Ten rozdział... w sumie jest nudny, ale też w jakimś sensie przełomowy. Niby nic... zwykłe, słowa, prosta rozmowa, ale... przecież słowa znaczą tak wiele... ale czasem jest też tak, że nic nie mówiąc, można obiecać więcej, niż odpowiadając... ;)
Zapraszam do czytania, kochani i do komentowania :)
Buziaki :* :* :*
Możemy o tym porozmawiać
Ale myślę, że mam dosyć
Możemy o tym marzyć
Ale myślę, że chcę się obudzić
Spojrzał w stronę otwartych drzwi. Brunetka stała w nich, opierając się o futrynę. Ręce miała splecione na wysokości klatki piersiowej. Twardy wzrok mierzył go. Przełknął ślinę, a potem wziął głębokich oddech. Gestem dłoni wskazał na fotel naprzeciwko siebie, ale ona tylko pokręciła przecząco głową.
- Mówiłeś, że wystarczy Ci kilka minut. Postoję. - powiedziała sucho. Zniknęła ta dziewczyna, która kilka godzin wcześniej przysłuchiwała się jego rozmowie z przyjacielem. Zniknęła ta dziewczyna, która uciekła do garderoby... znowu była tą twardą kobietą, która nie wierzy w żadne jego słowa. Podniósł się ze swojego miejsca.
- W takim razie, ja też wstanę. - powiedział. Dziewczyna weszła wreszcie do środka i przymknęła drzwi do pomieszczenia.
- Masz pięć minut. - powiedziała. Oparła się o ścianę.
- W porządku... - powiedział. Wziął głęboki oddech.
- Radzę Ci nie tracić czasu, bo nie masz go zbyt wiele.
- Nie wiem, od czego zacząć.
- Najlepiej od początku.
- Wtedy na pewno nie zdążę. - odpowiedział, uśmiechając się lekko. Nie odwzajemniła go. Nadal patrzyła na niego groźnie. Zielone oczy błyszczały.
- To zaczynaj jak chcesz, tylko się streszczaj.
- Wiem, że nadal mi nie wierzysz.
- Nie powtarzaj mi czegoś, co już wiem.
- A ty mi nie przerywaj! - zacisnęła mocno wargi. - To wszystko jest dużo trudniejsze, niż mi się wydawało. Wiem, za kogo mnie masz... i wiem, że nie wierzysz, że mógłbym w ogóle kogokolwiek pokochać. I wierz mi... przez cholernie długi czas uważałem dokładnie tak samo. Byłem pewny, że nigdy nie pokocham. Nie ukrywam przed Tobą, że przez moje życie... i łóżko przewinęło się wiele dziewczyn. I nie traktowałem ich tak, jak powinien. Ciebie z resztą też nie.
- Powtarzasz się, Ruggero. - powiedziała spokojnym tonem.
- Możesz być prze chwilę cicho? - zapytał, mrużąc swoje oczy. Skinęła potakująco głową. - Kiedy pierwszy raz powiedziałaś, że mnie kochasz... wystraszyłem się. Nawet nie wiesz, jak bardzo. I właśnie dlatego zareagowałem tak, a nie inaczej. Bo już wtedy zrozumiałem, że znaczysz dla mnie... więcej, niż powinnaś. Nie, nie kochałem Cię wtedy. Jeszcze nie. Ale wiedziałem już, że jesteś inna. Nie rozumiałem tego, ale... i wiedziałem, że to może mi zaszkodzić. Uciekłem, bo wystraszyłem się konsekwencji. Ja, gwiazda... do tego ta różnica wieku. Fakt, że mam dziewczynę... że wszyscy na mnie patrzą. Nie mogłem sobie pozwolić na błąd. I zrobiłem coś, co wtedy wydawało mi się właściwe. Najmniej inwazyjne. I przez długi czas myślałem, że postąpiłem... dobrze. Tak, jak trzeba było.
CZYTASZ
Sin Testigos II RUGGAROL
Fanfiction... bo przecież od dawna wiadomo, że jeden pocałunek mężczyzny może złamać całe życie kobiety...