W piątek w czasie powrotu do domu całe szczęście nie musiałam używać scyzoryka, ale nie powiem – rzeczywiście wokół kręciły się podejrzane typki, a dzięki temu, co dał mi Aleks, czułam się pewniej. Byłam więcej niż pewna, że to nie była troska czy coś takiego, jedynie nie chciał brać odpowiedzialności za mnie, gdyby coś się stało, ale mimo to byłam mu wdzięczna.
Sobotę spędziłam w pracy, gdzie przez większość czasu się nudziłam i żałowałam, że nie wzięłam jakiejś książki do poczytania czy czegoś, żeby się pouczyć; nie było co marnować czasu. Mimo wszystko do tak małego ruchu nie byłam przyzwyczajona, bo do tej pory było co najmniej o połowę więcej osób. Jednak w końcu pracuję tu od niedawna, więc będę wiedziała, żeby zabierać cokolwiek ze sobą na weekendy.
W niedzielę spałam do trzynastej i byłam zła na mamę, że mnie nie obudziła, bo chciałam jej trochę pomóc, a skoro wstałam tak późno musiałam usiąść do lekcji.
No i nadszedł poniedziałek, a ja tylko od otworzenia oczu, zastanawiałam się w jaki sposób oddam scyzoryk Aleksowi. Niby nic wielkiego, ale jednak wolałabym uniknąć jakiś komentarzy ze strony chłopaka jak i jego znajomych. Wrzucę mu go do plecaka? Nie, bo jak ktoś akurat będzie patrzył, to oskarży o grzebanie w jego plecaku, a skoro dalej chce się mścić, to może powiedziałby, że coś mu zniknęło... Głupi pomysł. Zobaczymy – może będzie w jakiejś chwili sam albo on podejdzie i poprosi o swoją własność.
– Cześć, Jagoda! – Kiedy tylko weszłam do szkoły, usłyszałam głośny krzyk Kai. Przystanęłam na chwilę i popatrzyłam jak moja niewątpliwie szczęśliwa koleżanka biegnie w moją stronę, nie zwracając na nic uwagi – serio, miałam wrażenie, że bez problemy przewróciłaby w tym momencie mięśniaków z drużyny koszykarskiej.
– Cześć, Kaja – odpowiadam, gdy już dyszy obok mnie. – Jak tam było w piątek? – zapytałam i skierowałam się w stronę swojej szafki.
– Cholera, dziewczyno – pisnęła, przymykając oczy. – Chyba do końca życia będę ci wdzięczna, że tam poszłyśmy.
Okey.
To nie był mój pomysł, aby wyjść w piątek wieczorem, a tym bardziej nie mój, żeby iść tam, gdzie byłyśmy, bo nadal nie bardzo się orientuję w terenie.
– Czyli... coś się wydarzyło?
– Och, tak! Adam mnie odprowadził tu pod same drzwi... Tuż. Pod. Same. Drzwi. Myślałam, że mnie pocałuje, ale jednak nie. Mimo mojego chwilowego rozczarowania – podniosła palec do góry – poprosił mnie o numer telefonu i większość nocy jak i połowę soboty przepisaliśmy. Czyż nie cudownie?
– Skoro cię to uszczęśliwia – powiedziałam, śmiejąc się z niej. Miło było popatrzeć na kogoś, kto tak okazuje emocje.
Otworzyłam szafkę, żeby włożyć swoją kurtkę – a trzeba przyznać, że wrzesień był wyjątkowo chłodny – a następnie zmieniłam buty.
Miałam odejść od szafki, gdy zauważyłam uniesioną brew Kai.
– A ty z Aleksem? Odprowadził cię? – spytała tak, jakby czekała na jakieś gorące szczególiki.
Wzruszyłam ramionami.
– Powiedzmy.
– Powiedzmy? Co to znaczy?
– Nooo, po prostu... – Potrząsnęłam głową. – Dotarłam cała i zdrowa do domu. Idziemy? – zmieniłam temat.
– Nie, ja mam zebranie, dotyczące jutrzejszego apelu – wydała z siebie udawany szloch – ponownie. Pewnie zebranie się przeciągnie i nie będzie mnie na co najmniej dwóch lekcjach. Ugh!
CZYTASZ
Pod jednym dachem
RomanceZłość, nienawiść, prawie potrącenie - tak rozpoczęła się znajomość Jagody i Aleksa. Dziewczyna myślała, że więcej go nie zobaczy, jednak potem się przekona, że będą chodzili razem do szkoły, ba!, nawet klasy. Aleks nie tylko nie będzie chciał złagod...