Tymczasem w odległej galaktyce...

59 10 6
                                    

Minął tydzień od pogrzebu Suzan. Nam był załamany jeszcze bardziej, niż wcześniej. Tym razem już nie tylko samą śmiercią ukochanej. Od właściciela mieszkania dowiedział się, że zalega z czynszem za ostatnie trzy miesiące.

Szybko powiązał ze sobą fakty i wywnioskował, że jego dziewczyna wydała pieniądze przeznaczone pierwotnie na dom, kupując narkotyki. Groziła mu eksmisja. Właściciela nic nie obchodziło to w jakiej sytuacji się znajduje. Dał mu tydzień na spakowanie swoich rzeczy i opuszczenie mieszkania.

Tego dnia czara goryczy się przelała. Postanowił udać się do najbliższego baru i wydać całą zawartość swojego portfela na tani alkohol. Chciał jedynie uciec od wszelkich problemów.

Po kilku godzinach picia z przypadkowo poznanymi ludźmi w barze, alkohol wziął górę nad jego, i tak mocną głową. W miarę jeszcze miał kontrolę nad tym co robi i chciał się ratować resztką sił dzwoniąc do Mina, by po niego przyjechał. Koordynacja ruchowa była jednak zaburzona i wykręcił numer do Jina. Myślał o nim ostatnio i rozważał skontaktowanie się z nim po raz pierwszy, co również mogło być przyczyną błędnego wybrania kontaktu.

Po odebraniu telefonu przez Seokjina, który był już po pracy w domu, usłyszał niezrozumiały dla niego w pierwszej chwili bełkot. Chciał się rozłączyć z myślą, że ktoś pomylił numer, ale w ostatnim momencie usłyszał "Kim Namjoon", które przypomniało mu z kim rozmawia. Domyślił się w jaki sposób odreagowuje utratę kochanej osoby. Zapytał go jedynie gdzie jest, a gdy po czasie otrzymał adres, dał mu znać, że za chwilę ktoś po niego przyjedzie.

Chciał zadzwonić do Mina, ale uświadomił sobie, że ten nie ma samochodu, a jechać z pijanym człowiekiem nie wiadomo jak daleko autobusem byłoby niezmiernie trudne. Wysłanie po niego taksówki uważał za mało bezpieczne, bo gdyby coś mu się stało, czułby się winny. Nie chciał zignorować jego stanu. Stwierdził, że najlepiej będzie, jeżeli pojedzie po niego sam i zawiezie do domu.

>*<

Zjawił się pod podanym adresem po piętnastu minutach. Nie wiedział jak wygląda owy Kim, więc stwierdził, że do niego zadzwoni. Rozglądał się po pomieszczeniu.

Gdy odebrał, dowiedział się, że Nam jest ubrany -jak to w żałobie- cały na czarno, ma skórzaną kurtkę i siedzi przy barze po lewej stronie.

Połączenie dobiegło końca, a Jin szybko go odnalazł.

-Namjoon? Rozumiem, że to Ty.

-Tsak. Seok...jin? -starał się mówić w miarę płynnie.

-Owszem.To ja. Zabiorę Cię do domu... Ale najpierw ureguluję Twój rachunek. Potem mi oddasz. -nie chciał, by blondyn wyciągał w takim stanie portfel, bo mogłoby mu coś z niego wypaść i nawet by nie zauważył. Wolał to sam, szybko załatwić.

Gdy zapłacił za wypity, przez młodszego Kima alkohol, zarzucił sobie jego rękę na barki i chwytając pod pachą zawlókł na tylne siedzenie swojego auta i z trudem przypiął pasami. Nie stawiał oporu, wręcz przeciwnie. Jego ciało było prawie bezwładne.

Usiadł po chwili za kierownicą i odwrócił się w kierunku pijanego chłopaka.

-Namjoon, gdzie mieszkasz? Muszę Cię odwieźć do domu.

Nie doczekał się jednak odpowiedzi na pytanie mimo kilku prób. Młodszy chłopak zasnął niemalże natychmiast.

Spojrzał na zegarek w telefonie, który pokazywał parę minut po godzinie dwudziestej. Stwierdził, że najbezpieczniej będzie zabrać go na noc do siebie. Nie mógł nawet odwieźć chłopaka do hotelu, bo najbliższy był kilka kilometrów od ich obecnej lokalizacji i bardziej by tym pogorszył niż polepszył jego sprawę. Bez sensu byłoby również, gdyby zabrał go do mieszkania Yoongiego, bo wiedział, że już pokój gościnny jest zajęty i mogłoby być im tam zbyt ciasno w trójkę.

Ruszył w kierunku swojego domu.

>*<

Gdy dojechali, z trudem wyciągnął Kima z auta. Przerzucił śpiącego chłopaka przez ramię i zamykając auto, zabrał po schodach bloku do swojego mieszkania. Było ono większe od tego Mina ale również wyposażone w dodatkowy pokój sypialny, którego Jin w dalszym ciągu nie przerobił na inne pomieszczenie. Myślał kiedyś nad wynajęciem tego pokoju i w pewien sposób zapełnienie nieznośnej pustki, ale bał się przebywania z obcą osobą pod jednym dachem na stałe. Co do blondyna miał inne zdanie, ponieważ Yoongi go znał, więc nie uważał go do końca za obcego. Poza tym miał wyjść z jego domu już następnego dnia i wrócić do siebie.

Zdjął z młodszego kurtkę i buty, po czym zaniósł od razu do pokoju gościnnego. Było tam nieco większe łóżko, niż sam miał w swojej sypialni. Położył go w nim i przykrył, przy czym młodszy nieco się przebudził.

Niezrozumiale bełkotał coś o zmarłej Suzan ze łzami w oczach. Był taki bezradny. Jin nie wiedząc co ma zrobić, usiadł obok niego i czule przytulił płaczącego już chłopaka. Ten wtulił się w jego talię i ronił w nią łzy do momentu opadnięcia z sił i ponownego oddania się objęciom Morfeusza.

Dokładniej go przykrył ze smutkiem na twarzy. Było mu tak przykro widząc jego cierpienie. Zasmucił się jednak jeszcze z jednego powodu. Na swój sposób mu zazdrościł. Nie utraty bliskiej osoby w swoim życiu, a miłości jaką ją darzył. Chciał kogoś kochać, ale jeszcze bardziej chciał, by ktoś jego pokochał. Potrzebował bliskości drugiej osoby.

Wyszedł po kilku minutach wpatrywania się w to, jak blondyn spokojnie zasypia. Zamknął cicho drzwi od pokoju i usiadł smutny na parapecie w salonie patrząc przez okno. Lubił tak robić. Nawyk ten został mu po spędzeniu dzieciństwa z Yoonem. Często wtedy tak robili, co zostało im na dalsze lata życia.

Rozmyślał o tym, jak może pomóc Namjoonowi, nie tylko w kwestii prawnej. Widział, że jest z tym wszystkim sam, a Jin lubił być opiekuńczy dla ludzi, szczególnie tych mu bliskich. Nie chciał być samolubny, ale pomyślał, że w obecnej sytuacji może pomóc jemu i sobie jednocześnie.

A potrzebował jedynie obecności drugiej osoby. Przynajmniej przez krótką chwilę.


/Rozdział z Namjinem dla zorientowania się czy również się przyjmie.

Gwiezdny pył |Yoonmin|Where stories live. Discover now