O której godzinie wyjeżdża pociąg z peronu 9 i 3/4? :) - TERAZ!
Kolejne dni minęły szybko i były tak zawalone różnymi rzeczami, którymi trzeba było się zająć, że Harry ani się obejrzał, a był odprowadzony na Hogwart Express, przez co najmniej dziesięciu obcych aurorów.
Minister jasno powiedział, że Harry ma mieć pełną ochronę ministerstwa i nie obchodzą go jakieś rodzinne pożegnania czy inne ckliwe momenty. Miał się dostać na peron, wsiąść do pociągu i odjechać do szkoły, gdzie opiekę i ochronę przyznawał jego opiekun, Dumbledore.
A w związku z tym, w Hogwarcie, tego roku, miały znaleźć się dwa oddziały aurorów, aby wzmocnić ochronę szkoły i bezpieczeństwo wszystkich uczniów.
Harry czuł się, jak w cyrku.
Choć z drugiej strony, czuł się tak, jak kiedyś, jak książę.
Jakiś mężczyzna pchał jego wózek i był otoczony przez innych ludzi, a ciekawi uczniowie z rodzicami, którzy chcieli go poznać, wychylali głowy w jego kierunku.
W końcu dostał się do pociągu.Cały dzień, od kiedy został przymusowo wezwany do ministerstwa na rejestrację, nie widział się z rodzicami, Willem czy przyjaciółmi, którymi okazali się Weasleyowie i Hermiona.
Przeciskał się przez korytarz pociągu, czując się bardzo dziwnie, choć uczniowie jeszcze nie zorientowali się kim on był. Wesoło rozmawiali ze sobą wypytując o wakacje, martwiąc się o jakieś egzaminy, a najmniejsi o przydział do domów...
Zajrzał do jednego przedziału, ale było tam pełno chichoczących dziewczyn, które szybko umilkły, kiedy go zobaczyły i wszystkie się zaczerwieniły.
Zamknął drzwiczki i poszedł dalej, mając nadzieję, że w końcu natknie się na Hermionę lub Rona.
Korytarz zaczął się rozrzedzać, a wszyscy zajmować miejsca, co w dalszym ciągu nie zmieniało faktu, że co chwilę Harry mruczał pod nosem szybkie „przepraszam" i szedł dalej.
Nagle ktoś na niego wpadł i przewrócił się na podłogę.
Harry złapał się za ramię, które najbardziej ucierpiało po zetknięciu z uczniem i wyciągnął odruchowo rękę, żeby pomóc mu wstać.
- Nic ci nie jest? – zapytał, czując, że chłopak się go wystraszył i powinien mu pokazać, że nie jest dla niego zagrożeniem.
- Wszyyystko w porzrzrządkuu. – wydukał nie mogąc utrzymać kontaktu wzrokowego.
- Jestem Harry.
- Tak wiem... - mruknął chłopak i potrząsnął dłonią Harry'ego z większą pewnością. – A ja Neville Longbottom.
- Poznałem twoich rodziców! Byli bardzo mili. – Harry nie wiedział, dlaczego to powiedział, ale kiedy chłopak spojrzał na niego z przerażeniem, pewnie wyobrażając sobie nie wiadomo, co, dodał – Natknąłem się na nich raz czy dwa, kiedy byłem w ministerstwie, są Aurorami, prawda?
Neville potaknął z chęcią i się trochę uspokoił.
- Cóż miło mi było cię poznać, Neville.
- Nawzajem. – mruknął chłopak i odbiegł korytarzem, znikając w jakimś przedziale.
Harry zaczął się zastanawiać czy nie mógłby zapytać Nevilla, czy mógłby się przysiąść do niego, ale wtedy drzwi kilka metrów dalej, od jednego z przedziałów, rozsunęły się i ktoś wyjrzał na zewnątrz.
Wzrok chłopaka przez chwilę zatrzymały się na Harry'm i skanowały jego szaty szukając jakieś oznaczania, żeby rozróżnić do jakiego domu ten jest przydzielony, a kiedy nic nie znalazł jego oczy rozszerzyły się w zrozumieniu.
CZYTASZ
Rodzinna krew [ZAKOŃCZONE]
Fanfiction[ZAKOŃCZONE] -Słyszeliście o Harry'm Potterze? - Niestety, szkoda dzieciaka... - A co sądzisz o Sanguisie? - O kim? - Och! To wspaniała opowieść o chłopcu narodzonym pewnej jesiennej nocy... Co by było, gdyby James nie umarł tylko Lily...