2.

15 0 0
                                    

- O... Sam dobrze że jesteś, musimy ci coś powiedzieć - zaczął tata.

Troszkę byłam zdziwiona ich zachowaniem.

- Emmm.... No dobra, ale poczekajcie odłożę tylko naczynia. - podeszłam do blatu, odłożyłam naczynia i usiadłam na nim. - Co jest ?

- No bo wiesz ... - wtrąciła się mama. - Moja koleżanka ma syna, a że muszą wyjechać na trochę i boją się go zostawić samego w domu, to... on zamieszka na chwilę u nas.

Przez chwilę to do mnie nie docierało i dopiero po chwili zrozumiałam, że to w sumie to nie jest jakaś tragedia, że jakiś typo tu zamieszka.

- Wiesz ... To ta co mieszka w Postent.

-A, Pani Rebecca.... I tyle ? - oboje byli zdziwieni moim pytaniem. - szczerze, mieliście takie miny, jakby ktoś umarł. - A w ogóle to ile on ma lat ?

- 18

- Ma 18 i nie może zostać sam w domu ? Ułomny czy co ? - byłam trochę zdziwiona.

- Nie - powiedziała stanowczo mama - poprostu jest bardzo nieodpowiedzialny i boją się że przez te 2 tygodnie będzie robił ciągle imprezy.

- No dobra, rozumiem, a kiedy przyjedzie i gdzie będzie spać ?

Dzyń.
Telefon w kieszeni nagle się odezwał. Wyjęłam go do połowy z kieszni i włączyłam wyświetlacz.

Amber :
- Musisz mi pomóc.

Jezu co się stało ?

- ,, Wprowadzi ,, się w ten piątek, a spać będzie w tam niby gościnnym. - mama zrobiła cudzysłów w powietrzu.

Piątek ? To za 2 dni. Dzięki za info. Ej moment, przecież w piątek są wyprzedaże i z Amber idziemy na zakupy. Dobra nieważne później to wyjaśnię.

- To wszystko ? Bo jak tak, - zeskoczyła z blatu - to dobrze bo muszę wyjść. - szybko podeszłam do drzwi, otworzyłam je i wyszłam. Chwila, nie mam butów. Wróciłam się z powrotem.

- A głowy nie zapomniałaś - krzyknął tato, który znów siedział na kanapie z laptopem. Za to ja dodałam tylko szybkie Pa i wyszłam.

Po 15 min spaceru, byłam pod domem Amber. Zapukałam, i poprostu weszłam jak do siebie.

- Cześć Steve - Jej Tato akurat był w domu i gotowałam obiad.

- Hej młoda - odwrócił się tylko na chwilę i wrócił do przygotowywania posiłku.

- Am ! - krzyknęłam.

- Łazienka ! - okrzyknęła. To taki nasz nasz sposób komunikacji.

- Kupcie sobie łoki toki ! - przyłączył się Steve - proszę.

Ruszyłam w kierunku łazienki, znajdującej się na 2 piętrze. Wystukałam nasz ,, tajny ,, kod i weszłam. Dziewczyna była owinięta w ręcznik z turbanem na głowie, co oznaczało że przyszłam w odpowiednim czasie.

- Dobrze że jesteś - zaczęła

- Co się stało ?

- Idźmy do galerii !

- Co ? Po co ? Przecież w pią... - yyyy jestem zdziwiona, a ona nawet nie dla mi skończyć.

- Wiem, wiem że idziemy w piątek, i to zostaje bez zmian, ale musimy iść teraz bo nie mam w co się jutro ubrać. - serio ? Tylko tyle ?

- Żartujesz sobie ? Nie mogłaś od razu napisać że o to chodzi? Przecież ja jestem w ciuchach,, po domu ,, - nienawidzę jej.

- Po pierwsze to jest mega ważne, a po drugie, wcale nie wyglądasz tak źle.

Kolega z dzieciństwaWhere stories live. Discover now