32. Wyścig z czasem cz.1

1K 57 1
                                    

Sara

Jak każdego wieczoru czekałam na Lucyfera w salonie. Nie sądziłam, że przyjdzie. Po prostu chciałam mieć nadzieję, że jest dla nas jakaś szansa, że jeszcze będziemy mogli być razem.

Nagle usłyszałam otwierane drzwi. Wstałam i podeszłam do schodów. Zobaczyłam Lucyfera w towarzystwie dwóch innych mężczyzn. Nie zwracałam na nich uwagi, tylko podbiegłam do szatyna i rzuciłam mu się na szyję. Przytulił mnie mocno i dopiero wtedy przeniosłam wzrok na towarzyszy. Jednym z nich był Tamel a drugi... James!?

- Jest nam potrzebny bo wie coś o twoim pierścieniu - wyjaśnił Antares widząc moje zdziwienie. Skinęłam głową i wszyscy przenieśliśmy się do gabinetu. Ja i właściciel willi oparliśmy się o biurko, Tamel stanął pod oknem a James na środku pomieszczenia. Wszyscy patrzyliśmy na niego z wyczekiwaniem. Nie umiałam znieść jego widoku. On zabił moją matkę! Nigdy mu tego nie daruję choćby niewiadomo jak się starał.

- Zacznę może od tego, że jestem jedyną osobą na świecie, która wie, jak ściągnąć klątwę z pierścienia - jego spokojny głos sprawiał, że gotowałam się ze złości.

- Mów co wiesz i wypad - powiedziałam ostro.

Lucyfer skarcił mnie wzrokiem.

- Kontynuuj - zachęcił szatyn.

- Jak już wspomniałem, wiem co zrobić, żeby cię uratować - spojrzał na mnie i zaczął przechadzać się po pokoju. - To nie takie proste, ale wykonalne.

Omiótł wzrokiem całe pomieszczenie.
- Masz może mapę?

Po chwili na biurku leżał mapa świata. Stanęliśmy wokoło a James pokazał na teren Jordanii, bardzo blisko Morza Martwego.

- Góra Nebo, tam znajduje się przedmiot potrzebny do zdjęcia klątwy.

- Co dokładnie? - zapytał Antares.

Brunet wbił wzrok w Lucyfera i czekał, jakie słowa padną z jego ust.

- Laska Mojżesza.

James uśmiechnął się i skinął z uznaniem. Natomiast Tamel zamyślił się, po czym zapytał podejrzliwie:
- Jak ma pomóc w zdjęciu klątwy?

Wszyscy patrzyliśmy na James'a. On przeniósł wzrok na mapę i zaczął czegoś szukać. Po chwili wskazał obszar na Oceanie Atlantyckim, dokładnie w takiej samej odległości od Miami, San Juan i Bermudów.

- Trójkąt Bermudzki - oznajmił bez entuzjazmu szatyn.

- Głową do góry! Uratujesz swoją pannę! - wykrzyknął radośnie James.

- Nie traćmy czasu. Gdzie dokładnie jest Laska Mojżesza? - podjął z nową nadzieją w głosie Lucyfer.

- Gdy już tam będziemy, sam wskażę dokładne miejsce.

- Zatem w drogę.

Panowie już byli gotowi do drogi. Chcieli jak najszybciej znaleźć Laskę i zdjąć klątwę. Tylko że wszystko zabrałoby czas, którego brakuje nie tylko mnie.

- Nie - sprzeciwiam się ostro. - Nigdzie się nie ruszam dopóki Linet nie będzie bezpieczna.

- Nie mamy czasu na twoją przyjaciółeczkę - wysyczał James.

- Właśnie że mamy - szatyn skarcił go wzrokiem.

- Dziękuję - mówiąc to, przytuliłam się do mężczyzny.

- Zwlekałem, ale nie bez powodu. Za trzy dni pełnia. Wtedy ją uwolnimy.

- Nie chce psuć takiej chwili - wtrącił się brunet - ale chyba zapomniałem wspomnieć, że klątwę trzeba ściągnąć właśnie podczas pełni.

Spojrzałam z nadzieją w oczach na szatyna. Jego strapiona twarz zaczęła się rozpromieniać.

- Uwolni ją pewien demon - zaczął przebiegle.

- Powiedz tylko jak, a zrobię to - oznajmił bez namysłu Tamel.

- Chcę cię mieć przy sobie przyjacielu. Powiedzmy sobie szczerze, nikt z nas nie ufa Woods'owi.

- Skąd pewność że będzie lojalny? - słusznie spostrzegł brunet.

- Zgadzam się z James'em - nie sądziłam  że to powiem - Nie pozwolę żeby spod władzy jednego demona przeszła pod drugiego - sprzeciwiam się.

Szatyn delikatnie odsunął mnie od siebie i stanął na środku pomieszczenia.

- Zaraz wracam.

- Dokąd... - nie zdążyłam dokończyć, bo zniknął w czarno-czerwonej mgle. Po chwili pojawił się w towarzystwie kobiety.

Brunetka skierowała wzrok na mnie a z ruchu jej warg odczytałam następujące słowo: Dziękuję.

Astaroth wciąż stała na środku, natomiast Morningstar podszedł z powrotem do mnie i zwrócił się do przybyłej.

- Wyrwiesz pewną śmiertelniczkę spod władzy demona. Masz na to trzy dni. W zamian będziesz wolna.

Skinęła głową z uśmiechem na twarzy. Cieszyła się jak małe dziecko. Nareszcie mogła opuścić piekło.

- Nie zawiodę.

Władca podziemia uśmiechnął się przekornie. Wykonał kolisty ruch dłonią a na nadgarstkach kobiety pojawiły się kajdany z żarzącymi się symbolami.

- Za dokładnie 72 godziny zostaniesz wciągnięta do piekła na zawsze, chyba że je ściągnę, więc dla własnego dobra, lepiej nie zawiedź.

Nieograniczona radość zniknęła z twarzy brunetki, która wyglądała na lekko wystraszoną wizją niewywiązania się z umowy.

- Gdzie znajdę tę śmiertelniczkę?

- Fresno. W czymś w rodzaju kościoła na obrzeżach zachodniej strony miasta.

Brunetka skinęła i zaczęła ją spowijać mgła. Zanim zniknęła usłyszałam jej głos:
- Do zobaczenia za trzy dni.

***

- A my wybieramy się po laskę - oznajmił stojący obok mnie szatyn. Złapałam mnie za rękę i zaczęła spowijać nas mgła. Poczułam, że ręką mnie parzy. Spojrzałam na nią. Tatuaż zaczął się rozrastać. Zrobiło mi się słabo i straciłam przytomność.

Lucifer Untold [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz