5

19.5K 1.2K 741
                                    


Tristan Pov.

Postanowiłem zignorować myśł o orientacji Tony'ego. Było to co prawda 'inne' jednak dalej nie mogło mnie od niego odciągnąć. Brunet był naprawdę miły i życzliwy, choć wśród fanów nie okazywał tego. Zawsze starał się grać Bad Boy'a albo Rock-men-a ukrywając swoje prawdziwe ja.
Gdy próba zespołu rozkręciła się na dobre, a gwiazdy zaczęły wymieniać się konstruktywnymi uwagami, dyskretnie podszedł do mnie Pan Steven.
- Dzień dobry.- powiedział na co ja grzecznie mu odpowiedziałem. Nie sprawiał wrażenia człowieka sympatycznego. Jego kasztanowe włosy zalizane do tyłu przypruszone były lekką siwizną a niemal czarne, zimne oczy zakrywały okulary o grubych czarnych oprawkach.
- Proszę cię narazie łaskawie zniknij z życia Tony'ego.- zamurowało mnie. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Czułem, że nie chcę opuszczać chłopaka.
- P- proszę?- wydukałem niepewnie.
- Mówię, żebyś dał sobie spokój z moim wokalistą i odszedł bo naprawdę pożałujesz. Odciągasz go od pracy a plotki na jego temat w tej chwili nie są korzystnym rozwiązaniem.- powiedział zdenerwowany.
- J- ja...przepraszam.- wydukałem. Było mi przykro, z takiego obrotu wydarzeń. Spojrzałem na niego. Stał na scenie uśmiechając się zadziornie. Prowadził dość ożywioną rozmowę z przyjaciółmi.
- Proszę cię o wyjście.- oznajmił stanowczo i wskazał na drzwi. Nie miałem innego wyjścia jak zwrócić się w ich stronę i wyjść. Czułem ogromny wstyd będąc wypędzanym. Do moich oczu cisnęły się łzy. Nigdy nie byłem jakoś silny emocjonalnie.

Tony Pov.

Gdy zauważyłem, że Steve podchodzi do Tristana poczułem lekki niepokój. Menager był manipulantem i nałogowym kłamcą. Nie chciałem, żeby niewinny chłopak musiał pogrywać z tym zjebem.
Moje obserwacje przerwał Zack. Grał na basie.
- Co ty taki rozkojarzony? Skup się kurwa.- zaśmiał się i popatrzył na mnie porozumiewawczo. Zdążył zauważyć, że przyprowadziłem 'kolegę'.
- Co się tak gapisz? Czyżby zez? Z takim ryjem to raczej fanek nie przyciągniesz.- zaśmiałem się. Oczywiście żartowałem. Zack był naprawdę przystojny. Miał ostre rysy twarzy i kolorową grzywkę stojącą do góry na żelu. Był on także dobrze zbudowany jednak to nie mój typ. Mój typ siedział na widowni. A raczej powiniem siedzieć. Zamiast niego był tam zadowolony z siebie Steve, którego zgromiłem spojrzeniem.
- Sorry na chwilę.- powiedziałem po czym wyszedłem z sali. Szedłem szybkim tempem wzdłuż korytarza rozglądając się na boki. Na samym końcu dogoniłem Tristana już prawie wychodzącego z budynku.
-Tris!- zawołałem. Na to odwrócił się w moją stronę. Jego oczy świeciły od łez, które starał się wstrzymywać.
- Co się stało?- zapytałem łagodnie podchodząc bliżej blondyna.
- Przeszkadzam ci tylko... Przeze mnie wyszła na świat ta plotka a na dodatek odciągam cię od twojej pasji i pracy...- powiedział smutno.
- Co? Steven ci tak nagadał, prawda?- zadałem pytanie, lecz nie uzyskałem odpowiedzi. Owe milczenie wziąłem za tak.
- Ehh.. Jesteś moim pierwszym przyjacielem- Jezu jak to słowo boli.- który nie jest z show biznesu. Odkąd stałem się sławny,każdy szlaja się ze mną dla fejmu... Przy tobie jednak.. czuję, że jest inaczej.- westchnąłem.
Wtedy też z oczu Tristana popłynęło kilka stróżek łez. Chłopak był wraźliwy. Najwyraźniej nie chciał, by ktokolwiek widział jego łzy więc przytulił się do mnie mocno. Chowając twarz w materiale mojej koszulki. Czułem na sobie ciepło jego szczupłego ciała trzęsącego się z płaczu.
- Było mi tak cholernie wstyd gdy pokazał mi drzwi...- wydukał dalej gorzko płacząc.
- Spokojnie.- pogłaskałem go niepewnie po włosach.- Załatwię to.

Gdy wróciliśmy do sali, reszcie zespołu najwidoczniej odechciało się próby. Siedzieli sobie gadając w najlepsze. Ja natomiast podeszłem do Steve'a.
- I co ty do cholery odpierdalasz? Co żeś nagadał Tristanowi!?- krzyczałem.
- Samą prawdę.- odpowiedział pewny siebie.
- Gówno prawda. Dobrze ci radzę odwal się od nas!
- Bo co?
- Bo odejdę!- wrzasnąłem przy przypływie emocji. Mężczyźnie widocznie zrzedła mina. Byłem jednym z głównych punktów programu. Odchodząc zabrałbym ze sobą tysiące fanek.
- Tak myślałem. I jescze jedno! Zabieram Tristana w trasę!- oznajmiłem nieprzemyślawszy swoich słów po czym od razu wyszedłem ciągnąc za sobą blondyna.

Po dotarciu do auta westchnąłem głośno.
- Co? Jaka trasa?- zapytał zdziwiony Tris.
- Może i pod przypływem emocji, ale i tak chciałem cię zabrać. To jak będzie?- uspokoiłem się trochę.
- Nie wiem czy rodzice mnie puszczą... Poza tym... czy to aby napewno spodobałoby się wszystkim? Steve nie wyglądał na zadowolonego...
- On nigdy nie jest zadowolony.- powiedziałem przewracając oczami. Blondyn zaśmiał się,lekko zasłaniając dłonią usta. Był naprawdę uroczy, choć pewnie nie zdawał sobie z tego sprawy.
- To jak? Zapytasz rodziców?- zpytałem robiąc 'oczy szczeniaczka'.
- Ale znamy się dopiero dwa dni...
- Do wyjazdu poznamy się lepiej! Poza tym będziesz miał już wtedy wakacje. Jeśli chcesz pójdę z tobą do rodziców!- zaproponowałem.
- Ehh.. zabaczymy. Jesteś naprawdę głupi..- zaśmiał się i lekko stuknął palcem wskazującym w moje czoło. Gdy nachylił się aby to zrobić był cholernie blisko... za blisko. Moje policzki oblał rumieniec, którego starałem się ukryć. Nie chciałem wyjść na zboczeńca.
- To gdzie teraz?- zapytał po chwili wspólnych śmiechów.
- Nie wiem... Mieliśmy iść do kina, ale już trwa ten seans... Pójdziemy może później. A narazie co chcesz robić?- po tych paru zdaniach jak na zawołanie,po samochodzie rozniósł się dźwięk burczenia w brzuchu. Tristan odrobinę się speszył spuszaczając wzrok na podłogę.
- To może do restauracji?- zaśmiałem się podziwiając fakt, że chłopak z każdą kolejną minutą stawał się słodszy.- Znam jedną, gdzie nikt nie będzie nas zaczepiać!

Tristan Pov.

Tony zabrał mnie do restauracji. Znajdowała się ona w mniej zaludnionej części miasta. Można by rzec, że w nieco niebezpiecznej. Auto zostawiliśmy dość daleko, aby nikt go nie porysował albo co gorsza ukradł.
Do lokalu schodziło się po schodach pod ziemię. Wnętrze knajpy sprawiało wrażenie zaniedbanego baru jednak wcale tak nie było. Ozdoby specjalnie wyglądały na stare i zniszczone. Dodawało to uroku temu miejscu. Było tam zaledwie kilku klijentów. Żaden z nich nie wyglądał sympatycznie.
Gdy usiedliśmy przy jednym ze stolików przy ścianie podszedł do nas kelner.
- Dla mnie to co zawsze. A ty co chcesz?- zapytał Tony. Zajrzałem do menu i pierwszym co rzuciło mi się w oczy były naleśniki. Nie były drogie, więc spokojnie było mnie na nie stać.
- Naleśniki z nutellą, poproszę. - oznajmiłem a pracownik spisał nasze zamówienia.
- Coś do picia?- zwrócił się do mnie. Tony najwyraźniej bywał tam tak często, że jego gusta kulinarne znali już chyba na pamięć.
- Lipton zielona herbata.- powiedziałem na co mężczyzna skinął głową i odszedł.
- Lubisz słodkości widzę.- zaśmiał się Tony przyprawiając mnie o różowego rumieńca. Nikt inny nie umiał doprowadzić mnie do takiego stanu a chłopakowi udało się to nie pierwszy raz. Co to miało oznaczać?

_____________________________________________
Wybaczcie mi to spóźnienie... miałam ostatnio trochę roboty xD
Licze na to, że rozdział wam się spodobał^^

Chłopak z gitarą |YAOI|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz