Rozdział 2

501 5 2
                                    

Następnego dnia, punktualnie o 19, w domu Ellen znalazła się cała czwórka. Wszystkie miały wesołe nastroje. Trzeba przyznać, że nocowania u El, były najlepsze ze wszystkich możliwych. Nie można było się na nich nudzić, tymbardziej, że były zakrapiane alkoholem z barku rodziców Ellen. Tym razem, gospodyni, przygotowała jednak coś zupełnie innego...

- Hej.- Kaitlyn złapała Amandę za ramię, gdy przechodziły ze wszystkimi tobołami do salonu. - Czemu wczoraj Cię nie było?- Rosalie spojrzała na Amandę podejrzliwie. Blondynka uśmiechnęła się blado.

- Byłam... U lekarza.- Odpowiedziała cicho.

- Jesteś chora?- Wtrąciła się Rose. Amanda spojrzała na nią wystraszonym wzrokiem. Rosalie nawet nie zdawała sobie sprawy, jak ostro zabrzmiał jej głos.

- Nie... To były... Badania kontrolne.- Wydukała blondynka. Odpowiadanie na pytania przyjaciółek, wyraźnie ją zmęczyły, czy zasmuciły. Kaitlyn nie rozumiała o co chodzi Amandzie. Zawsze była jakaś inna, ale teraz zachowywała się wyjątkowo dziwnie.

- Moje drogie...- Odezwała się spokojnie Ellen, siedząc na kanapie. Dziewczyny usiadły obok niej. W salonie panował półmrok, a blade światło dawała jedynie, rozładowująca się już lampka na energie słoneczną. Ellen wstała i zamknęła drzwi, a następnie sięgnęła po coś, do komody. Wyjęła z niej jakieś zawiniątko i usiadła między dziewczynami tak, że utworzyły koło.

- Co to jest?- Zainteresowała się Kaitlyn. - Alkohol?- Jej oczy delikatnie zabłysnęły. Rosalie wywróciła oczami.

- Nie.- Zaprzeczyła Ellen. - To coś o wiele lepszego.- Szepnęła tajemniczo. I znowu Rose miała to złe przeczucie, podpowiadające jej, że zaraz coś się stanie. Zagryzła wargi.

- Czyli?- Pisnęła ze strachem Amanda. El uśmiechnęła się w ciemności, po czym zaczęła rozwijać zawiniątko. Gdy skończyła, zapaliła dobrze działającą lampę. Oczom dziewczyn ukazał się lśniący, czarny pistolet. Rose wstrzymała na chwilę oddech. Co Ellen chciała zrobić? Dziewczynie zakręciło się w głowie, ale nic nie powiedziała. Amanda zbladła i tylko Kaitlyn wydawała się być niewzruszona widokiem pistoletu.

- Skąd masz pozwolenie na broń?- Spytała szeptem i delikatnie dotknęła czarnego przedmiotu.

- Nie mam.- Wzruszyła ramionami Ellen. - Mam go po znajomości.-

Rosalie szybko zakryła broń ręcznikiem.

- Zwariowałaś?! Co chcesz z nim zrobić?!- Zapiszczała. El pogłaskała ją uspokajająco po dłoni i wolno ściągnęła ręcznik.

- Uspokój się, kochanie. Zagramy sobie w ruską ruletkę.- Powiedziała łagodnie. Tym razem i Kaitlyn się przestraszyła.

- Ellen... Jesteś pewna? To jest bardzo niebezpieczne i... wiesz...- Zaczęła nerwowo szukać w torbie papierosów.

- To jest po prostu idiotyczne!- Przerwała jej Rosalie, mocno wstrząśnięta pomysłem przyjaciółki. - Zwariowałaś do reszty?! To gra na śmierć i życie, a nie jakiś chińczyk, czy cholera wie, jaka inna gra!- 

El jednak, jakby nie usłyszała słów Rose. Z jej twarzy nie znikał uśmiech.

- Zagramy, ale zmienimy trochę zasady.- Oznajmiła. Rosalie wyczuła coś, na co wcześniej nie zwróciła uwagi. Ellen była pijana. No, może nie pijana, ale... była pod wpływem alkoholu.

- To znaczy?- Kaitlyn zapaliła papierosa. Ręce trochę jej drżały, ale pomysł gry całkiem ją zainteresował. Lubiła ryzyko.

- Zrobimy tak, że każda z nas, po kolei, przed strzałem, będzie wyjawiać jakis swój sekret, o którym dotąd nie mówiła.- Wyjaśniła nowe zasady Ellen, wymownie zerkając na Amandę. Blondynka zarumieniła się delikatnie i zaczęła skubać swój warkocz.

- Nie, nie, nie!- Warknęła Rose. - Nie będziemy w to grać! To głupie! Nie wiecie na co się narażacie!- próbowała coś zadziałać, ale dobrze wiedziała, że to na nic. Jeśli El się na coś uprze- odwrotu nie ma.

- Daj spokój, Rosalie, tu.- wskazała na magazynek. - jest tylko jeden prawdziwy nabój, reszta to podpucha! Żadna z nas nie trafi tego prawdziwego, bo gramy tylko do ośmiu strzałów!- Zapewniła wesoło dziewczyna, podrzucając pistolet, co wywołało u Rose jeszcze większe przerażenie.

- Jeśli ktoś usłyszy strzał, to wezwie policję!- Zauważyła nagle Kaitlyn.

- Dźwiękoszczelne ściany.- Odparła na to krótko Ellen, wyraźnie znużona gadaniem przyjaciółek. Zdanie El zawsze przecież było najważniejsze i dziewczyna nie lubiła, gdy ktoś je kwestionował. Rose zamknęła na chwilę oczy, wzięła głęboki oddech i...

- Dobrze. Zgadzam się.- westchnęła ostatecznie Rosalie, ku zdziwieniu innych dziewczyn.

- To zaczynajmy.- Na twarzy Ellen pojawił się uśmiech pełen ekscytacji, strachu i dziwnego szaleństwa. Wzięła do ręki pistolet i przyłożyła go do skroni. Zastanowiła się chwilę.

- Więc... wczoraj wieczorem napisał do mnie Jared, ale go spławiłam.- Wyszczerzyła się Ellen.

- I to ma być ten sekret? Codziennie do Ciebie pisze, a ty go spławiasz.- Prychnęła lekceważąco Kaitlyn. Ellen zmroziła ją spojrzeniem.

- Ale nie mówiłam Wam o tym, że napisał wczoraj!- Warknęła. Przymknęła oczy, uśmiechnęła się i strzeliła. Rose serce zabiło mocniej. Słysząc strzał, aż podskoczyła, podobnie jak Amanda. Ślepy nabój. Dziewczyny odetchnęły z ulgą. - Widzicie? Nie ma się czego bać.- Zapewniła Ellen triumfalnie. Następna w kolejce była Kaitlyn.

- Okay. Chciałam Wam to powiedzieć już kilka dni temu... Mam nowy tatuaż.- Z uśmiechem wyciągnęła w ich stronę nadgarstek, gdzie widniał wykaligrafowany napis ' faith ' i nie czekając na reakcję przyjaciółek, pociągnęła za spust. I ponownie ślepak. To już prawie zupełnie przekonało resztę do gry. Rose przejęła pistolet. Trzymała go z dala od siebie, bojąc się, że ten nabój może być akurat prawdziwy.

- Nie mam żadnego sekretu. Wiecie o mnie dosłownie wszystko.- Powiedziała, po chwili zastanowienia. Ellen skrzywiła się nieznacznie.

- To możesz już odejść z gry. To bez sensu jeśli nie masz sekretów.- Burknęła. Po głosie El, Rosalie była już pewna, że jest ona pijana. Z ulgą przekazała pistolet nadal przerażonej Amandzie. Cieszyła się, że gra ją ominęła. Amanda ścisnęła mocno broń. Zamknęła oczy i zaczęła trochę szybciej oddychać.

- Ja... Ja też nie mam żadnego sekretu. Mówię Wam o wszystkim...- Wyjąkała. Ellen zmrużyła oczy.

- O niczym nam nie mówisz! Musisz mieć jakiś sekret!- Syknęła. Amanda szybko pokręciła głową, ale w jej oczach było coś dziwnego. Kłamała. To było pewne.

- Nie, nie mam. Na prawdę!-

- Skoro nie chcesz mówić, to nie.- El nie miała zamiaru kłócić się z Amandą. - Ale strzelaj.-

Blondynka delikatnie się uśmiechnęła. Wyraźnie wolała strzelić sobie w głowę, niż coś im wyjawić. Rose spojrzała na Ellen z wyrzutem. Miały szansę coś od Amandy wyciągnąć, a El pozwoliła jej ominąć ten temat. Blondynka nacisnęła za spust i nagle rozległ się głośny huk. Strzał.

- I znowu twoja kolej, El.- Westchnęła i zerknęła na zegarek. Jednak coś innego przykuło jej uwagę. Na ręce miała niewielką, czerwoną plamę. Coś się na nią wylało? Szybko wytarła ją o koszulę i odruchowo spojrzała na Amandę. Leżała bez ruchu na podłodze, w kałuży krwi.

- O Boże!- Wrzasnęła Kaitlyn, zakrywając usta dłonią i odsuwając się od ciała przyjaciółki.

Hue of bloodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz