Hermiona była zaskoczona, kiedy dwa dni po zebraniu Gwardii, do jej drzwi zapukał Zachariasz Smith. Chłopak wyglądał, jakby co najmniej przebiegł maraton. Blond włosy opadały mu w nieładzie na spocone czoło, policzki przypominały dwie czerwone plamy.
– Zach? Co ty tutaj robisz? – zapytała osłupiała. Chłopak posłał jej zmęczony uśmiech i oparł się o framugę drzwi.
– Mogę wejść? Głupio tak rozmawiać na progu – stwierdził. Hermiona zaczerwieniła się z zażenowania i odsunęła na bok, wpuszczając gościa do środka.
– Herm? – Z kuchni wyszła jej zaalarmowana dzwonkiem matka. – Och! Nie mówiłaś, że będziemy mieli gości. Kim jest ten uroczy chłopiec?
Hermiona dostrzegła jak policzki Zachariasza pokrywa czerwony rumieniec. Najwyraźniej nie był przyzwyczajony do nazywania „uroczym". Posłała mu przepraszający uśmiech i odwróciła się do matki.
– Mamo, to jest mój kolega ze szkoły, Zachariasz Smith – poinformowała.
– Dzień dobry, proszę pani. – Puchon ukłonił się szarmancko przez uśmiechającą się kobietą. – Chyba już wiem, po kim Hermiona odziedziczyła urodę.
Tym razem to dziewczyna spłonęła rumieńcem, uraczając Zachariasza stójką w bok.
– Ja... My może pójdziemy na górę... – zaproponowała, przeklinając w myślach swój drżący głos. Bezwiednie złapała chłopaka za dłoń i pociągnęła za sobą schodami do swojego pokoju. Po drodze, jak nigdy dotąd, potykała się o każdy schodek.
Kiedy tylko znaleźli się w jej pokoju, zatrzasnęła za sobą drzwi. Zachariasz już z fascynacją rozglądał się po pomieszczeniu, myszkując akurat przy biblioteczce z książkami. Niemal z czułością pogładził palcami brzegi kilku tomów.
– Masz tu zadziwiającą skarbnicę wiedzy na temat mitologii i starych kultur – przyznał. – W szkole nigdy nie wydawałaś się zainteresowana, akurat tym działem.
Z jej gardła wyrwał się nerwowy śmiech, a potem zdała sobie sprawę, że twarz pali ja, jak gdyby stała w ogniu. Nigdy tak naprawdę nie miała przyjaciół, których mogłaby zaprosić do siebie, a młodsze kuzynostwo, którym okazyjnie się opiekowała, szerokim łukiem omijało jej pokój, uznając go za salę tortur i nudziarstwa.
– Odkąd poznałam magiczny świat, zauważyłam, że wiele stworzeń i przedmiotów uznawanych za legendarne lub baśniowe, tak naprawdę po prostu się ukrywa. Pomyślałam, że jeśli poszukam wystarczająco głęboko w mugolskiej literaturze historycznej i naukowej znajdę więcej elementów pokrywających się ze światem czarodziei. No i byłam ciekawa ile prawdy jest w mugolskich „przekładach" – odpowiedziała, ruchem głowy wskazując na małą stertę tomów o magii, tarota, wróżbiarstwie i innych tego typu rzeczach.
W przeciwieństwie do książek przechowywanych w Hogwardzkiej bibliotece, czy dostępnych w księgarniach na Pokątnej czy w Hogsmeade, te posiadały kolorowe i błyszczące okładki. Większość ozdobiona była grafikami ksiąg, świec, magicznych kręgów, kruków czy ziół. Mało która miała ten osobliwy urok szorstkiego papieru, pożółkłych stronnic i naturalnych, wykonanych piórem żłobień w kartkach. Żadna nie posiadała tej specyficznej aury, otaczającej wszystkie magiczne zbiory.
Hermionę szczególnie rozbawiło spostrzeżenie, że nawet podręczniki, których używali w szkole, wydawały się bardziej magiczne, niż mugolskie książki, rzekomo traktujące o magii.
Zachariasz spojrzał niepewnie w stronę pościelonego łóżka i dziewczyna machnęła ręką, dając mu znać, że spokojnie może sobie usiąść. Teraz, kiedy byli już sami, chłopak wydawał się dziwnie spięty i nerwowy. Nagle, jakby zupełnie stracił całą pewność siebie.
CZYTASZ
Oczy które spoglądają w dal.
FanfictionPięć lat minęło... Pusty wzrok wbity w ścianę, pięści zbielałe od kurczowego trzymania się krzesła, usta zaciśnięte w wąską linię... pustka, rozpacz, zagubienie. Ileż można wpatrywać się w jeden punkt? Ileż można udawać, że wszystko jest w porządku...