Sprintem pobiegłam do willi, spokojnie weszłam do środka i skierowałam się do salonu.
-To coś ważnego?- zapytałam, stając w progu drzwi.
-Tak. Mój, a zarazem ojciec Twojego taty, pozostawił w spadku dwa duże domy. Wspólnie całą rodziną stwierdziliśmy, że zamieszkacie w ty i Twój brat w nich zamieszkacie z swoimi rodzinami.- powiedział mężczyzna.
-Zaraz, zaraz. Tata pisał, że pan jest związany z zdrowiem i życiem mamy. To o co mu chodziło?- spytał Maison, stając obok mnie.
-Musicie się jego spytać. Ja tego nie wiem. Może i jesteśmy braćmi, ale nie wiem. Do widzenia dzieciaki.- mówił i odszedł. Kiedy przechodził obok, zrobiło mi się słabo i prawie upadłam na ziemie. Na szczęście, Maison mnie złapał i zaniósł na sofe, wyganiając przy okazji całe zbiorowisko mężczyzn.
-Już okej.- powiedziałam cicho, próbując wstać. Nie dałam rady.
-To muszą być powikłania od tamtego strzału.- powiedział Maison chyba do siebie. Mój brat podniósł moją koszulkę i zbledł. Wyglądał jak kartka papieru.
-Masz cały siny brzuch, jakbyś dostała kamieniem.- zauważył szef oddziału.
-Potrzebna karetka?- zapytał Luke, wyciągając z kieszeni telefon. Przekrzyczałam brata, że nie trzeba, a potem dodałam, że "ja zadzwoni to wygadać jego rodzicom o tym, że należy". Luke odrazu schował telefon, ale przyniósł zimne okłady.
Maison przykładał mi je w miejscu postrzału sprzed pięciu miesięcy, a ja wrzeszczałam, piszczałam i krzyczałam z bólu.
~~
Sytuacja była nie zmienna przez pół godziny. W pierwszych minutach po "zabiegu", myślałam, że będę płakać. Ale na szczęście tak się nie stało.
-Sinizna znikła i widać teraz całą blizne. Zaraz... Po drugiej stronie klatki piersiowej też masz bliznę. Co Ci się tu stało?- spytał zmartwiony Mais.
-W tamtym wypadku, kierownica przebiła mi skóre i naruszyła jedno żebro.- wyjaśniłam. Nikt o tym nie wiedział, przez rok, albo dwa.
-Dlaczego nie powiedziałaś?- spytał Luke.
-Bo byście kazali zamordować Louis'a, a to był tylko wypadek..- odpowiedziałam. Wszyscy w salonie spojrzeli na mnie naprawdę dziwnie
-Ty go jeszcze bronisz!? Dziewczyno! On zepchnął Cię w drzewa!- krzyczał Mais. Znowu to zrobił. Tak jak w pierwszy dzień szkoły.
-Obiecałeś...- powiedziałam cicho, poprawiając koszulkę. Pobiegłam z płaczem do samochodu i wróciłam do domu.
Kiedy weszłam do mojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam wyć jak mała dziewczynka.
CZYTASZ
Księżniczka innego świata (1,2)
Randomokładka zrobiona przez @Pocket_Fray09 ❤️ (Skończone, w trakcie korekty) Nazywam się Diana Luris, mam siedemnaście lat. Jestem córką właściciela największej firmy ochroniarskiej i właścicielki korporacji. Mam blond włosy, czarne jak węgle oczy. Jeste...