Chapter 3
Nowy start.„Dance in the shadow, like dead for this world.”
Thomas poderwał się z łóżka na dźwięk telefonu.
- Morgan.
- Zbieraj się na komisariat. Znaleźliśmy Panne – usłyszał w słuchawce głos komendant.
- Gdzie? Mogę jechać prosto na miejsce…
- Jest martwy. Przyjedź na komisariat – przerwała mu, po czym bezceremonialnie się rozłączyła.
***
- Nie zostawiaj tego więcej – usłyszał za sobą głos Marka, gdy szedł szybkim krokiem przez biura detektywów. – Dobrze, że pisałem jeszcze raport, bo inaczej trafiłby do komendant – wyjaśnił podając mu jego pistolet, a widząc niezrozumienie dodał. – Zostawiłeś go wczoraj na strzelnicy. Komendant by się wściekła, ale na szczęście chłopaki zanim poszli do niej, sprawdzili czy nie ma tu, któregoś z nas.
- Dzięki – odpowiedział nie do końca wiedząc co o co chodzi. Osobiście zdawał wczoraj broń w biurze komendant i to był pewny, że Mark nie zostawał dłużej. W końcu razem wracali do domu Hilla na kolację. – Ale wiesz, że nie byłem wczoraj na strzelnicy – dodał szeptem odbierając pistolet.
- To skąd niby była tam twoja broń – Mark wydawała się całkowicie pewny tego co mówi. – Choć, chce wiedzieć co z Panne.
***
- Wydajesz się przygaszony. Rozumiem, że chciałeś go dopaść, ale przynajmniej wiemy, że skończy się zabijanie.
- Co? O czym ty mówisz? – Zapytał wyrwany z własnych myśli.
Mark westchnął za kółkiem.
- Od momentu jak komendant wyjaśniła nam gdzie i w jakim stanie znaleźli Panne, jesteś nieobecny. Nawet wcześniej, kiedy oddałem ci „Wilczą Berettę” byłeś dziwny, i chyba mam prawo zapytać, czemu od trzydziestu minut się nie odzywasz – tłumaczył cierpliwie. – Dodatkowo to twoje przeszukiwanie bazy testów balistycznych na swoje nazwisko, wypytywanie co robiliśmy wczoraj. Zaczynam się o ciebie martwić.
- Miałem dziwny sen – odpowiedział wolno. – Z takich bardzo realnych. Takich, po których nie wiesz, co jest prawdą, a co snem.
- Ok – przeciągnął Hill. – Ale już się obudziłeś? Bo zaraz będziemy na miejscu.
- Tak obudziłem się.
W rzeczywistości jednak jego myśli błądziły wokół wczorajszych wydarzeń. Nie pamięta nic z tego, co wydarzyło się po tym gdy otworzył drzwi własnego mieszkania. Rano, zamiast odzyskać broń z sejfu pani komendant, oddał mu ją Mark uparcie trzymając się wersji, że zapomniał jej na strzelnicy. Nie pamiętał o tym, że jedli razem kolację. Komendant, udawała, że nie wie nic o jego zaginionych pociskach, umówionych spotkaniach z psychologiem, ani taśmach widmo. W systemie nie było żadnych dowodów na to, że wykonano, albo zlecono wykonanie mu testów na obecność prochu. Nie było jego zgłoszenia obecności Panne w klubie Lavish, ani kopii nagrań. Nawet żona Marka, gdy zadzwonił zapytać, czy nie zostawił u nich wczoraj marynarki, stwierdziła, że wczoraj go u nich nie było.
To wszystko było tak spójne, że sam zaczął wątpić w wczorajszy dzień. Mark twierdził, że cały dzień odwiedzali kluby, w których podobno ktoś widział Panne. A zaraz mieli obejrzeć jego ciało, które wypłynęło na plaży trzy mile za portem. Ciało, które według wstępnego raportu lokalnego krawężnika, wygląda jakby pływało kilka dni. Wszystko się zgadza, do cholery. Prądy morskie najczęściej wyrzucają topielców w tych miejscach. Kilka dni pasowało by do soboty w czasie której go widział, ale bez badań równie dobrze mogła to być zeszła sobota. Ludzie z tamtejszego posterunku oglądają dużo topielców, by określić datę zgonu dość dokładnie, ale nigdy nie można mieć pewności.
***
- To nasz człowiek – potwierdził Mark gdy znaleźli się już na miejscu. – Macie coś co mogłoby od razu wykluczyć wypadek?
- Trudno cokolwiek powiedzieć, bez badań – odpowiedział jeden z patologów badających ciało. – Najprawdopodobniej utonął trzy do czterech dni temu.
- Brak śladów po kulach, nożach, nacięciach na ciele? – Wtrącił Thomas. – Na nadgarstkach?
- Nic nie rzuca się w oczy – patolog odsłonił płachtę przykrywającą większość ciała. - Ciało jak widzicie jest spuchnięte, brak krwawych dziur, brak palców, i wielu tkanek. Co do nadgarstków, to jednego brakuje, a drugi wydaje się normalny.
- Tom? – Głos Marka był pełen niepewności.
- W porządku – odpowiedział natychmiast. – Zastanawiałem się, czy ktoś nie próbował zatrzeć śladów morderstwa.
- Nie wygląda na to.
- Dobra – powiedział Mark. – Wyślij nam raport jak tylko będziesz znał przyczynę zgonu. Zbieramy się.
***
- Komendant chce cię widzieć – zawołała nad jego biurkiem Iris. – A potem jak będziesz miał chwilę to zajrzyj do mnie. Mam coś o co chcę cię zapytać.
Morgan kiwnął głową i ruszył do biura komendant.
- Wzywała mnie pani? – Zapytał, licząc na to, że w końcu dowie się po co ta cała maskarada. Naprawdę wolałby nie przekonywać się, że ma tak realne sny, albo wręcz traci rozum.
- Tak. Mark mówił, że dziwnie się zachowujesz – powiedział bez owijania w bawełnę. – Jest coś o czym powinnam wiedzieć?
- Miałem dziwny sen. Wydawało mi się, że spędziłem dwa dni na pogoni za Panne, były tam wracające wspomnienia, magia, niewidzialne samochody i inne.
- Uważasz to w jakikolwiek sposób za zabawne?
- Nie. Po prostu wydaje się to o dla mnie o wiele bardziej realne niż to co mówił Mark. Zwiedzanie klubów, którego nie pamiętam.
- Posłuchaj. Cieszy mnie fakt, że jesteś tak szczerzy, żeby powiedzieć mi o czymś takim, ale to jest twój raport z zwiedzania klubów – powiedział pukając palcem w teczkę na biurku.
- Rozumiem. Po prostu to było dla mnie dziwne.
- I chciałeś dopaść Panne.
- Tak.
- Mam nadzieję, że twoje dziwne zachowania się skończą. Idź do domu i się wyśpij.
***
- Tom – usłyszał za sobą. – Miałeś do mnie zajrzeć.
- Wybacz. Komendant chciała żebym wybrał się do domu.
- Coś poważnego?
- Nie. Kazała mi odpocząć – odpowiedział z westchnieniem.
- To chodź wyjaśnić mi jedną rzecz – powiedział, po czym odwróciła się nie czekając, aż za nią pójdzie.
- Co jest tak ważnego? – Zapytał pochylając się nad ekranem jej komputera.
- Wyjaśnij mi dlaczego, ten facet, który cię obserwował, był tam cały czas, a ty się zanim rozglądałeś. I dlaczego ja też go nie widziałam? – Wskazała palcem na dobrze ubranego bruneta, opartego o ścianę posterunku.
„Dance in the shadow, like dead for this world.”
Thomas przyglądał się przez chwilę niewidzącym wzrokiem w ekran komputera i telefonu. Na smartphone wyświetlał się nieznany numer, a na nagraniu brunet zaczął się spokojnie oddalać.
„Dance in the shadow, like dead for this world.”
- Nie odbierzesz?
- Morgan – powiedział przykładając telefon do ucha.
- Otrzymał pan prezent. Nikt nie wiem o wydarzeniach z klubu Lavish, i doradzam nie drążyć tego. Pana kariera może tego nie wytrzymać.
- Tom? – Odezwała się po minucie Iris. – Gapisz się w ten telefon już dość długo. Coś się stało.
- Zrób mi kopię tego nagrania i powiększ twarz tego gość.
- To nie CSI. Kamery są ustawione za wysoko by łapać twarz. Wiedział gdzie stanąć.
- Ale potem ruszył w stronę jedną z nich. Musimy mieć choć jedną dobrą klatkę.
- Wszystkie zamazane – odpowiedziała, z przepraszającą miną. – Przykro mi.
- To nie jest koniec – zadeklarował, nie zwracając się do nikogo. – Zrób mi kopię.
CZYTASZ
Liga kolekcjonerów - Detektyw
General FictionThomas Morgan, budzi się pewnego ranka i nie wie co robił przez weekend. Problem w tym, że Thomas Morgan jest detektywem w Nowojorskiej policji, nie ma trzech pocisków w kaburze, a do tego w sobotni wieczór tuż zanim stracił pamięć, zgłosił, że widz...