Rozdział II: Spotkanie (P.O.V Jack)

170 6 1
                                    

Przeklęty Mrok. Tym razem wybrał się do Sydney. Jak ja go nie znoszę. Trzeba go raz na zawsze pokonać.

- Jack, zbieraj te swoje szanowne cztery litery i jedziemy!- krzyknął do mnie North, a ja zaśmiałem się na jego słowa.

- Już!- odkrzyknąłem i polecieliśmy do Sydney. Tam powitał nas Mrok.

- Nadal masz szansę się do mnie przyłączyć Jack.- powiedział Mrok i się zaśmiał. Myślałem, że mu zaraz przywalę. Już piąty raz staram się temu gościowi wytłumaczyć, że nic z tego. Zaczęła się walka. Nagle podbiegł do nas jakiś chłopczyk.

- Co ty tu robisz?- zapytałem

- Zaraz będzie pomoc.- powiedział chłopczyk i stanął obok mnie, a ja przez cały czas zastanawiałem się o co mu chodziło. Jaka niby pomoc będzie? Co nagle pojawi się tutaj ta cała Opiekunka? Błagam ja w nią co prawda wierzę, ale jak dla mnie nie ma poczucia humoru.

- Teraz to nie masz szans Mrok! Ona Cię pokona!- krzyknął chłopak i wskazał na jakąś dziewczynę. Mrok gdy ją ujrzał zrobił komiczną minę. My chyba jeszcze komiczniejszą.

- Czyżby naprawdę strażnicy byli tak słabi by potrzebowali pomocy Opiekunki. Jakże mi przykro. Przynajmniej będę miał więcej zabawy.-powiedział Mrok

- Sama nie wiem co jest nudniejsze rozmowa czy walka z Tobą.- powiedziała dziewczyna i zanim ten zdążył zauważyć rzuciła w niego śnieżką. Ona ma takie same moce jak ja. Potem rozpoczęła się walka. Po chwili Mrok wycofał się w cień. Jaka ona jest piękna. Zaraz, Jack o czym ty myślisz?! Ja nie mogłem się w niej zakochać. Za późno, właśnie to zrobiłem. Nadal nie mogłem uwierzyć, że to ona jest opiekunką.

- Ty jesteś tą opiekunką?- prychnąłem

- Tak.- powiedziała z chytrym uśmiechem

- Miło Ciebie poznać.- powiedział North

- Od razu mówię, że wiem kim jesteście, więc nie musicie się przedstawiać. Pozwólcie zatem, że ja się przedstawię. Jestem Alice Black, także znana jako Opiekunka lub Strażniczka Życia. Zależy od ludzi. Jedni nazywają mnie tak, a drudzy tak.- powiedziała

- Niesamowite. To wręcz zaszczyt móc Ciebie poznać.- powiedział North

- To samo mogę powiedzieć o was. Chociaż nie. O nim akurat nie. To przez niego zapewne  omal nie stałam się plackiem na autostradzie.- powiedziała, a North popatrzył groźnie na mnie. Ups, chyba o mały włos, przeze mnie nie zginęła. W sumie dobrze, że nic jej nie jest, bo jakby było to bym sobie tego nie wybaczył. Rany, ja naprawdę się w niej zakochałem.

- No co mała śnieżyca nikomu nie zaszkodzi.- powiedziałem beztrosko

- Mała...... Mała........ Czy ty wiesz co żeś chłopie narobił?! Czy może jednak jesteś głupi?!- krzyknęła zirytowana dziewczyna

- No co, śnieg jest fajny.- powiedziałem

- W małych ilościach owszem, ale to co ty żeś zrobił w moim rodzinnym mieście to jest przesada! O Sztokholmie nawet już nie wspomnę!- krzyknęła, a ja pomyślałem, że mam kłopoty.

- Co on znów tam narobił?- zapytał zając

- Całe moje rodzinne miasto, czyli Vancouver zasypał śniegiem także nie było go w ogóle widać.- powiedziała wkurzona

- A w Sztokholmie co się stało?- zapytał North

- Stała się lawina.- powiedziała

- Ale bez ofiar śmiertelnych.- powiedziałem i popatrzyłam ukradkiem na nią. Miałem przynajmniej taką nadzieję.

Bạn cũng sẽ thích

          

- Właśnie, że nie.- zaprzeczyła, a North popatrzył na nią. Co?! To tam ktoś zginął?! Pięknie, po prostu super Jack! Zamiast sprawiać by ludzie w Ciebie wierzyli to ich mordujesz!Co ze mną jest nie tak?!

- Kontynuuj.- powiedział North

- W tej lawinie zginęła trójka rodzeństwa w wieku 8-10 lat! I ty to nazywasz lawiną bez ofiar śmiertelnych?!- wykrzyczała, a mnie zatkało. I to jeszcze dzieci przeze mnie zginęły. Było mi strasznie głupio. Jak ja mogłem być taki nieodpowiedzialny. Mam rozbawiać dzieci, a nie je mordować.

- Ja.......- zacząłem, chcąc wytłumaczyć to, lecz mi przewała.

- A ty się dziwisz, że nikt w Ciebie nie wierzy! Jak mają wierzyć, skoro ty im tylko nieszczęścia na głowę sprowadzasz?! Teraz tak myślę jakim cudem Księżyc, akurat Ciebie wybrał na Strażnika! Jesteś nieodpowiedzialnym, bezmyślnym i najbardziej zarozumiałym chłopakiem na świecie. Czy to tak trudno zrobić tak by to było niegroźne?! Wiesz co ja też panuję nad lodem i śniegiem, tylko ja wykorzystuję to by POMAGAĆ ludziom!- wykrzyczała, a ja coś tam mruknąłem pod nosem i odleciałem. Musiałem to wszystko przemyśleć. Ona miała rację. Po prostu miała rację. Mogłem trochę uważać, a tak rodzice stracili dzieci. Postanowiłem pobawić się śniegiem w rodzinnych stronach Opiekunki. Znów to miasto zasypało. Kangur mnie zauważył.

- Tam jest Jack.- powiedział kangur

- Zając zabierz go do mnie. Tam jest mój pokój. Tylko pilnuj by NICZEGO nie dotykał.- powiedziała i tak zrobili. W jej pokoju było dużo rysunków.

- Kangur patrz to ty.- powiedziałem, a kangur popatrzył na rysunek.

- Masz rację. Patrz są też inni strażnicy.- powiedział kangur

- Wow. Ma talent.- powiedziałem

- I to wielki.- powiedział kangur i się zaśmiał.

- Co?- zapytałem

- Popatrz na rysunek przedstawiający Ciebie. Ten podpis jest obłędny.- powiedział ze śmiechem kangur

- Ja jej dam ,,Dziadka Mroza". Niech no ja ją tylko dorwę.- powiedziałem

- Patrz ile ona ma książek.- powiedział kangur

- No masz rację. Sporo ich tutaj. Same fantastyki, przygodowe lub akcji.- powiedziałem

- Korkowa tablica oblepiona memami z Harry'ego Pottera.- powiedział kangur

- Rzeczywiście.- powiedziałem przez śmiech. Były tam memy typu:

 Były tam memy typu:

Rất tiếc! Hình ảnh này không tuân theo hướng dẫn nội dung. Để tiếp tục đăng tải, vui lòng xóa hoặc tải lên một hình ảnh khác.

Rất tiếc! Hình ảnh này không tuân theo hướng dẫn nội dung. Để tiếp tục đăng tải, vui lòng xóa hoặc tải lên một hình ảnh khác.
Przygoda z Jackiem MrozemNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ