Rozdział 27.2 Nie masz wyjścia kotku.

5.3K 356 37
                                    

Perspektywa Sky :

Nathan.. przed nimi stał Nathan.

-Wypierdalaj - zasyczał gdy tylko zauważył Roberta.

-Jesteście siebie warci- mówi Robert i wychodzi z torbą.

Mnie nie obchodzi już to co się teraz dzieje. Teraz liczy się tylko to że Nathan stoi przedemną.. . Jego oczy patrzą na mnie jakby chciały zapamiętać każdy centymetr mojej twarzy. Jego usta układają się w ten mój ulubiony uśmiech. W policzkach pojawiają się słodkie dołeczki. Przyłapuje moje serce na tym że zaczyna przyspieszać.

-Czy wszystko okey ?- pyta.

Czuję jak w moich oczach pojawiają się łzy. Mimo wszystko zabolało mnie to co zrobił Robert.. te jego wyzwiska..

-Chodź tu..- mówi i przytula mnie. Nie opieram się. Mało tego. Wtulam się w niego i zaczynam płakać jak dziecko.
-Wiem wiem skarbie.. słyszałem wszystko. To nieprawda.. nie wierz mu.. - szepcze mi do ucha i tuli do siebie.

Wchodzimy bardziej do środka a Nathan nadal mnie tuli.

-To tak boli.. on ma racje...- szlocham.

-Nie nie ma racji. Sky spójrz na mnie - podnosi moją głowę. -Nie obchodzi mnie to co on powiedział. Ciebie też niepowinno bo oboje wiemy ze to nieprawda - mówi.

Patrzę na niego by po chwili lekko się uśmiechnąć i potem znowu przytulić.

Zaraz potem słyszymy stąpanie małych stóp. Nie odrywam się os Nathana.. mało tego. Jeszcze bardziej go tule. Po chwili przed nami staje mój synek. W dłoni ma jeszcze auto.

Theo przekrzywia lekko głowę jakby nie rozumujejąc co tu się dzieje a sekundę potem krzyczy klaszczac w dłonie:

-Tata!- i podbiega do nas przytulając się.

Nathan patrzy na niego z zaskoczeniem to samo ja. Jak on.. co on.. .

-Theo...- mówię patrząc na Nathana.

-Dlaczego powiedziałeś tata ?- pyta Nathan.

-Bo to mój tata - odpowiada chłopiec.

Nathan podnosi go na ręce by po chwili również przytulić mnie.

-Sky..- szepcze chłopak.. . -Dasz mi drugą szansę ?-

W tym momecie zamieram. Sytuacja z listem się wyjaśniła.. ale czy ja .. czy ja dam radę do niego wrócić i żyć jakby nic nie było ?

-Nathan... ja nie wiem..- szepczę. Chłopak kładzie mi rękę na poliku i mówi:

-Udowodnie Ci że jestem ciebie wart. Udowodnię Ci że to wypali.. przypomnę Ci jak dobrze było nam razem - to ostatnie szepcze mi do ucha tak aby Theo tego nie usłyszał.

Gdy to powiedział na moich ramionach pojawiła się gęsia skórka. Pamiętam.. pamiętam wszystko.

-No dobrze.. - mówię.

-Kto jest głodny ? Robimy kolacje ?- pyta nagle Nathan.

-Ja! Ja pomoge!- krzyczy Theo.

-Nie ma sprawy. My robimy sos a mama makaron. Zrobimy męski sos tak?- pyta chłopca a ten przytakuje.

Aha już chcę to zobaczyć. Ich wspólne robienie sosu musiało być bardzo ciekawe bo koncentrat pomidorowy był wszędzie. Koniec końców to ja skończyłam całe danie a oni bawili się w Żołnierzy. Gdy siedzieliśmy przy stole Nathan krótko wyciągnął komórkę i wystukał coś po czym ją schował.

Po prostu zostań mała ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz