Rozdział pierwszy: Marinne Viev High School
Głębokie westchnienie opuściło moje usta, kiedy spojrzałam po raz ostateczny na swoje odbicie w lustrze. Odwróciłam się na pięcie, opieszałymi ruchami zgarniając torebkę z krzesła wraz z telefonem, który spoczywał na powierzchni białego biurka. Skierowałam się do wyjścia z pokoju, by w rezultacie znaleźć na antresoli, z której miałam doskonały widok na cały hol oraz część kuchni, w której krzątała się moja rodzicielka.
Elizabeth była twardo stąpającą po ziemi trzydziestosiedmioletnią kobietą. Nie istniały dla niej rzeczy niemożliwe. Potrafiła znaleźć wyjście z każdej sytuacji. Tego jej zazdrościłam. Pewności siebie i samozaparcia, którego nauczyło ją życie. Przeprowadzka z południowej części Kalifornii do Nowego Jorku dała jej jeszcze większą szansę na rozwój w architektonicznej karierze. Projekt, który spoczął na barkach firmy, w której pracowała, zaangażował pod swoje skrzydła kilku pracowników, którzy stanęli przed wyborem dostosowania się do pewnych kryteriów. Jednym z nich, w przypadku Elizabeth, była przeprowadzka do innego stanu. Długo wahała się, nim podjęła ostateczną decyzję. A wahała się ze względu na mnie. Swoją niepewność tłumaczyła tym, że nie chciała pozbawiać mnie tego, co miałam w Kalifornii, a czego sama wielokrotnie doświadczała w swoim dziecięcym oraz nastoletnim życiu. Ale wiedziałam, jak bardzo jej na tym zależało i jak duża szansa jej się nadarzyła. Nieważne, jaką decyzję by podjęła. Zawsze wspierałam ją najlepiej, jak tylko byłam w stanie.
Stała zwrócona w kierunku blatu, na którym leżały różnorakie dokumenty oraz projekty, na których kreśliła coś ołówkiem. Jej falowane, co prawda farbowane, blond włosy opadały kaskadami na jej ramiona. Poczuła na sobie mój wzrok, ponieważ wyprostowała swoje ciało, odwracając się w przeciwną stronę. Zadarła głowę wyżej, co udzieliło jej widoku na moją osobę. Uśmiechnęła się w moim kierunku, co spotkało się z moim odwzajemnieniem tego drobnego gestu. Wymusiło to we mnie reakcję, dlatego podjęłam się kilku kroków, aby znaleźć się na schodach, które szybko pokonałam.
— Wyspałaś się? — przywitał mnie pogodny głos kobiety z chwilą przekroczenia progu kuchni. — Twoja kawa — dodała, podsuwając pod mój nos kubek, który uprzednio zgarnęła z kamiennego blatu.
Podziękowałam, odbierając przedmiot z jej rąk. Przedostałam się do wysepki kuchennej, o którą oparłam ciężar swojego ciała.
— Wyspałam — udzieliłam odpowiedzi na wcześniej zadane pytanie, choć prawda była zupełnie inna.
Nie mogłam zmrużyć oka przez natłok emocji, które mi towarzyszyły.
Upiłam kilka łyków kawy, czując na sobie wzrok kobiety. Jej brązowe tęczówki patrzyły na mnie z zatroskaniem. Była zmęczona. Doskonale o tym wiedziałyśmy, a jednak dokładała wszelkich starań, aby jak najstaranniej to przede mną ukrywać. Nie udawało jej się to. Przed każdym innym owszem, ale na pewno nie przede mną. Włożyła w naszą przeprowadzkę całe swoje serce. Wiedziałam, jak ważny był dla niej ten projekt. Żadnej z nas nie było łatwo zostawić za sobą dotychczasowego życia w Kalifornii. Posłała mi krótki, lecz ciepły uśmiech, który odwzajemniłam.
— Wiesz, że nie zawsze tak będzie, prawda? — zabrała głos, przechadzając się po pomieszczeniu, a przy okazji cmokając czubek mojej głowy.
Podeszła ponownie do blatu, z powierzchni którego zaczęła wkładać dbale wszelkie papiery do czarnej teczki.
— Wiem — powiedziałam.
Chciałam w to wierzyć i zamierzałam wspierać ją całą sobą. Tak samo, jak ona wspierała mnie.
CZYTASZ
BAD AT LOVE
Teen Fiction„Jestem zły w miłości i wiesz, że skłamałbym, gdybym powiedział, że jesteś tą, która mogłaby mnie naprawić."