Rozdział XLIII

718 44 2
                                    

Ten rozdział... w sumie jest nudny, ale też w jakimś sensie przełomowy. Niby nic... zwykłe, słowa, prosta rozmowa, ale... przecież słowa znaczą tak wiele... ale czasem jest też tak, że nic nie mówiąc, można obiecać więcej, niż odpowiadając... ;)

Zapraszam do czytania, kochani i do komentowania :)

Buziaki :* :* :*


Możemy o tym porozmawiać

Ale myślę, że mam dosyć

Możemy o tym marzyć

Ale myślę, że chcę się obudzić


Spojrzał w stronę otwartych drzwi. Brunetka stała w nich, opierając się o futrynę. Ręce miała splecione na wysokości klatki piersiowej. Twardy wzrok mierzył go. Przełknął ślinę, a potem wziął głębokich oddech. Gestem dłoni wskazał na fotel naprzeciwko siebie, ale ona tylko pokręciła przecząco głową.

- Mówiłeś, że wystarczy Ci kilka minut. Postoję. - powiedziała sucho. Zniknęła ta dziewczyna, która kilka godzin wcześniej przysłuchiwała się jego rozmowie z przyjacielem. Zniknęła ta dziewczyna, która uciekła do garderoby... znowu była tą twardą kobietą, która nie wierzy w żadne jego słowa. Podniósł się ze swojego miejsca.

- W takim razie, ja też wstanę. - powiedział. Dziewczyna weszła wreszcie do środka i przymknęła drzwi do pomieszczenia.

- Masz pięć minut. - powiedziała. Oparła się o ścianę.

- W porządku... - powiedział. Wziął głęboki oddech.

- Radzę Ci nie tracić czasu, bo nie masz go zbyt wiele.

- Nie wiem, od czego zacząć.

- Najlepiej od początku.

- Wtedy na pewno nie zdążę. - odpowiedział, uśmiechając się lekko. Nie odwzajemniła go. Nadal patrzyła na niego groźnie. Zielone oczy błyszczały.

- To zaczynaj jak chcesz, tylko się streszczaj.

- Wiem, że nadal mi nie wierzysz.

- Nie powtarzaj mi czegoś, co już wiem.

- A ty mi nie przerywaj! - zacisnęła mocno wargi. - To wszystko jest dużo trudniejsze, niż mi się wydawało. Wiem, za kogo mnie masz... i wiem, że nie wierzysz, że mógłbym w ogóle kogokolwiek pokochać. I wierz mi... przez cholernie długi czas uważałem dokładnie tak samo. Byłem pewny, że nigdy nie pokocham. Nie ukrywam przed Tobą, że przez moje życie... i łóżko przewinęło się wiele dziewczyn. I nie traktowałem ich tak, jak powinien. Ciebie z resztą też nie.

- Powtarzasz się, Ruggero. - powiedziała spokojnym tonem.

- Możesz być prze chwilę cicho? - zapytał, mrużąc swoje oczy. Skinęła potakująco głową. - Kiedy pierwszy raz powiedziałaś, że mnie kochasz... wystraszyłem się. Nawet nie wiesz, jak bardzo. I właśnie dlatego zareagowałem tak, a nie inaczej. Bo już wtedy zrozumiałem, że znaczysz dla mnie... więcej, niż powinnaś. Nie, nie kochałem Cię wtedy. Jeszcze nie. Ale wiedziałem już, że jesteś inna. Nie rozumiałem tego, ale... i wiedziałem, że to może mi zaszkodzić. Uciekłem, bo wystraszyłem się konsekwencji. Ja, gwiazda... do tego ta różnica wieku. Fakt, że mam dziewczynę... że wszyscy na mnie patrzą. Nie mogłem sobie pozwolić na błąd. I zrobiłem coś, co wtedy wydawało mi się właściwe. Najmniej inwazyjne. I przez długi czas myślałem, że postąpiłem... dobrze. Tak, jak trzeba było.

Sin Testigos II RUGGAROLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz