30. Wino

857 73 5
                                    

- Jak się czuje Jimin?

- Coraz lepiej. Cały czas powtarza, że się nudzi, więc chyba wraca do siebie. 

- To dobrze. 

Kobieta delikatnie uniosła kąciki ust i upiła łyk letniej już kawy. Yoongi spotkał się ze swoją matką w kawiarni, ponieważ ojciec wciąż się do niego nie odzywał i nie chciał się z nim widzieć. Było mu z tego powody bardzo przykro, jednak starał się nie dać nic po sobie poznać. Oczywiście mamy nie oszukał. Zbyt dobrze znała swojego syna i widziała jego cierpienie ukryte za maską fałszywego uśmiechu. Już kilkukrotnie próbowała rozmawiać z mężem na temat ich dziecka, jednak ten nie chciał jej słuchać, wciąż powtarzając, że dopóki Yoongi spotyka się z Jiminem on nie ma syna. 

- Kiedy będzie mógł wyjść ze szpitala? 

- Lekarze mówią, że jeśli wszystko będzie w porządku to pod koniec tygodnia wróci do domu. 

- Wspaniale. W takim razie będę mogła się z nim zobaczyć przed powrotem do Stanów.

Yoongi spojrzał na nią z uniesionymi brwiami. Co prawda, przez śmieć i pogrzeb pana Jeona, rodzice zostali trochę dłużej niż mieli początkowo zaplanowane, nie spodziewał się jednak, że wyjadą już w tym tygodniu. Może i nie był z nimi bardzo blisko, jednak nie mógł zaprzeczyć, że bardzo za nimi tęsknił prze te ostatnie dwa lata, kiedy byli w Ameryce. 

- Kiedy lecicie?

- W sobotę. Ojciec ma spotkanie w poniedziałek więc nie możemy dłużej zostać. 

- Więc niech leci sam.

Kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie i złapała zimną dłoń syna, która leżała na stoliku.

- Wiesz, że muszę z nim wracać. Beze mnie sobie nie poradzi. Z resztą, ja też mam zobowiązania w naszej szkole. Choć naprawdę chciałabym z wami zostać, nie mogę.

Yoongi opuścił głowę i wrócił do jedzenia swojego ulubionego ciasta orzechowego. Właśnie dla tego miał żal do swoich rodziców. Zawsze przedkładali pracę nad rodzinę. Na palcach mógłby policzyć ile razy spędzili wspólnie nowy rok. A by policzyć, ile razy byli obecni podczas jego urodzin wystarczyłaby jedna ręka. Yoongi doskonale zdawał sobie sprawę, że robili to by on miał dobre życie, wspaniałe wykształcenie i by wyrósł na człowieka, który coś znaczy w tym korporacyjnym świecie. Był im za to wdzięczny. Jednak czasem, kiedy był naprawdę samotny, wyobrażał sobie jakby to było urodzić się w biedniejszej rodzinie, w której czułby się kochany.

- Yoongi? Mogę cię o coś spytać?

Nie unosząc głowy znad talerza mruknął cicho, wyrażając zgodę. Pani Min westchnęła ciężko.

- Czy ty naprawdę kochasz tego chłopca?

Yoongi spojrzał na matkę ze zdziwieniem. Takiego pytania się nie spodziewał. 

- Masz na myśli Jimina?

- Oczywiście. Chyba, że o czymś nie wiem.

Szybko pokręcił głową. Na jego policzkach zakwitł soczysty rumieniec. Choć przeklął się za to w myślach, nic nie mógł na to poradzić. Nigdy nie rozmawiał z rodzicami na temat uczuć, związków, o seksie nie wspominając. Bardzo rzadko przyprowadzał do domu dziewczyny, bo nie czuł potrzeby by przedstawiać je rodzicom. W zasadzie Jimin był pierwszą osobą, którą przedstawił rodzicom jako swojego partnera. Inne osoby były "tylko koleżankami". Był przekonany, że ich rozmowa podczas kolacji zakończy ten temat. Widać jednak się pomylił.

- Tak, mamo. Kocham go, jak nikogo wcześniej. 

- Byłbyś w stanie poświęcić dla niego wszystko?

To nie jest miłość || YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz