Wszyscy siedzieliśmy w salonie, śmialiśmy się, rozmawialiśmy. Chłopcy byli bardzo szczęśliwi, że Louis jest z nimi.
- Harry idziesz w tym roku na sztafety? - spytał go Louis.
- Oczywiście dzisiaj jest pięćdziesiąt lat od pierwszych takich zawodów w Miami, a do tego mam nowego newsa - zaczął się śmiać. - Waszą szkołę ma reprezentować jakaś laska z Londynu, która wygrała mistrzostwa kraju, muszę to zobaczyć, może jakaś niezła - nie zdziw się Harry. - Teraz wasza szkoła, czyli nasza była - spojrzałam zdziwiona na nich. - Tak jest, Vicky, też chodziliśmy do szkoły, tylko troszkę krócej, niż wy - zaśmiał się. - No więc nareszcie Viking, czyli klub twojej szkoły, ma szanse wygrać z najlepszą drużyną, czyli Sharks team, jak dobrze pamiętam. - skończył Harry, no więc szykuj się na nowsze newsy.
- Tak na marginesie, ta laska z Londynu to ja - wszyscy włącznie z Alex zaskoczeni spojrzeli na mnie. - Tak, to ja będę reprezentowała waszą szkołę.
- Nie mówiłaś, że wygrałaś mistrzostwa Londynu. - powiedziała Alex.
- No właśnie, myślałem, że po prostu dobrze pływasz, ale nie sądziłem, że aż tak. - tym razem to Niall.
- Nie jesteś za niska? - spytał Harry. - Teraz wiem, że jest niezła - Louis spojrzał na niego znacząco. - Dobra nieważne.
- Interesujesz się pływaniem, czy po prostu to oglądasz? - spytałam go.
- Oglądam, tak to nic nie wiem. - i wszyscy zaczęli się śmiać, razem ze mną i Harry'm.
- No właśnie widzę, racja wzrost może pomóc, ale tutaj bardziej chodzi o zasięg rąk, im większy tym lepszy, a wzrost w większości przypadków, naprawdę nie ma znaczenia. - odpowiedziałam mu.
- No to na te zawody idziemy wszyscy. - stwierdził Zayn, a każdy się z nim zgodził. No to świetnie.
Siedzieliśmy razem do 23 i powiedziałam, że ja już będę się zbierać, ponieważ jestem zmęczona, a jutro szkoła dodatkowo mam do zrobienia rozpisanie treningów, więc musiałam już iść. Alex powiedziała, że jak nie przyjedzie na noc to znaczy, że śpi tutaj. Widać, że ta rozmowa z Liamem dała im dużo.
- Odwiozę cię. - powiedział Louis i wstał, a ja skinęłam głową.
Wszyscy się ze mną pożegnali i razem z Louisem wyszłam z jego domu. Otworzył pilotem bramę oraz garaż, do którego z nim weszłam. A w środku zaniemówiłam. Stało tutaj kilkanaście samochodów. Różnych rodzajów. A moja mina mówiła wszystko.
- Co taka zdziwiona? - Louis podszedł do białego, sportowego samochodu i otworzył mi drzwi.
- No na codzień nie mam takich widoków. - uśmiechnęłam się do niego i wsiadłam do samochodu, a po chwili on znalazł się obok mnie. Odpalił i ruszył.
- Ja tam mam dobre widoki - i puścił mi oczko. Jak zwykle w swoim humorku. - Wiesz, że to wszystko dzięki tobie? - zapytał patrząc przed siebie, na drogę.
- To znaczy co? - spytałam, bo nie miałam pojęcia o co mu w tym momencie chodziło. Znaczy podejrzewałam, ale wolałam się upewnić.
- Wszystko, chłopaki przez ten miesiąc nie byli tacy uśmiechnięci, tylko przygnębieni przeze mnie i tak na prawdę wiedziałem, że źle robiłem ale nie mogłem inaczej. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłem zapomnieć o tym jaką cię zobaczyłem wtedy, że to wszystko było przeze mnie. Nie czułem nigdy czegoś takiego do innej osoby... - i nagle uciął temat. - Jesteś po prostu pierwszą osobą, która musi być powiedzmy przy mnie, nie licząc chłopaków, no ale jak widać i oni nie mogli mi wtedy pomóc, tylko ty - i skończył. - Ale zmieniając temat, nie mówiłaś, że masz takie osiągnięcia w pływaniu. - i spojrzał na mnie i potem znowu na drogę.
CZYTASZ
Monster or man? || Louis Tomlinson
RomanceUczono nas matematyki, a nie umiem obliczyć czy starczy mi sił. Uczono nas języków, a nie wiem kiedy się w niego ugryźć. Uczono nas geografii, a nie wiem jak cię odnaleźć. Uczono nas historii, a nie potrafię odróżnić przeszłości ...