Cisza

39 5 4
                                    

-Ziemia do Sofie, wracaj z krainy niebieskich migdałów. Nie mamy całego dnia. Podjęłaś decyzję? Jesteś z nami, czy przecie nam?- Szorstki głos Tanatosa otrzeźwił mnie, niczym zimny prysznic. Myśl mała, myśl! Co robić, co robić!? Jedyną, najrozsądniejszą opcją wydawała się improwizacja. Sztukę tę doskonaliłam podczas rozmów z zakonnicami, gdy te pytały kto ukradł z kuchni ciastka, albo poplamił odświętny obrus, kilkuletnia Sophie wymyślała niestworzone historie, by zagrać na czasie. Obecnie improwizację miałam opanowaną do perfekcji, tak mi się przynajmniej wydawało do tej chwili. Obawiałam się, że Tanatos wyczuje mój blef, a wtedy... lepiej nie myśleć, co może się stać. Wypuściłam mocno powietrze ustami i zaczęłam swą grę, wartą Oscara. 

- Do reszty zdurniałeś?! Jak widzisz nasze panowanie na Ziemi, skoro planujesz uczynić ją demonicznym rajem? Chcesz zniszczyć wszystko co kocham! Parki, lasy, wsie, mój najdroższy Londyn! Jeśli zrobisz ze świata pobojowisko, to już nigdy nie poczuję się szczęśliwa. Myślisz tylko o sobie! Chcesz odegrać się na Zeusie, ale w nosie masz konsekwencje swoich czynów. Mówisz, że przez wieki zmuszano cie do pracy w Międzyświecie. Takie jest życie! Każdy ma do odegrania jakąś ważną rolę, do której został powołany. Czy pomyślałeś choć przez chwilę, kto przejął twoją fuchę? Jak duszę przedostają się do Hadesu, skoro nie ma ich kto zabrać z Ziemi? Hmm...a może w ogóle się nie wydostają, krążą pomiędzy wymiarami i nigdy nie zaznają spokoju, bo Pan Tanatos zapragną rządzić kawałkiem ziemi. Dziecinada godna śmiertelnego nastolatka, a nie plan mitycznego boga-Tanatos zgromił mnie wzrokiem. Widać było, że jest wyraźnie zaskoczony, a przetrawienie mego komunikatu zajęło mu dłuższą chwilę. W kocu jednak odrzekł: 

- Czyli mam przez to rozumieć, że nie chcesz zostać ze mną i panować przy mym boku?- Jak ładnie ująć w słowa to co myślę, żeby go nie obrazić i się nie wkopać?! 

- Może i bym chciała, ale mam dobre serce. Gdybym codziennie musiała patrzeć na ludzki ból, zapewne szybko umarłabym z żalu. Czy chciałbyś doprowadzić do tego stanu? 

- Nie bądź śmieszna Sophie. Zdążyłem cię poznać na tyle by dowiedzieć się, że jest w tobie tyle samo zła co i we mnie. Kradniesz, pijasz, ćpasz, spędzasz noce z tajemniczymi typami, a w chwilach wolnych od rozpustnego życia szlajasz się po cmentarzach z satanistami- tego już za wiele. Miałam zachować zimną krew, ale w takiej sytuacji stało się to absolutnie niemożliwe. 

- To, że prowadzę barwny styl życia nie oznacza, że jestem zła. Może po prostu trochę zagubiona, ale to przez moje trudne dzieciństwo. Ty natomiast jesteś egoistą, interesują cię tylko własne, wyimaginowane cele! Wiesz co? Nie mam zamiaru zostać tu ani chwili dłużej. Niszcz sobie świat do woli, ale beze mnie. 

-Chyba nie myślisz, że ot tak pozwolę ci odejść? Dałem ci wybór. Powinienem cię teraz zabić, byś nie wyjawiła mych niecnych sekretów. Jednak zrozum to co do ciebie czuję łamie wszystkie normy. Nie potrafię zrobić ci krzywdy.  

-Jeśli mnie kochasz pozwól mi odejść. 

-Nie mogę. Mój plan zaczął się ziszczać, tryby maszyny ruszyły. 

- Świetnie! Czyli mam rozumieć, że zostanę twoim więźniem. Skujesz mnie kajdankami, czy przywiążesz za nogę do kaloryfera!?- W głębi duszy skarciłam się za moją niewyparzoną gębę, jednak poirytowanie wzbierało we mnie jak magma w wulkanie. Nie lubiłam, gdy ktoś mnie obrażał, a jeszcze bardziej, gdy narzucał mi swoją wolę.- Jestem wolna i niezależna, pójdę tam gdzie będę chciała. 

- Tego właśnie się obawiałem- Tanatos odwrócił się w kierunku Eurynomosa i popatrzył w jego bezdenne ślepia. Rozmowy w podświadomości miał to do siebie, ze irytowały osoby postronne ( takie jak ja), gdyż nie miałam pojęcia o czym  w tej chwili dyskutują. Na moje szczęście ( a raczej nieszczęście). Dialog okazał się bardzo krótki i zaraz Eurynomos obrócił się w moja stronę. Jak zahipnotyzowana poczęłam wpatrywać się w jego oczy. Kiedyś usłyszałam, ze są zwierciadłami duszy. To właśnie dzięki nim możemy określić od pierwszego wejrzenia intencje danej osoby. Obawiałam się, że problem z oczami Eurynomosa polegał na ty iż odbijała się w nich moja dusza. Dlatego nie potrafiłam oderwać wzroku. 

-Buntownicze z ciebie stworzenie. Jednak zrozum nie wygrasz z gnieżdżącym w tobie złem. Widzę, że nadal się wahasz, kombinujesz, starasz się wybrnąć. Gdyby to ode mnie zależało zabiłbym cię jednym ciosem pazura, a z twojego miękkiego ciała zrobiłbym przystawkę. Jednak mój pan ma do ciebie sympatię, a ja muszę go słuchać. Przynajmniej puki co.

 Gdzieś w innym wymiarze, w najdalszym zakamarku wszechświata jest zapomniana kraina, ziejąca pustką i chłodem. Nie ma tam ludzi, zwierząt, roślin. Są tylko sanktuaria w których można pokutować swe winy. To miejsce w którym nie ma dobrych snów, są tylko koszmary. Nie tylko twe ciało będzie więzione, lecz przede wszystkim dusza.  Mój pan pragnie bym cię tam odesłał do chwili, gdy zrozumiesz sens naszej idei i zechcesz się do nas przyłączyć.  

-Co jeśli ta chwila nigdy nie nastąpi? 

-Zestarzejesz się w swym więzieniu, a twe prochy rozwieje wiatr- skupiłam swe wszystkie siły by zerwać kontakt wzrokowy z poczwarą. Spróbowałam zamknąć oczy, ale ta z pozoru banalna czynność okazała się niewykonalna. Czułam się tak jak gdyby me powieki przestały istnieć.  Zebrałam całą swoją energię i minimalnie skierowałam głowę w lewą stronę. Tyle wystarczyło by więź powstała między mną a demonem zniknęła. Głos w mej głowie ucichł, chwilowo nikt nie zaglądał w zakamarki mojej podświadomości. 

Oprzytomniałam, mauzoleum zdążyło w pełni zatonąć w świetle. Podejrzewałam, że dochodziło południe. Wyraźnie widziałam bladą sylwetkę Tanatosa, fioletowe cielsko Eurynomosa i białe kości mężczyzny leżące na sarkofagu. Spróbowałam obrócić się w kierunku drzwi, jednak nie dałam rady. Poczułam, że nogi zaczynają mi drętwieć, tak jakby odpływała z nich cała krew. Kilka sekund później nie byłam w stanie ustać i osunęłam się na posadzkę. Powietrze wokół stawało się coraz gęstsze. Miałam wrażenie, że tlen zniknął gdzieś, a na jego miejsce pojawił się dwutlenek węgla. Poczęłam oddychać szybko, starając się złapać dech, jednak okazało się to niemożliwe.  Obraz tracił ostrość,  wszystko zasłaniały mi czarne plamy. Wpadłam w panikę. Cichutki głos w podświadomości kazał mi walczyć, nie poddawać się, ale okazałam się za słaba. Oparłam się o marmurową kolumnę i czekałam na śmierć. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam była twarz Tanatosa, pogrążona w głębokim smutku. Mogłam przysiąc, że po jego policzku, niczym drogocenna perła, spływała lśniąca łza. Wzięłam ostatni płytki oddech i pogrążyłam się w bezdennej ciszy, nawet moje serce umilkło. 


Kroniki senneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz