyna to totalna zagadka ,ale podoba mi się to coraz bardziej.
Kiedy wchodzimy pod pokład widzę pięknie urządzone pomieszczenie w, którym stoi stolik z dwoma nakryciami.
W tle sączy się delikatna miła dla ucha muzyka.
Światło świec oświetla pomieszczenie i nadaje mu specyficznego klimatu.
Jestem w szoku ona to zrobiła dla nas , dla mnie?

- Wow ale odjazd.
Jestem pod wrażeniem serio tylko, skąd masz tak naprawdę ten jacht?
I kiedy to zrobiłaś?
Przecież cały czas byłaś ze mną w fundacji.

- Tak naprawdę jacht jest.....Mój.
Brayan mi go kupił jako prezent ślubny.
Odpowiadając na twoje drugie pytanie , tak zrobiłam to sama udało mi się wyrwać za chwilę....chciałam żeby było idealnie....

- I jest idealnie.
Nigdy nie byłem na takiej randce.....to jest.....Sam nie wiem....hehe

- Podoba ci się?

- Michell jeszcze pytasz?
Nawet nie potrafię znaleźć odpowiednich słów , żeby to wyrazić.

- To dobrze....a teraz usiądź podam kolację.
Mamy dużo czasu na rozmowę...

Michell chce wyjaśnić wszystkie niepotrzebne konflikty między nami to dobrze ja też tego chcę.
Dzięki temu będziemy mogli zostawić to za sobą i zacząć od nowa z czystą kartką.
Myślę, że jeśli w końcu porozmawiamy szczerze to nasze relacje również ulegną dużej poprawie.
Nie ukrywam chciałbym ją odzyskać na nowo, poznawać i kochać jeszcze mocniej niż teraz.
Myślę, że jest to możliwe czuję, że ona również tego chce ale nie będę się spieszył z niczym.
Sam fakt , że tutaj jesteśmy jest dla mnie mega zaskoczeniem i wiem, że teraz może być tylko lepiej.
Obserwuję ją kiedy przygotowuje kolację jest taka.....Boże nawet nie wiem jak to określić.
Wiem natomiast , że w życiu nie spotkałem tak wyjątkowej pokręconej mieszanki wszystkich sprzeczności ,jakie mogą mieszkać w człowieku.
Tak naprawdę nigdy nie będę do końca wiedział co ta mała diablica ma w głowie i chyba to czyni ją taką wyjątkową.

Nie mam bladego pojęcia jak żyłem kiedyś .....bez niej.
Jak mogłem czuć się szczęśliwy nie znając jej?
Nie znam odpowiedzi na to pytanie ,ale znam odpowiedz na inne.
Jeśli kiedykolwiek ktoś zapytałby mnie jak widzę swoją przyszłość?
Odpowiedzialnym tylko jednym słowem.......Michell.





Hate ist my path.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz