patience

1K 66 22
                                    

Warszawa, styczeń 2018

Luiza przygotowywała się psychicznie, na rozmowę z Matyldą, od Karola dostała już porządne kazanie. Olka ucieszyła się jak wariatka i przypomniała jej o tabletkach antykoncepcyjnych, na co Karol oburzył się jeszcze bardziej. Rozumiała go w końcu, jeszcze parę tygodni temu chodziła jak struta przez tego faceta, a starszy z rodzeństwa Kłosów zawsze był tym odpowiedzialniejszym i rozważniejszym. Faktycznie z boku wyjazd do Gregora może okazać się idiotyczny, ale tego właśnie chciała. Sama nie wiedziała co ją podkusiło, wiedziała jednak, że teraz nie czuję się jakby egzystowała. Jej życie znowu stało się kolorowe i co najważniejsze poczuła zmianę również w swoim zachowaniu. Nie była już obojętna na wszystko, przestała chodzić ze spuszczoną głową. Stała się pewniejsza siebie, sama nie wiedziała z czego to wynikało, ale taka była prawda. Znajomość z Gregorem dodawała jej skrzydeł, po prostu. Inni musieli to zrozumieć. Wiedzieli jak czuła się po całej sytuacji z Wojtkiem, była wrakiem człowieka i to Schlierenzauer pomógł ją odbudować. To on pokazał jej, ile jest warta. Te jego sesję, tanie komplementy, jego uwaga to podziałało. Matylda widziała jej przemianę doskonale, w końcu była z nią na Ibizie, dlatego Kłos liczyła na zrozumienie ze strony przyjaciółki. Nie chciała się z nią kłócić, a wiedziała, że poleci do Innsbrucku i nie potrzebowała do tego zgody innych. Na ławie w salonie postawiła dwa kieliszki i wino, przygotowała ręczniczek na wyspie kuchennej. Frodo spał w jej sypialni, wszystko było gotowe, spojrzała na zegarek 17:15, no to przy dobrych wiatrach Mati powinna tu być za jakąś godzinę. Oglądała bezmyślnie w telewizje, jej telefon leżący z kuchni dał o sobie znać. Blondynka wstała i ruszyła w stronę pomieszczenia. Gregor dzwoni. Uśmiechnęła się pod nosem, wczorajsza wymiana zdań skończyła się na jej wiadomości. Może dopiero teraz szanowny pan Schlierenzauer otrząsnął się z szoku?

- Dzień dobry czy dodzwoniłem się do najpiękniejszej kobiety na świecie, która spędzi w najbliższym czasie, kilka dni z moją osobą? - zaczął szarmanckim głosem, a ona parsknęła śmiechem.

- Chyba pomyłka - odparła przez śmiech, od kilku dni nie opuszczał jej dobry humor. Nawet nawał nauki, który na nią czekał nie był w stanie go zepsuć.

- Jeśli się rozmyśliłaś to przyjadę do tej całej Warszawy i cię porwę - Gregor zdziwił się otwartością Kłosówny, ale zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczyna mogła go podpuszczać. Wciąż pamiętał o tych jej małych kroczkach.

- Kto powiedział, że się rozmyśliłam? To nawet niezły pomysł, odsapnę trochę i spokojnie będę mogła się pouczyć. Poza tym znowu spędzimy trochę czasu razem i dzięki temu poznamy się na nowo - Kłos przemyślała to wszystko po rozmowie z Karolem, na spokojnie poukładała to sobie w głowie.

- Czyli czwartek? Zamówić ci bilet, czy sama to zrobisz? - uśmiech towarzyszył Schlierenzauerowi od wczorajszego wieczoru.

- Sama to zrobię i dam ci znać, kiedy masz przyjechać po mnie na lotnisko. Chyba, że wyślesz mi adres i dojadę taksówką - Luiza zawsze lubiła mieć wszystko zaplanowane. Taka już była, zorganizowana i punktualna, przeciwieństwo swojego brata.

- Przyjadę po ciebie, bo zatrzymasz się u mnie.

- Właściwie to myślałam o hotelu.. - Kłosówna miała w głowie małe kroczki, sam na sam ze Schlierenzauerem to byłoby już za dużo. Nadal bolała ją sytuacja z tą całą Sandrą. Nie powiedział jej prawdy, a właściwie okłamał ją mówiąc, że przyjechał na wakacje z kumplem. Sama nie wiedziała co tam robił Manuel, skoro dla Gregora to był teoretycznie miesiąc miodowy. Miała nadzieję, że w Innsbrucku sobie wszystko wyjaśnią, w końcu sama też miała za uszami. Sytuację swojego poprzedniego związku przedstawiła trochę inaczej.

- Nawet nie żartuj Lu. Będziesz płaciła za jakiś hotel, bezsensu. Mam duży dom i pokój gościnny jest pusty. Zresztą połowa łóżka w sypialni również.

- Gregor... - Luiza westchnęła, spodziewając się tego. Dasz mu palec, chciałby już całą rękę.

- Małe kroczki? - Austriakowi zrzedła mina, myślał, że chęć przyjazdu coś ruszyła w Luizie i teraz pójdzie szybciej.

- Małe kroczki. Mamy się lepiej poznać i musimy na spokojnie szczerze porozmawiać.

- Dobrze. Muszę lecieć na trening. Daj znać, o której będziesz - Cierpliwie, musisz być cierpliwy.

- Jasne. I nie zniechęcaj się za bardzo, ja sama jeszcze tego nie poukładałam. W każdym razie cieszę się na ten wyjazd - Luiza przygryzła wargę. Wiedziała, że powiedziała już za dużo.

- Do zobaczenia skarbie - Schlierenzauer nie podda się łatwo, a zachęta Kłosówny tylko go podbudowała. Musi o nią walczyć.

- Pa Gregor - szepnęła i rozłączyła się. Odetchnęła głęboko, na sam jego szept zrobił się jej gorąco, a co dopiero... Oh opanuj się Luiza, małe kroczki, małe kroczki. Jak tak dalej pójdzie to rzucę się na niego od razu na lotnisku.

Wstała z kanapy i ruszyła do kuchni, nalała sobie szklankę wody i ochłodziła swój organizm. Myślała o każdej nocy spędzonej z nim na Ibizie, pokręciła głową. Ochłoń, ochłoń kobieto. Jej rozmyślenia przerwał dźwięk dzwonka. Podskoczyła i ruszyła do drzwi.

- Hejka - Matylda rzuciła się na jej szyję, blondynka zaśmiała się i objęła przyjaciółkę. Widziały się w tamtym tygodniu, ale cóż widocznie ktoś tu się stęsknił.

- Cześć - Lu odsunęła się od Matyldy i uśmiechnęła do niej szeroko.

- Co ty masz takie czerwone policzki? Chora jesteś czy co? - Rakus wyminęła ją i weszła do mieszkania. Luiza zamknęła drzwi. Tak, chora. Choroba zwana, Gregor Schlierenzauer sprawił, że jestem niewyżyta seksualnie.

__________________________
dużo gifów z Gregorem, więc nadrabiam Gabrielle.

KAMIL TO JEST LEGENDA

First vacay, then love | G. Schlierenzauer|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz