Sara
Jak każdego wieczoru czekałam na Lucyfera w salonie. Nie sądziłam, że przyjdzie. Po prostu chciałam mieć nadzieję, że jest dla nas jakaś szansa, że jeszcze będziemy mogli być razem.
Nagle usłyszałam otwierane drzwi. Wstałam i podeszłam do schodów. Zobaczyłam Lucyfera w towarzystwie dwóch innych mężczyzn. Nie zwracałam na nich uwagi, tylko podbiegłam do szatyna i rzuciłam mu się na szyję. Przytulił mnie mocno i dopiero wtedy przeniosłam wzrok na towarzyszy. Jednym z nich był Tamel a drugi... James!?
- Jest nam potrzebny bo wie coś o twoim pierścieniu - wyjaśnił Antares widząc moje zdziwienie. Skinęłam głową i wszyscy przenieśliśmy się do gabinetu. Ja i właściciel willi oparliśmy się o biurko, Tamel stanął pod oknem a James na środku pomieszczenia. Wszyscy patrzyliśmy na niego z wyczekiwaniem. Nie umiałam znieść jego widoku. On zabił moją matkę! Nigdy mu tego nie daruję choćby niewiadomo jak się starał.
- Zacznę może od tego, że jestem jedyną osobą na świecie, która wie, jak ściągnąć klątwę z pierścienia - jego spokojny głos sprawiał, że gotowałam się ze złości.
- Mów co wiesz i wypad - powiedziałam ostro.
Lucyfer skarcił mnie wzrokiem.
- Kontynuuj - zachęcił szatyn.
- Jak już wspomniałem, wiem co zrobić, żeby cię uratować - spojrzał na mnie i zaczął przechadzać się po pokoju. - To nie takie proste, ale wykonalne.
Omiótł wzrokiem całe pomieszczenie.
- Masz może mapę?Po chwili na biurku leżał mapa świata. Stanęliśmy wokoło a James pokazał na teren Jordanii, bardzo blisko Morza Martwego.
- Góra Nebo, tam znajduje się przedmiot potrzebny do zdjęcia klątwy.
- Co dokładnie? - zapytał Antares.
Brunet wbił wzrok w Lucyfera i czekał, jakie słowa padną z jego ust.
- Laska Mojżesza.
James uśmiechnął się i skinął z uznaniem. Natomiast Tamel zamyślił się, po czym zapytał podejrzliwie:
- Jak ma pomóc w zdjęciu klątwy?Wszyscy patrzyliśmy na James'a. On przeniósł wzrok na mapę i zaczął czegoś szukać. Po chwili wskazał obszar na Oceanie Atlantyckim, dokładnie w takiej samej odległości od Miami, San Juan i Bermudów.
- Trójkąt Bermudzki - oznajmił bez entuzjazmu szatyn.
- Głową do góry! Uratujesz swoją pannę! - wykrzyknął radośnie James.
- Nie traćmy czasu. Gdzie dokładnie jest Laska Mojżesza? - podjął z nową nadzieją w głosie Lucyfer.
- Gdy już tam będziemy, sam wskażę dokładne miejsce.
- Zatem w drogę.
Panowie już byli gotowi do drogi. Chcieli jak najszybciej znaleźć Laskę i zdjąć klątwę. Tylko że wszystko zabrałoby czas, którego brakuje nie tylko mnie.
- Nie - sprzeciwiam się ostro. - Nigdzie się nie ruszam dopóki Linet nie będzie bezpieczna.
- Nie mamy czasu na twoją przyjaciółeczkę - wysyczał James.
- Właśnie że mamy - szatyn skarcił go wzrokiem.
- Dziękuję - mówiąc to, przytuliłam się do mężczyzny.
- Zwlekałem, ale nie bez powodu. Za trzy dni pełnia. Wtedy ją uwolnimy.
- Nie chce psuć takiej chwili - wtrącił się brunet - ale chyba zapomniałem wspomnieć, że klątwę trzeba ściągnąć właśnie podczas pełni.
Spojrzałam z nadzieją w oczach na szatyna. Jego strapiona twarz zaczęła się rozpromieniać.
- Uwolni ją pewien demon - zaczął przebiegle.
- Powiedz tylko jak, a zrobię to - oznajmił bez namysłu Tamel.
- Chcę cię mieć przy sobie przyjacielu. Powiedzmy sobie szczerze, nikt z nas nie ufa Woods'owi.
- Skąd pewność że będzie lojalny? - słusznie spostrzegł brunet.
- Zgadzam się z James'em - nie sądziłam że to powiem - Nie pozwolę żeby spod władzy jednego demona przeszła pod drugiego - sprzeciwiam się.
Szatyn delikatnie odsunął mnie od siebie i stanął na środku pomieszczenia.
- Zaraz wracam.
- Dokąd... - nie zdążyłam dokończyć, bo zniknął w czarno-czerwonej mgle. Po chwili pojawił się w towarzystwie kobiety.
Brunetka skierowała wzrok na mnie a z ruchu jej warg odczytałam następujące słowo: Dziękuję.
Astaroth wciąż stała na środku, natomiast Morningstar podszedł z powrotem do mnie i zwrócił się do przybyłej.
- Wyrwiesz pewną śmiertelniczkę spod władzy demona. Masz na to trzy dni. W zamian będziesz wolna.
Skinęła głową z uśmiechem na twarzy. Cieszyła się jak małe dziecko. Nareszcie mogła opuścić piekło.
- Nie zawiodę.
Władca podziemia uśmiechnął się przekornie. Wykonał kolisty ruch dłonią a na nadgarstkach kobiety pojawiły się kajdany z żarzącymi się symbolami.
- Za dokładnie 72 godziny zostaniesz wciągnięta do piekła na zawsze, chyba że je ściągnę, więc dla własnego dobra, lepiej nie zawiedź.
Nieograniczona radość zniknęła z twarzy brunetki, która wyglądała na lekko wystraszoną wizją niewywiązania się z umowy.
- Gdzie znajdę tę śmiertelniczkę?
- Fresno. W czymś w rodzaju kościoła na obrzeżach zachodniej strony miasta.
Brunetka skinęła i zaczęła ją spowijać mgła. Zanim zniknęła usłyszałam jej głos:
- Do zobaczenia za trzy dni.***
- A my wybieramy się po laskę - oznajmił stojący obok mnie szatyn. Złapałam mnie za rękę i zaczęła spowijać nas mgła. Poczułam, że ręką mnie parzy. Spojrzałam na nią. Tatuaż zaczął się rozrastać. Zrobiło mi się słabo i straciłam przytomność.
CZYTASZ
Lucifer Untold [Zakończone]
FantasySara wraz z matką przeprowadza się niedaleko Los Angeles. Poznaje James'a, który wspomina o tajemniczym mężczyźnie. ,, - Kim jest Morningstar? - To mój przyjaciel. Dzięki niemu uwierzyłem w Boga. " Komu zaufać, gdy każdy wokół kłamie i podaje się...