* Miesiąc później *
Po długim czasie obudziłam się z Mikey'em obok siebie. Tęskniłam za nim, za naszymi rozmowami i lezeniem kolo siebie. Mnie obudził krzyk Brandon'a, ale mój wybranek spał jak zabity. Nigdy nie mogłam długo spać przy halasach, chociaż ja robiłam często największy. Zmarnowana podeszłam do kojca, wyściskałam synka, po czym próbowałam go uśpić. Oczywiście, jak na złość, mi nie wyszło. Przewinęłam je z trudem i powtórzyłam próbę uśpienia. Słodziak wreszcie zasnął. Mówię o Brandon'ku, a nie o Mikey'u. Położyłam się obok chłopaka i przytuliłam go.
* Rano *
Obudziłam się i odrazu spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Była 7:47, a przy mnie nie leżał juz pan Cobban, ale mała karteczka. Postanowiłam ją przeczytać:
"Wiem, że powinienem teraz przy tobie być, ale pojechałem do centrum po zakupy. Znajdę dla ciebie coś bardzoo fajnego, skarbie. Kocham Cię♡ Twój Mikey"
Wzięłam dziecko na ręce i zniosłam je na dół. Włożyłam je do wózka stojącego w kuchni, zaczęłam robić śniadanie. Po chwili przybiegł do mnie Collin. Dawno nie spędzałam czasu ze swoim pieskiem. Brandi stał się dla mnie najważniejszy, a psiakiem zajął się Tom. Zaczęłam go całować i pieścić. Gdy przestałam, umyłam ręce i dokończyłam robienie śniadanka. Był to idealny tost z serem i pomidorem oraz Latte. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi i zbiegającego ze schodów Tom'a. Dalej jadłam kanapkę.
- Siema - przywitał się głos.
Był to jakiś facet.
- Znamy się? - spytał starszy z Johnson'ów.
- Anthony, znaczy Tony - zaśmiał się.
Wstałam z krzesła.
- Kto przyszedł?! - krzyknęłam tak, żeby Brandon się nie obudził.
- Nie poznajesz mnie? - zaczął. - Tony McGraw, mm, sztuczne jaszczurki w basenie sąsiada. Jak on miał? Mm, Hooch chyba. Drużyna piłkarska w Reading, trener "Gównołap", któremu zmieniliśmy dezodorant na odchody skunksa na zawodach. Musisz to pamiętać!
- McGraw?! Łooo, stary! Ile to już lat? - śmiał się Tom.
- Jakieś dziesięć - chłopak wszedł do środka i zatrzymał się kilka metrów przede mną. - WoW.. Hee-Heej. Co tu robisz Rose?
- No hej, Tony - przytuliłam go. - mieszkam tu od jakiegoś czasu, a ty co tu robisz?
Tom stanął kolo niego.
- No wiesz - zaczął. - teraz tu mieszkam, na przeciwko. Klub Leeds mnie kupił, jestem piłkarzem, a ze mam tu kumpla, który też jest w drużynie, to mieszkam u niego.
- Udało Ci się dostać to szkoły piłkarskiej? - zapytał mój brat.
On i Anthony przyjaźnili się w przedszkolu i podstawówce, gdzie mieszkaliśmy jeszcze w Reading. Potem Tony się przeprowadził na drugi koniec kraju i kontakt się urwał. Nie ukrywajmy, podobał mi się i to bardzo. Był bardzo jasnym blondynem, miał loczki i wygolone boki, niebieskie oczy. Kiedyś nosił aparat na zęby, dzięki czemu miał je idealnie proste, były też białe. Od zawsze miał sportowy styl. Nagle Brandon zaczął płakać. O nie. Tylko nie to.
- Przepraszam - powiedziałam.
Szybko podeszłam do dziecka. Wyściskałam je i próbowałam uspokoić. Tony usiadł przy stole, a mój brat gdzieś wyszedł.
- Synek czy córka? - spytał.
- Synek - zaśmiałam się. - Ma miesiąc..
- A gdzie ojciec? - zapytał.
- Prawdziwy ze swoim chłopakiem - zaśmiałam się. - a Mikey pojechał do centrum.
Odłożyłam Brandon'a do wózka. Tony podszedł do mnie, przytulił mnie i zaczął całować moją szyję.
- Ja bym nie zostawił takiej pięknej dziewczyny - oznajmił między pocałunkami.
Kurde. Mikey nie umial tak całować. W sumie to my wcale się nie całujemy. Nawet nie spędzamy razem czasu.
- Nie - mruknelam.
Odwróciłam się do niego. Wbił się w moje usta, szybko się oderwałam i walnęłam go z liścia.
- Nie mogę - oznajmiłam.
Wzięłam dziecko na ręce i poszłam na górę. Włożyłam synka do kojca. Usiadłam na łóżku z kolanami pod brodą. Płakałam. Po kilku minutach ktoś zaczął pukac.
- Kochanie, mogę wejść? - zapytał czyjś głos.
Sądząc po głosie był to Mikey. Nie otwierałam drzwi, więc chłopak wszedł do środka.
- Co się dzieje, skarbie? - spytał siadając przy mnie.
Przyciągnął mnie do swojego torsu.
- Mikey.. - zaczęłam. - bo ja.. ja.. całowałam się z innym.. znaczy to on mnie.. pocałował.. walnęłam go z liścia..
- Nie płacz - pocieszał mnie. - Nic się nie stało..
- Stało się.. - odparłam. - my praktycznie nie spędzamy ze sobą czasu, a gdy.. zobaczyłam Tony'ego.. przyjaciela Tom'a.. zaczęliśmy rozmawiać.. dawno się nie widzieliśmy i zapytał mnie.. gdzie jesteś.. a potem.. zaczął mnie całować.. w szyję.. i normalnie.. dotarło do mnie.. ze my nie jesteśmy ze sobą dość często.. to mnie boli..
- Rozumiem Cię - pocałował mnie w czoło. - Wiesz, pracuje na rodzinę i nagrywam piosenki, może serio za mało czasu poświęcam tobie i Brandy'emu.. powinienem starać się o ciebie bardziej, bo nie chce Cię stracić.. nigdy.. kocham cie..
W tym momencie zaczął płakać Brandy. Momentalnie podszedł do niego Mikey i zaczął się nim opiekować. Przytulił go, nakarmił i uspokoił. Fajnie wyglądał z tak małym dzieckiem.
- Mikey - odwrócił się w moją stronę. - Tez Cię bardzo kocham..
Wbił się w moje usta. Zwracam honor Mikey'owi, on to jednak umie się całować, ale nie lubi okazywać uczuć. Dał mi zająć się naszym synkiem, uspilam go, po czym poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam pizame i umyłam zęby. Wróciłam do chłopaka, położyłam się na łóżku i po chwili zasnęłam. Czułam tylko jak Mike mnie przytula.
CZYTASZ
RoadTrip
FanfictionWszyscy przystojni, a na dodatek przyjaciele mojego brata. Co z tego wyjdzie?