Rozdział 45

4.2K 630 61
                                    

Gigantyczny ból wstrząsnął moim ciałem i urwał krzyk, który wcześniej z siebie wydałam. Nie byłam w stanie zareagować na kolejne strzały, które roznosiły się jak burza po pomieszczeniu. Trzymałam się mocno za brzuch, mimo że nie miałam pojęcia gdzie dokładnie mnie boli. Czułam że każda część mojego ciała umiera, a oddech ucieka razem z sekundami. Widziałam jak jakiś facet upada na progu sypialni, a Janek łapie się za zakrwawioną rękę, krzycząc coś przeraźliwie głośno. Nie mogłam zrozumieć żadnego słowa, bo nierytmiczne bicie mojego serca i ból przyćmiewał wszystko dookoła. W momencie, gdy ciało blondyna upadło prosto na moje, poczułam jak między moimi palcami pojawia się gęsta krew. Dopływ powietrza do płuc został natychmiastowo przerwany, przez co moim ciałem zaczęły wstrząsać drgawki.

Perspektywa Janka:
Rzuciłem się na kolana tuż przy ciele dziewczyny, uprzednio spychając na bok postrzelonego chłopaka. Jej ręce były mocno zaciśnięte na brzuchu, mimo że rana postrzałowa znajdowała się tuż pod prawą pachwiną, a klatka piersiowa unosiła się w próbie złapania oddechu.

- Melka - powiedziałem, odgarniając brudną od krwi ręka, kosmyki włosów z jej mokrego od potu czoła.

Czułem że się rozpadam, mimo że jako jedyny uniknąłem jakiegokolwiek postrzału, dzięki symulacji uderzenia i osłonie przez ciało pracownika hotelu. Nie miałem pojęcia w jaki sposób mam działać i jak sprawić żeby przestała się dusić, podczas gdy patrzyła na mnie swoimi wielkimi oczami. Bałem się zrobić jakikolwiek ruch, bo wszystkie wiadomości jakie posiadałem na temat pierwszej pomocy zmieszały się w całość, bez sensownego ładu. Chciałem krzyczeć, błagając o pomoc, ale wziąłem się w garść i ostrożnym ruchem podniosłem ledwo kontaktującą dziewczynę z podłogi.

- Amelia kochanie spójrz na mnie - powiedziałem, ale nie otrzymałem żadnej reakcji.

W drzwiach mieszkania o mało nie zderzyłem się z facetem, który chwilę wcześniej oddał mi zapasowe klucze wierząc na słowo, że mojej kobiecie może stać się coś złego.
Spojrzał przerażony w głąb pomieszczenia i przez chwilę zamilkł widząc na ziemi dwie nieprzytomne osoby. Zaczął bąkać coś po francusku i pokazywać w stronę windy, więc nie czekając na nic dłużej ruszyłem w jej stronę, pozostawiając w jego rękach ratowanie kolegi z pracy, który postanowił mi pomóc i stracić przy tym życie.

Jak tylko zjechałem do holu, Amelia została zabrana z moich rąķ, wywołując przez to jeszcze większy, wewnętrzny strach. Wszystko działo się tak szybko, że nie byłem w stanie zareagować na jakiekolwiek pytania, ani odpowiedzieć żadnym słowem. Wypowiedzenie czegokolwiek w innym języku wymagałoby ode mnie zbyt dużej mobilizacji w momencie, gdy nie potrafiłem prawidłowo myśleć w ojczystym języku. Biegłem równo z ratownikami pchającymi nosze aż do ambulansu przy którym zrobiło się zamieszanie. Zostałem siłą odciągnięty na bok, więc upadłem bezradnie na kolana i patrzyłem jak rozpoczynają reanimacje nawet nie wsadzając jej do karetki.
Czułem się jak bezwartościowe gówno, które pozwoliło na skrzywdzenie jedynej kobiety z którą chciałem dzielić życie, a przecież mogłem zrobić tak wiele, by nie dopuścić do tej tragedii.

Tydzień później:

- Już pierwszego dnia mówiła mi, że została przez niego popchnięta w windzie, a ja puściłam to mimo uszu. Gdybym wtedy zareagowała, albo przynajmniej nagabywała, żeby to komuś zgłosiła, nic by się nie stało - Wiktoria uniosła ręce do zapłakanej twarzy i po raz kolejny pokonała dystans ławka-drzwi. - To wszystko moja wina - dodała i opierając się plecami o ścianę, zaniosła się żywym płaczem.

Między moimi brwiami nieustannie widniała mała zmarszczka, a ciężkie od braku snu oczy były już pozbawione jakichkolwiek łez. Ostatnie dni to najintesywniejszy i najgorszy czas w moim życiu, spędzany przy łóżku i korytarzu szpitalnym, posterunku policji i innych placówkach, które normalnie omijam szerokim łukiem.
Amelia po długiej reanimacji podczas której raz doszło do zatrzymania serca i krążenia, przeszła dwie ciężkie operacje. W ciągu jednej z nich zdiagnozowano rozerwanie lewej żyły biodrowej wewnętrznej i lekarzom ledwo udało się zatamować krwotok. Straciła cholernie dużo krwi, ale pęcherz i jelito udało się zszyć. Od tygodnia jest w stanie śpiączki farmakologicznej, a lekarze nie rozmawiają ze mną w taki sposób jaki bym chciał. Nie jestem członkiem jej rodziny, więc wszystkie informacje na temat jej stanu są niesamowicie uważnie dawkowane. Anestezjolog powiedział, że mimo pomyślnie przeprowadzonej operacji, mogą pojawić się powikłania przez chwilowe niedotlenienie mózgu, a co za tym idzie trudność z wybudzeniem pacjentki. Chciałem transportować ja do Polski, ale stanowczo zabronili wykonywania takich działań w jej obecnym stanie.
Mimo że są pieprzonymi lekarzami, to ich słowa są dla mnie puste, bo nawet nie dopuszczam do siebie myśli, że to jakikolwiek koniec.

Spodoba ci się także

          

- Każdy mógł coś zrobić, nie tylko ty Wiktoria - westchnąłem i przetarłem dłonią zmęczoną twarz. - Ten człowiek był niepoczytalny, zabił pracownika hotelu, zranił Amelię i popełnił samobójstwo nie mogąc znieść swojego posunięcia. To cud, że uniknąłem jakiegokolwiek pocisku, kiedy strzelał na boki zanim skierował lufę na siebie.

Dziewczyna spojrzała na mnie czerwonymi oczami i pokręciła z niedowierzaniem głową. Czuła się winna za wszystko co miało miejsce i kolejny dzień wylewała falę łez.
Chwyciłem jej drżące ramiona i przytuliłem do sobie, próbując chociaż trochę uspokoić.
Dopiero teraz wiem, że źle ją oceniłem, kiedy raz posunęła się za daleko. Jeśli nie byłaby prawdziwą przyjaciółką, ani nie zależałoby jej na stanie Amelii, nie koczowałaby tutaj ze mną od kilku dni. Rzuciła zajęcia i wszelkie konsekwencje jakie to za sobą niesie i wsiadając w samolot z małą walizką przyleciała najbliższym lotem.

- Już jest za późno, żeby temu zapobiec. Byłem obok, a mimo wszystko nie dałem rady nic zrobić - powiedziałem przez zaciśnięte zęby i oparłem policzek o głowę dziewczyny.

Wtuliła się w moje ciało, a ja dobrze wiedziałem, że tak samo jak ja potrzebowała mieć pierdoloną pewność, że wszystko będzie w porządku, tylko nikt nie chciał nam jej dać. Staliśmy w takiej pozycji przez kilka minut, nie wymieniając żadnego słowa do momentu aż Wiktoria odsunęła się ode mnie z wdzięczną miną i wytarła resztki łez z policzków.

- Pójdę po kawę, a ty do niej idź - poklepała mnie po ramieniu i odeszła powolnym krokiem w stronę bufetu.

Skinąłem twierdząco głową, ale jeszcze przez jakiś czas stałem w miejscu, mocno naciskając ramieniem na ścianę. Moja bezsilność znowu zaczynała przeradzać się w złość, a w głowie pojawiała się chęć zabicia człowieka, który obrócił nasze życie do góry nogami, mimo że zrobił to sam, pozostawiając w mojej głowie okropny widok samobójstwa i ciała opadającego na zranioną Amelię. Nie dawało mi to jednak wystarczającej satysfakcji.

Powinien cierpieć w torturach przez długie dni, tak samo jak chciał powoli wykończyć Amelię.

Przeszedłem przez próg sali, napotykając od razu na spojrzenie pielęgniarki. Siedziała za szybką i odrywając się na chwilę od pracy zaczęła obserwować jak podchodzę powoli do łóżka dziewczyny. Zająłem miejsce na krześle i łapiąc delikatnie za jej bladą dłoń, przycisnąłem ją do swoich ust. Dźwięk maszyn wydający różne głosy rozbrzmiewał w mojej głowie od dni, nawet gdy paliłem kolejnego z rzędu papierosa przy jednej z ławek w pobliskim parku.
Tęsknota za jej głosem i przepełnionym zagadek spojrzeniem nie równała się z tęsknotą, którą czułem nie rozmawiając z nią przez trzy miesiące. Miałem wtedy świadomość, że mimo wszystko funkcjonuje, uśmiecha się i robi swoje, a teraz? Wszystko stoi pod znakiem zapytania, a moje życie nie ruszy do momentu aż znowu będzie przy mnie całą sobą.

- Przepraszam - wyszeptałem, całując kilka razy jej dłoń, zanim wtuliłem w nią policzek.

- Powinien pan odpocząć - pielęgniarka pojawiła się tuż obok mnie i poprawiła coś przy jednej z maszyn, naciskając odpowiedni guzik. 

- Nie jestem zmęczony - odpowiedziałem, mimo że to było ogromne i wyczuwalne na kilometr kłamstwo.

Przez to całe zamieszanie wracam do hotelu tylko na dwadzieścia minut, by wziąć zimny prysznic i zmienić ciuchy. Do tej pory nie potrafię znieść myśli, że nie było mnie przy niej, kiedy tak bardzo cierpiała, więc w żadnym wypadku nie dopuszczę do tego, by leżała samotnie na pustej sali. Jestem pewny, że mimo wszystko czuje moją obecność i to da jej siłę, by walczyć o zdrowie.

- Czy ona mnie słyszy? - zapytałem z nadzieją i przesunąłem kciukiem po jej knykciach, uważając na cienkie kable.

Kobieta westchnęła cicho i wyłączając długopis, przeniosła na mnie wzrok. Była starsza, ale jako jedyna wydawała się mieć w sobie chociaż trochę empatii i nie traktowała mnie jak wroga tylko kogoś, komu cholernie zależy.

- To śpiączka farmakologiczna. Pacjenci przechodzą ją w różny sposób. Jedni po wybudzeniu nie pamiętają nic z wypadku, inni czują się jak po zwykłym śnie, a są także przypadki, że pamiętają urywki słów, które do nich mówiono w tym ciężkim czasie - oparła się rękoma o białą barierkę przy łóżku.

Skinąłem twierdząco głową i znowu podniosłem jej dłoń do góry, całując osobno każdy palec. Serce łamało mi się na małe kawałeczki, kiedy patrzyłem na jej bladą twarz, którą do połowy pokrywała wielka, niebieska maska tlenowa.

- Niech pan pójdzie do domu odpocząć, pana dziewczyna napewno by tego chciała - poklepała mnie pocieszająco po ręku i odeszła w stronę swojego biurka.

Pochyliłem się i delikatnie oparłem policzkiem o udo Amelii tak, bym mógł spoglądać na jej twarz. Nie chciałem wracać do hotelu na odpoczynek, bo wiedziałem, że potrzebuje go dużo, a nie chcę pozwolic na to, by podczas mojej nieobecności wydarzyła się jakaś kluczowa sytuacja.

- Janek - lekkie klepnięcie w ramie przywróciło mnie na ziemię.

Otworzyłem ciężkie oczy i spojrzałem pytająco na Wiktorię, która stała nade mną z zaniepokojoną miną.

- Znowu chcą z tobą rozmawiać - mruknęła i wskazała skinięciem głowy na funkcjonariuszy stojących na korytarzu.

- Czego jeszcze ode mnie oczekują? Że rozwiąże za nich całą sprawę? Przecież już wszystko im powiedziałem - syknąłem pod nosem i wolną ręką przetarłem zaspane oczy.

To już piąty raz, kiedy jestem wzywany jako świadek. Za każdym razem próbują wyciągnąć ode mnie więcej informacji jakby uważali, że jednak postanowiłem coś ukryć. Prawda jest taka, że wiedziałem niewiele i byłem w stanie odpowiedzieć tylko na nieliczne pytania, o rzeczach, które dowiedziałem się podczas ostatniej rozmowy z Amelią. Moje zeznania w połączeniu z informacjami Wiktorii powinny być dla nich wyczerpujące, jednak ślady pobicia na ciele Igora stawiają mnie w złym świetle. Przez to, że stchórzył i odebrał sobie życie, to ja jestem na ostrzu całego zamieszania, jakbym znaczył w nim najwięcej.

__________________________
A jednak to Amelia poważnie ucierpiała, a nie Janek tak jak mogłoby się wydawać po ostatnim rozdziale. Mogliśmy dzisiaj od niej odpocząć, ale czy powinniśmy się cieszyć? Przerwy są dobre, ale nie wiadomo czy nie wyniknie z tego całkowity koniec.

Deal jest taki, że jak wbijecie 270 gwiazdek to nowy rozdział pojawia się automatycznie. No chyba, że będzie 4 w nocy, a ja będę smacznie spała. Powodzenia!

Get used to itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz