Do pokoju weszła Bellatrix. W jej oczach było widać żądze mordu. Popatrzyła chwilę i zaczęła mówić:
-Co ty masz takiego, że Czarny Pan cię chce?!
-Lepsze włosy niż ty?
-Zamknij się! Cruciatus!
Ku jej zdziwieniu, Lara nie wykrzywiła się z bólu. Wypowiedziała ponownie zaklęcie i dalej nic.
-Ojej...dla twojej uwagi nie działa na mnie to zaklęcie a może inaczej nie czuję bólu.Jestem do niego przyzwyczajona. Raczej się nie "pobawisz"
- Czym ty jesteś...?!
-Czymś gorszym niż sobie wyobrażasz.
Dziewczyna blefowała...czuła ból ale miała nadzieję, że wiedźma zaprzestanie swojego działania. Aczkolwiek Bellatrix nie dała za wygraną i zaczęła dalej ją torturować. Inni śmierciożercy również w tym wszystkim brali czynny udział.
Tym czasem Jace szukał sposobu by odnaleźć brązowowłosą. Nie było to takie proste jak sobie wyobrażał. Nie miał pojęcia jak ją sprowadzić z powrotem.
Minął tydzień. Wszedł do pomieszczenia Voldemort i kazał wyjść swoim sługom.
-Widzę, że powoli nie wytrzymujesz a więc może namyśliłaś się by powiedzieć mi gdzie przebywa Harry Potter?
-Moja odpowiedź dalej brzmi "nie". Doskonale wiesz, że mnie nie da się złamać.
-Oh...znajdę sposób by temu zaradzić...
-Tom...odpuść sobie
-Nie nazywaj mnie tak!
-Nie wydam ci Harry'ego mimo, że doskonale znam jego położenie, to po pierwsze. Po drugie dalej będę cię nazywać Tom.
-Jak sobie chcesz...wykończę cię, lecz...najpierw chcę byś cierpiała.Aż w końcu gdy będziesz błagać o śmierć , ja łaskawie przyjmę twą propozycję.
Po tych słowach wyszedł. Znowu zaczęli ją torturować...Dziewczyna była cała we krwi. Coraz ciężej jej było oddychać...Nastała noc i księżyc oświetlał maleńki pokój w którym była przetrzymywana. Jak widać zrobili sobie przerwę od robienia jej krzywdy i wyszli. Zastanawiała się w jaki sposób może się stąd wydostać. Wie , że jeżeli teraz czegoś nie zrobi to zginie oraz jak na razie nie może użyć swych specjalnych zdolności. Gdy tak wpatrywała się w nocne niebo doszło do niej, że może uda jej się wydostać za pomocą okna. Niestety było ono bardzo małe więc przeciśnięcie się było niemożliwe. Spróbowała na początek wyrwać się z więzów, użyła dużo siły i wydostała się. Po cichu wyszła przez drzwi a z góry słyszała, że jest głośno. To bardzo dobrze gdyż nie usłyszą jej. Korytarz był mroczny i ciemny. Nie paliły się żadne światła ale to nie jest przeszkodą a nawet i lepiej było jej się poruszać. Dziewczynie udało się znaleźć również własną różdżkę więc jest coraz bliżej by się wydostać.
Znalazła drzwi prowadzące na zewnątrz, gdy już miała wyjść nagle ktoś ją złapał od tyłu i podniósł do góry. Już myślała, że to koniec lecz ku jej zdziwieniu ta osoba wybiegła wraz z nią z posiadłości. Chciała się wyrwać ale nie miała siły. Obraz stawał się coraz bardziej zamazany aż straciła przytomność.*Kilka godzin później*
Lara obudziła się. Leżała na beżowej kanapie. Pokój miał czarne ściany a meble wyglądały jak z XIX wieku w kolorze kasztanowym. Powoli wstała do pozycji siedzącej próbując zlokalizować gdzie się znajduje. Nagle usłyszała głos:
-Oh widzę, że się obudziłaś...
To była ta sama osoba która ją wyciągnęła z tamtego okropnego miejsca. Niestety nie widać było kto to jest ponieważ nosił pelerynę oraz naciągnięty na głowę kaptur w kolorze czerwonym. Stał w półmroku czekając na odpowiedź dziewczyny.
-Tak obudziłam się..ale kim jesteś?
-Nie musisz wiedzieć a raczej nie powinnaś.
-W takim razie czemu mnie uratowałeś?
Po tym pytaniu nastąpiła cisza. Aż w końcu się odezwał
-Ponieważ wiem co się stanie
-Słucham? Nie za bardzo rozumiem...
-Chcę tylko byś mnie wysłuchała
-Jak mam to zrobić skoro nie wiem kim jesteś, nosisz kaptur zasłaniający całą twarz, nie odpowiadasz na moje pytania
-Ehh...spróbuj mi zaufać i tak nie masz nic do stracenia. Mogę cię zapewnić, że nie jestem twoim wrogiem.
-Niech będzie...mów
-Laro...pod koniec roku nastąpi bitwa o Hogwart i proszę Cię byś nie ratowała Jace'a w żadnym wypadku. On sobie poradzi. Co do Harry'ego o to samo proszę. Pomyśl o sobie
-Brzmisz jakbyś znał przyszłość.... Na pewno masz gdzieś zmieniacz czasu...tylko nie rozumiem pewnej rzeczy.Czemu mi to mówisz?
-Ponieważ nie chcę by się stało coś strasznego.
-Ciężko wydobyć z ciebie jakiekolwiek informacje.
Po chwili wstała z kanapy i powiedziała:
-Dziękuję za uratowanie mnie a teraz wracam do Hogwartu
-Po twoim głosie rozumiem, że nie chcesz mnie posłuchać
-Będę robić to co uważam za słuszne.
Po wymianie zdań dziewczyna wyszła na zewnątrz. Słońce powoli wschodziło zza horyzontu. Natomiast Lata nie za bardzo wiedziała co o tym myśleć. Nawet nie potrafiła wyczuć kim ten ktoś jest. Wróciła teleportując się blisko zamku. Tylnymi drzwiami wślizgnęła się do środka. Uczniowie wychodzili z Wielkiej Sali, najwidoczniej już było po śniadaniu. Ona nie miała głowy nawet myśleć o jakichkolwiek zajęciach, wtem spośród tłumu wyszedł Jace. Pewnie zauważył dziewczynę. Szybko podszedł do niej:
-Laro! Udało Ci się wrócić...jak? Tak bardzo chciałem cię uratować ale nie miałem pojęcia jak odkryć twoje położenie...Martwiłem się
-M-Martwiłeś się....O mnie? Nie musisz
-Tak nie muszę ale chcę
-N-no dobrze niech ci będzie.
-Bardzo Cię skrzywdzili?
-jeju...Jace...spokojnie.Nic mi nie jest
-hmmm Na pewno?
-Tak
-Ja się z nimi rozprawię mówię Ci!
-haha dobrze
-Po lekcjach poczekaj na błoniach na mnie
-Okej będę czekać
Chłopak poszedł na zajęcia a dziewczyna wyszła na zewnątrz i siedziała oparta o drzewo. Dzisiaj zrezygnuje ze szkoły. Musi zacząć zajmować się ważnymi rzeczami jak pomoc w walce z Voldemortem. Odnaleźć musi też Harry'ego, sprawdzić jak sobie radzi w poszukiwaniu horkruksów i czy wie jak je zniszczyć.
*Jakiś czas później*
Chłopak przyszedł tak jak obiecał. Zaczęli razem spacerować a słońce coraz mocniej świeciło. Powiedziała mu że dzisiaj rezygnuje ze szkoły.
-No tak przez to co się stało nie dziwię Ci się. Tyle, że nie jest bezpiecznie w tych czasach.
Po miłym spacerze poszła zrezygnować ze szkoły.
Gdy już opuszczała Hogwart Jace miał smutną minę. Po czym powiedział:
-Gdzie teraz się udasz? Co zamierzasz zrobić?
-Idę poszukać sposobu by zabić Voldemorta. Może pomogę jakoś innym
-Pakujesz się w kłopoty
-Wiem o tym.
-Laro?
-Tak?
-Ah...nic. Powiem ci na następnym naszym spotkaniu więc obiecaj że będziesz żyć
-Dobrze obiecuję ci
Pomachała na pożegnanie chłopakowi a on miał zmartwioną minę. Cieszyła się że ktoś się o nią martwi. Czuła, że nie jest tak bardzo sama jak jej się wydawało. Szła dalej przed siebie niosąc swoją ciężką torbę. Już nie była na terenach zamku. Wyjęła mapę i szukała miejsca Harry'ego. Chwilę jej zajęło ale udało jej się zlokalizować miejsce pobytu. Było ono w lesie na północy.Usłyszała nagle za sobą głos:
-No to gdzie się wybieramy?
Odwróciła się i zobaczyła uśmiechniętego Jace'a.
-Co..ty...wyrabiasz..
-Jak to...idę z tobą. Mówiłaś, że może być niebezpiecznie więc ja
-No właśnie N I E B E Z P I E C Z N I E...mówi ci to coś?Proszę Cię wracaj
-Nie. Upartość to moje drugie imię! Chcę ci pomóc.
-Uhh chyba nie mam wyjścia. No dobrze
Dziewczyna opowiedziała wszystko chłopakowi i wyruszyli. Teleportowali się do lasu w którym miał znajdować się Harry lecz nigdzie nie było po nim śladu. Lara chyba zrozumiała dlaczego źle zlokalizowała go. Przez wyczerpanie jakiego doświadczyła jeszcze niedawno zaklęcia nie za bardzo działały jak należały. Musi nabrać sił by dobrze zadziałało. Nagle coś poruszyło się w krzakach. Wyłoniła się sylwetka jakiegoś mężczyzny. Prawdopodobnie zabijał tych co nie są zwolennikami sami wiecie kogo. Doszło do niego kilku towarzyszy łącznie było ich pięciu.
-Jace....co robimy?
-Musimy ich zgubić. SZYBKO!
Zaczęli ich gonić. Czarnowłosy ciągnął dziewczynę za rękę. Przedzierali się przez wiele przeszkód. po chwili chłopak się zatrzymał. Lara spojrzała co takiego ujrzał przed sobą a to było urwisko a na dole woda. Odwrócili się...niestety dogonili ich zwolennicy.
-Laro...umiesz pływać?
-Zaraz..chwila...co?!
Wskoczyli wprost do głębokiej, lodowatej wody. Nie wynurzali się by tamci pomyśleli, że nie żyją. Po kilku minutach wypłynęli i wyszli na brzeg. Byli cali mokrzy i trzęśli się z zimna.
Jace wraz z nią rozłożyli namiot ponieważ zaczynało się ściemniać. Wilki w oddali wyły do księżyca. Słychać było nawet sowy i świerszcze. Rozpalili ognisko próbowali się jakkolwiek ogrzać. Noc w porównaniu do dnia wydawała się o wiele zimniejsza. W plecaku znaleźli jeden większy koc na szczęście nie był mokry ponieważ wcześniej użyli zaklęcia ochronnego na plecakach by na wypadek jak coś być ubezpieczonymi. Najwyraźniej bardzo się przydało. Usiedli przy ognisku bardzo blisko siebie i nakryli się kocem. Powoli zaczynało im być coraz cieplej.
-Nie powinieneś był ze mną iść. Przez to, że się zgodziłam naraziłam na niebezpie....
-Sam chciałem dołączyć do ciebie. To nie twoja wina. Chociaż nie powiem po raz drugi mam aż tak urozmaicone urodziny
-Czyli masz dzisiaj...
-Tak
-Nie wiedziałam...
-Wiesz nigdy ci nie mówiłem poza tym nie ma co świętować...
-Jak to? Przecież to twój dzień
- I dzień w którym demon zabił całą moją rodzinę. Nie będę ich raczej nigdy świętować....Laro gdzie idziesz?
-Do namiotu. Zaraz wrócę.
Gdy już była w środku zaczęła szukać w swoich rzeczach kartki papieru i ołówka.
*Piętnaście minut później*
Lara podeszła do Jace'a i wręczyła mu kartkę mówiąc:
-Niestety nie miałam nic co mogłabym dać więc pomyślałam, że narysuję ciebie i mnie. Mogę się poszczycić tym, że mam całkiem niezły talent.
Otworzył i nic nie mówił. Trochę to zmieszało ją ale kontynuowała
-Chcę świętować twoje urodziny. Może i zdarzyło się w tamtym czasie ta zła rzecz ale to nie powód by z nich rezygnować. Na pewno twoja rodzina nie chciałaby byś przez nich odbierał sobie przyjemność z tego dnia. Pewnie masz poczucie winy ale nie mogłeś nic zrobić a czasu nie zmienisz. Napisałam ci na kartce życzenia ale powiem je na żywo. Wszystkiego najlepszego Jace w dniu twoich urodzin życzę ci byś był zawsze uśmiechnięty i cieszył się z życia, byś kroczył ścieżką obraną przez siebie, by niczego ci nie zabrakło w życiu, chcę również życzyć ci siły by udało ci się pokonywać przeciwności losu.
Dalej była cisza.
-Przepraszam jeżeli zrobiłam coś nie tak...Odezwij się cokolwiek. Możesz na mnie nakrzyczeć...
Bez słowa podszedł do niej i nagle ją przytulił.
-Dziękuję. Bardzo cieszę się z życzeń i z tego rysunku...ja...nic nie mówiłem ponieważ..byłem zaskoczony...nie sądziłem...naprawdę,że coś takiego dla mnie zrobisz...Podoba mi się prezent.
-Miło mi. Wiesz....pierwszy raz komuś daje prezent
-Tym bardziej czuję się wyróżniony haha....hmm...trochę to wygląda jak laurka...
-ekhm...tak...wieem...jak dziecko...nie podoba ci się wiem...
-Oj podoba
Jace wyciągnął rękę i zaczął ją czochrać po głowie śmiejąc się
-No już nie bądź smutna...moje ty "bobo"
-Jak mnie nazwałeś?!
-To twoja nowa ksywka
-Oddaj tą kartkę wyrzucę ją
-Nigdy!
Czuła się zażenowana i chciała by po prostu zapomniał o tej kartce.
-A na serio nie wyrzucę jej i nie pozwolę tego tobie zrobić. Dostałem od ciebie prezent więc go zachowam poza tym podoba mi się. Masz talent do rysowania. Jakbym oglądał dzieło jakiegoś dobrego malarza.
-Na pewno...?
-Tak. Powiem ci że trochę się zmieniłaś od naszego spotkania.Jesteś bardziej przyjacielska niż wcześniej. Zmieniasz się na lepsze.
-Ciężko mi to przychodzi ale staram się.
Następnego dnia wyruszyli na poszukiwania. W między czasie dziewczyna opowiedziała mu o horkruksach i o tym że jest to klucz do zabicia Voldemorta. Z tego co pamiętała, zakapturzona postać mówiła o bitwie w Hogwarcie która ma nastąpić za pięć dni. Trzeba się więc pośpieszyć. Zostało coraz mniej czasu. Ma nadzieję, że uda im się znaleźć Harry'ego.
CZYTASZ
"Czarna Róża" świat Harry'ego Pottera
FanfictionTajemnicza Lara jest w domu węża lecz nie jest tylko zwykłym uczniem Hogwartu...Kim tak naprawdę jest? Czemu dementorzy nic jej nie robią? (Uwaga mimo że jest to świat Harrego Pottera nie wszystko będzie zgodne z książką oraz będą różne sprzecznośc...