R: Powtórz jeszcze raz, musisz to zapamiętać – Robert pomaga mi w angielskim. Jesteśmy u mnie w pokoju, rozłożeni na łóżku. Robert jest naszym sąsiadem, my mieszkamy na czwartym piętrze, a on na trzecim, dlatego praktycznie przez większość czasu przesiaduje u nas.
J: New York is a big city and... – robię zamyśloną minę.
R: No proszę cię mała, mówiłaś to dziesięć razy i już nie pamiętasz? Oszaleję zaraz z tobą.
Jh: Rudy, może mały wspomagacz na wieczór? – Johann wychyla się zza dzwi trzymając w ręku sześciopak.
R: Chętnie, bo moje pokłady cierpliwości się już kończą. Ale tylko jedno, jutro muszę być przytomny w szkole. Coś czuję że ta jędza z matmy się do mnie jutro dobierze. – bierze od Johanna butelkę i siadają na mojej kanapie.
Jh: Czyli mówisz że z mojej siostry anglistka żadna?
J: Ej, nie idzie mi tak źle. Po prostu nienawidzę się uczyć na pamięć i co gorsza przemawiać przed ludźmi. Od razu spalam buraka i zapominam języka w gębie.
Jh: No ale Roberta chyba się nie krępujesz, a przy nim też zapominasz wszystko.
J: Mówiłam wszystko ładnie, dopóki nie usłyszałam twoich kroków – pokazuję mu język. Wtedy zaczyna dzwonić mi komórka. Patrzę na wyświetlacz. Nieznany numer. Odbieram bez zastanowienia.
J: Halo?
M: Cześć piękna, tu Max. Słuchaj, nie masz ochoty na wypad w sobotę do kina? – zatkało mnie. Chłopaki patrzą na mnie zaciekawieni.
J: Cześć Max – i znowu zniesmaczona mina Roberta. Mam ochotę go udusić – Tak, chętnie wybiorę się z tobą do kina.
M: No to świetnie, będę po ciebie o 18. Pa! – rozłącza się. Patrzę na wyświetlacz, jakbym musiała mieć dowód że sobie tego nie ubzdurałam, że on naprawdę zadzwonił.
Jh: Czy ja dobrze słyszałem, że moja siostra umówiła się właśnie na randkę? Z tym gościem z kawiarni?
J: Tak. Idę w sobotę z nim do kina.
R: Ale gościu się wysilił – prycha.
J: Robert, co ci nie pasuje? Wiem, że go nie lubisz, ale przynajmniej mógłbyś cieszyć się moim szczęściem.
R: Po prostu uważam, że ten gościu nie jest ciebie warty. Słyszałem co nieco o nim.
J: A co? Mam jej zabronić się z nim widywać? – Johann przestraszony na niego patrzy.
J: Johann, nie zabronisz mi niczego! Nie wiem co słyszałeś Robert, ale to świetny chłopak.
R: Wywnioskowałaś to po dwóch zdaniach jakie z nim zamieniłaś? Nie uważasz że to trochę za mało żeby ocenić człowieka? – robi się czerwony ze złości. Zdziwiłam się, bo on bardzo rzadko się denerwuje.
J: A ty rozmawiałeś z nim choćby raz? Oceniasz kogoś kogo nie znasz tylko na podstawie tego co usłyszałeś – ja też zaczęłam mówić coraz głośniej. Boli mnie, że najbliższa mi osoba oprócz mojego brata nie cieszy się z mojego szczęścia.
Jh: Ej, spokój już! Dziwnie się zachowujecie, wy się nigdy nie kłócicie! Mała – zwraca się do mnie – Możesz się z nim zobaczyć, ale miej telefon cały czas przy sobie i kupię ci gaz pieprzowy. Jak randka się uda, masz go zaprosić do nas żebym mógł go poznać i ocenić. A ty – tym razem patrzy na Roberta – Powiesz mi potem co wiesz o tym gościu. I nie wściekaj się już na nią. Chodź, pójdziemy wypić do salonu, bo znając życie pewnie nie może się doczekać aż zadzwoni do swoich psiapsiółek żeby im wszystko opowiedzieć.
Wychodzi razem z Robertem, który nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Wszystko niszczy swoim zachowaniem. Biorę laptopa i łączę się razem z Celiną i Stellą. Opowiadam im o telefonie Maxa i kłótni z Robertem.
S: Wow, wy naprawdę się nigdy nie kłócicie! Mówię ci, on jest o ciebie zazdrosny! – Stella i te jej teorie.
J: Wcale nie, przecież sam mnie zachęcał wcześniej żebym działała. A teraz zachowuje się jak dupek.
C: Faceci już tacy są, kto ich tam zrozumie. Jest twój brat?
J: Tak Celina, jest. Siedzi i pije razem z Robertem w salonie.
C: Jak jest ubrany?
J,S: CELINA!!! – razem ze Stellą krzyczymy.
C: No dobra. Żartowałam tylko – przewraca oczami.
CZYTASZ
All for love, all for you...
FanfictionOna ma wszystko: cudownego brata, kochających rodziców, grupę oddanych przyjaciół. A przede wszystkim jego - swoją bratnią duszę. On - skoczek narciarski z problemami zdrowotnymi. Od zawsze ona jest jego najlepszym lekarstwem.