- DO KURWY NĘDZY WYCIĄGNIJCIE TEGO PIERDOLONEGO BACHORA ZE MNIE - delikatnie się skrzywiłam, kiedy usłyszałam donośny krzyk Sharon. Był trzydziesty czerwiec, kiedy dziewczyna dostała skurczy i odeszły jej wody. Razem z Leondre powtarzaliśmy jezzcz dwa razy testy i za każdym razem wychodziły pozytywne. Ogólnie to miał trochę przerąbane, bo tu rodzi się mu jedno dziecko, a za dwa i pół tygodnia będzie kolejne, tym razem nasze. Spojrzałam się na niego i potarłam jego blady policzek. Przeniósł na mnie swój wzrok, który nie miał w swoje ani grama uczuć.
- A co jeśli będę złym ojcem? - zapytał cicho, kiedy ścisnęłam jego dłoń jak położył mi ją na kolanie - A jak będzie płakać, a ja nie będę wiedział o co chodzi?
- Przy moim porodzie też będziesz tak dramatyzował? - uniosłam brew do góry, a w odpowiedzi dostałam głośne prychnięcie.
- Oczywiście, że... - zaczął, ale widząc jego minę wiedziałam, że i tak powie co innego niż ma to na myśli. Znam go zbyt długo, aby nie wiedzieć takich rzeczy.
- Tak - dokończyłam za niego cicho się śmiejąc - Będziesz idealnym tatą dla Jasmine i Brian'a.
Posłał mi lekki uśmiech i pocałował w czoło.
- A ty dobrze się czujesz? Nie chcesz do domu? Wiesz, że nie musisz tutaj siedzieć.
- Czy ty mnie wyganiasz Devries?
Widziałam jak przekręca oczami, a głowę unosi do góry.
‹‹‹‹‹‹‹‹‹‹››››››››››
Stałam w kącie sali i obserwowałam jak Leo kołyszę niemowlaka. Cały poród zajął ponad dziesięć godzin, a ja w tym czasie zdążyłam pojechać do donu i położyć się spać.
- Na pewno chcesz to zrobić Sharon? - zapytałam nagle spoglądając się na dziewczynę - Naprawdę nie chcesz uczestniczyć w życiu Jasmine?
- Wystarczy, że byłam w ciąży z tym bachorem i je urodziłam - bąknęła ostrym głosem nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem - Po tym co mi zrobiliście, nie chcę mieć z wami nic do czynienia.
‹‹‹‹‹‹‹‹‹‹››››››››››
Głośno westchnęłam słysząc głośny płacz dziewczynki. Zerwałam się z miejsca, bo wiem, że Brian też się zaraz obudzi, a ja sama nie dam rady z dwójką płaczących dzieci. Był koniec października, więc Jasmine skończyła wczoraj cztery miesiące, a Brian trzy.
- Green?! - krzyknął Jesse, a ja głośno zawarczałam, bo jeszcze jego mi tu brakowało. Ale jak już jest to pomoże mi z dzieciarnią.
- Góra! - odkrzyknęłam tak, aby mnie usłyszał. Chwilę pozniej blondyn stał koło mnie - Nigdy więcej Jefferson. Następnym razem jak będzie rozstanę się z Devries i będę chciała do niego wrócić, strzel mi w łeb.
‹‹‹‹‹‹‹‹‹‹››››››››››
Taki malutki dodatek, wybaczcie za błędy, ale pisany na spontanie i jutro jakby co to je poprawie.
to był ostatni dodatek w tej części x
miłego dnia/ nocy
CZYTASZ
Never Again? ✔
RomanceKoniec oznacza nowy początek. ~ Kontynuacja Summer Camp i Again ~ NAJWYŻEJ NOTOWANIA #23 w Romansie 3.06.2017