Rozdział Drugi

119 12 7
                                    

W pomieszczeniu nastała niekomfortowa cisza. Nie byłam w stanie wykrztusić ani jednego słowa, które byłoby choć w małym stopniu adekwatne do obecnej sytuacji. Byłam pewna, że nasz pomysł ją zaskoczony, miło zaskoczony. Zamiast tego stoi z założonymi rękoma i z miną, która wcale nie wyraża dobrych emocji. 

-Laura...Bonnie, co Wy tutaj robicie?- zabrała w końcu głos, pełen pomruku i niewdzięczności.

-Dzisiaj są Twoje urodziny, Carolina. Chciałyśmy być z Tobą i godnie to uczcić.- brunetka odpowiedziała za mnie, za co byłam jej naprawdę wdzięczna. Zazwyczaj, gdy się denerwuje zaczynam się jąkać, co powoduje, że moje słowa nie mają najmniejszego sensu. 

-Impreza urodzinowa jest jutro, tak się umawiałyśmy. Chciałam spędzić ten dzień z Neymarem, on jako jedyny nie będzie mógł się na niej pojawić.- westchnęła ciężko i zarzuciła średniej długości włosy do tyłu- Skoro już tutaj jesteście...Kochanie, poznaj moje najlepsze przyjaciółki.
Chłopak wyciągnął dłoń do Bonnie, która patrzyła na niego wnikliwym wzrokiem, tak jakby chciała wejrzeć do jego wnętrza i wydobyć każdą myśl, która zagościła w jego głowie.

-Bon...- Carol mruknęła podirytowana, na co brunetka jedynie się uśmiechnęła i ścisnęła jego dłoń.- a to jest Laura, mój drugi skarb. 

Przeniósł wzrok na mnie i wlepił w swoje usta głupkowaty uśmieszek, którym prawdopodobnie chciał mnie sprowokować, w jakim celu? Nie wiem.

-My się chyba już znamy. 

-Za dużo powiedziane, cześć.- wyciągnęłam w jego stronę dłoń, którą złączył ze swoją w uścisku, nad pozór dosyć mocnym.

Chłopak wyolbrzymił sytuacje, zdarzyło nam się kilka razy minąć na chodniku, lecz nigdy nie zamieniliśmy ze sobą słowa.

-Oh, jesteśmy sąsiadami.- sprostowałam, gdy dziewczyny wlepiały w moją osobę podejrzliwy wzrok.
Zaczyna się robić naprawdę dziwnie, Carolina nie wiedziała, gdzie mieszka jej własny chłopak? Poza tym, nie podoba mi się różnica wieku, jaka ich dzieli, to zbyt dużo. Jestem pewna, że miał już kilka naiwnych nastolatek w swoim łóżku. Nawet wygląda na takiego, a to nie wróży nic dobrego.

-Więc, nie będziemy już przeszkadzać, prawda Bonnie?- zerknęłam na dziewczynę, która skinęła głową na zgodę. Wzięłam swoje rzeczy i założyłam kurtkę na plecy.

Solenizantka nie miała nic przeciwko, tego można było się spodziewać, chciała wykorzystać kilka godzin nieobecności swojej mamy, aby móc się pomigdalić w swoim różowym łóżku z...Neymarem. Z resztą on również nie polemizował.
Schyliłam się, aby zawiązać sznurowadła moich ulubionych trampek, jednak gdy poczułam na sobie męski wzrok, szybko się wyprostowałam. Pożegnałam Carolinę gestem machania i wyszłam pospiesznie na zewnątrz, ciągnąc za sobą Bonnie. Nigdy wcześniej nie czułam się tak niekomfortowo, jak dzisiaj, czy on miał na to wpływ? Oczywiście, nie musiał nic mówić, właściwie to był akurat minus, tylko się patrzył i uśmiechał, a Carol nawet nie próbowała zacząć jakiejkolwiek konwersacji.

Złapałam za klamkę drzwi wejściowych i wślizgnęłam się do środka, nie chcąc przebudzić mamy, która prawdopodobnie zdecydowała się na drzemkę. Sądząc po ciemności jaka panowała w całym domu, tak było. Poszłam leniwym krokiem w stronę swojego pokoju, nie zdążyłam przekroczyć progu, a już usłyszałam swoje imię z sąsiedniego pomieszczenia. Stanęłam w drzwiach i posłałam rodzicielce ciepły uśmiech. 

-Nie chciałam Cię obudzić, przepraszam. 

Poklepała miejsce obok, więc usiadłam. Zaczyna się przesłuchanie. 

-Tak prędko wróciłaś? Myślałam, że posiedzicie trochę u Caroliny z Bonnie. 

-Nie była ucieszona naszym widokiem. - wyznałam, choć nie było mi łatwo. Mama odkąd zaczęłam podstawówkę, odradzała mi przyjaźni z Carol. Twierdziła, że w przyszłości będzie miała na mnie zły wpływ. - chciała spędzić czas ze swoim chłopakiem, podobno ma się nie pojawić jutro. 

-Tak po prostu Was wyprosiła?- zapytała nieco rozdrażnionym głosem, wyrzucając kruche ręce przed siebie. 

-Nie, mamo. Same zdecydowałyśmy się wyjść.- poprawiłam czerwoną chustę na jej głowie, aby chociaż trochę złagodzić sytuacje.- nie zgadniesz z kim się spotyka.
Kobieta jedynie wzruszyła ramionami, domyśliłam się, że mało interesowała ją ta informacja, ale chciałam komuś się wygadać. Z Bonnie nie chciałam poruszać tego tematu, nie chciałam, aby później odbiło się to na mojej przyjaźni z blondynkom. 

-Z naszym sąsiadem. 

-Z tym miłym, wytatuowanym chłopakiem, który gra w piłkę? 

-Miłym?- wywróciłam oczami, gdy usłyszałam tyle dobrych słów na jego temat. Już nawet moją mamę owinął wokół palca? 

-Zawsze, gdy Cię nie ma, pomaga mi wnieść zakupy do środka.- uśmiechnęła się promiennie- dobry z niego chłopak. 

Dobrze, może i nie jest taki zły jak myślałam, po prostu martwię się o przyjaciółkę, a jeśli zakochała się tak naprawdę? A on zostawi ją z dnia na dzień, bo nie będzie chciał stałego związku z dziewczyną, która uczy się jeszcze w liceum? Stop, Carolina jest już dorosła, może decydować samodzielnie, prawda? Powinnam zrobić w końcu coś ze swoim życiem, a nie przystawać na myśleniu o innych. Czasami się zastanawiam, czy nie jestem zbyt dobra.


Neymar


Zaczynam powoli żałować, że dałem się wyciągnąć, choć poniekąd sam się o to prosiłem. Otacza mnie banda dzieci, która przyszła na darmowy alkohol i jedzenie. Na całe szczęście, wziąłem ze sobą Rafaela, mam chociaż kompana do picia, przecież nie będę robił tego z chłopcami, którzy ledwo odrośli od ziemi. Wziąłem zimne piwo do ręki i się rozejrzałem, szukając powodu, dla którego tutaj jestem. Zamoczyłem usta, rozkoszując się intensywnym smakiem chmielu, uwielbiam to. Zatrzymałem wzrok na średniego wzrostu brunetce, miała na sobie długą suknię, która zakrywała praktycznie każdy element jej ciała, ale to wystarczyło, bo i tak wyglądała seksownie. Jej cera była nieskazitelna, nie było na niej profesjonalnego makijażu, ale był cudowny uśmiech, którym zarażała wszystkich dookoła. Jej widok zasłoniła mi duża dłoń, niech to szlag.

 -Musiałeś?- mruknąłem nieco zły i odstawiłem kufel. 

-Widziałeś Carolinę?- zapytał specjalnie, aby  jeszcze bardziej mnie zdenerwować. Nie zamierzam za nią wszędzie chodzić, jak będzie chciała to sama przyjdzie, prawda? 

-Nie patrz się tak, nie można mieć dwóch dziewczyn naraz.- dodał po chwili pouczającym głosem. Jakbym słyszał swojego ojca.

Uniosłem tylko brew i się uśmiechnąłem, jeśli będę chciał, to będę miał. Nie znam dziewczyny, która by mi się nie oparła, nawet ona nie będzie w stanie. Sprawie, że zapomni o przyjaźni, o swojej dobroci i grzeczności, będzie chciała tylko mnie. 

-Stary, nie zrobisz tego.- Rafael pokręcił głową, choć dostrzegłem na jego ustach uśmiech, który starał się ukrywać. 

-Chcesz się założyć?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 02, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

AN injuryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz