Gdy Liam wpadł do łazienki zastał Marcela leżącego na podłodze. Jego serce podeszło do gardła, kiedy na drżących nogach podszedł do ciała chłopaka. Jego ręka od razu powędrowała do ust, żeby stłumić szloch. Łzy przysłaniały mu widoczność.
- Marcel... - Szepnął, kucając obok ciała. Chłopak leżał na boku, tyłem do niego. Skulony, w ręku znajdowały się srebrne nożyczki, które delikatnie błyszczały w świetle łazienkowej lampy. Jego łzy kapały na jasną koszulkę, robiąc brzydkie plamy.
Tyle rzeczy, których Liam nie powiedział na głos. Tyle rzeczy, które miał mu przekazać. Tyle rzeczy, które chciał mu dać. Chciał przeprosić, chciał podziękować, chciał.. Chciał wszystkiego. I teraz jest za późno?
- Hej... - Liam pociągnął nosem i bladą, jak ściana, dłonią złapał za ramię chłopaka i przewrócił na plecy. Wstrzymał oddech.
- Marcel? - Zapłakał, gdy zobaczył szeroko otwarte oczy. Puste oczy, które patrzyły na sufit. Liam przejechał po jego, czerwonymi od płaczu, policzku. - Marcel, skarbie, kochanie... - Szeptał, a ból był słyszalny w jego głosie.
- Dlaczego, dlaczego... - Mamrotał, a jego twarz wykrzywiła się w grymasie. Zaszlochał mocno. - Marcel...
- Marcel... - Liam pociągnął nosem i otarł łzy swoim ramieniem, nie chcąc puszczać ciała chłopaka. Nigdy sobie tego nie wybaczy. - Coś ty zrobił Marcel...
To było nagłe.
Odskoczył gdy złocisto zielone oczy Marcela ruszyły się i powoli przeniosły na niego.
- Nie jestem Marcel. - Wyszeptał chłopak, mrugając powoli, jakby próbując skupić swój wzrok na nim.
- Boże, ty żyjesz! - Krzyknął Liam i rzucił się na chłopaka, porywając go w ramiona. Zapłakał głośno, mocno go przytulając do piersi. Zaczął bujać jak dziecko. Nie docierało do niego, co się właśnie stało. - Nie rób mi tego więcej, kochanie. Tak się bałem, tak bardzo się bałem... - Mamrotał, kołysząc prawie bezwładne ciało.
- Harry... - Powiedział ledwo słyszalnie chłopak, lekko, jakby bez siły dotykając jego biodra. Liam nie zrozumiał i dalej biadolił.
- Proszę Cię, pomogę ci, zrobię wszystko, proszę, nie wiem co bym zrobił gdybyś umarł. Nie chcę żyć bez ciebie, Marcel...
- Harry... - Wyszeptał, a Liam pokręcił głową i uśmiechnął się, odsuwając go od siebie i głaszcząc go po policzku.
- Marcel, ja cię przepraszam, że mnie nie było... Że nie było mnie wtedy, kiedy tego potrzebowałeś. Nawet jeśli byłem to nie widziałem tych wszystkich znaków. Przepraszam, że nie widziałem twojej ręki, gdy wyciągałeś ją, prosząc o pomoc. Byłem tak zaślepiony i ja naprawdę... Gdzie są twoje włosy?!
Liam otworzył usta ze zdziwienia, przyglądając się poszarpanym, krótkim kosmykom. Nie mógł przyswoić tego, na co właśnie patrzył. Mrugał oczami, zupełnie zdezorientowany. Podniósł rękę i delikatnie dotknął jego grzywki. Włosy, które jeszcze chwilę wcześniej były długie i kręcone, teraz były poszarpane i niechlujnie obcięte. Dopiero teraz to do niego dotarło. Przeniósł swój wzrok na nożyczki, które chłopak kurczowo trzymał w ręce. a jego warga zadrżała.
- Ale ty kochałeś swoje włosy... - Powiedział cicho, z niedowierzaniem. Przełknął ślinę i omiótł wzrokiem podłogę. Faktycznie widział obcięte, walające się wszędzie, brązowe kosmyki. Nie zauważył ich wcześniej, zbyt przejęty swoimi czarnymi myślami. - Ty tak bardzo kochałeś swoje włosy....
- Nie chcę być już Marcelem, Liam... - Brązowooki podniósł wzrok i aż wstrzymał oddech widząc ten ból w błyszczących, zielonych oczach. Widział jego drżącą wargę, czuł, jak jego ciało się trzęsie. - Chce być Harrym. Chcę znowu czuć.
CZYTASZ
MARCEL (L.S) ✔
FanfictionPowolny rozpad na cząsteczki. Gwiazda powoli traci swój blask, który kochają miliony. Jeden gest, jedno spojrzenie i kruszy się, wysypując brokatowe wnętrze. Mrok spowija wszystko dookoła, jednak pojawia się innego rodzaju światło. Jaśniejsze, ciep...