12.

239 18 0
                                    

-Co robimy?- zapytałam zmywając naczynia po śniadaniu. 

-Ja jadę do siebie- powiedział sprawdzając telefon. Przez całe śniadanie dostawał wiadomości, które wcześniej ignorował- Przepraszam, ale naprawdę muszę już jechać- schował telefon do kieszeni, podszedł do mnie i pożegnał jednym długim pocałunkiem lekko zagryzając moją dolną wargę- Do Zobaczenia- odwrócił się i poszedł. Wyjrzałam przez okno w kuchni, aby zobaczyć jak odjeżdża. 

Dręczyło mnie to, że nie wiem kto do niego tak wypisywał i dlaczego od razu po przeczytaniu wiadomości musiał jechać. 

Westchnęłam i odeszłam od okna idąc w stronę salonu, gdzie ładował się mój telefon. Włączyłam ostatnio "dręczącą" mnie piosenkę i położyłam się na kanapie patrząc w sufit. Zamknęłam oczy i zaczęłam wyobrażać sobie Andy'ego w swoim życiu. Jak to wszystko by wyglądało jakby był ze mną już na zawsze... ale wątpię, żeby to było prawdą. Przecież... nie jesteśmy parą, prawda?

Znowu wzięłam telefon do ręki kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. 

Alex: Cześć mała!

Zdziwiłam się widząc wiadomość od niego. 

Alex, a dokładniej Alexander kolegował się ze mną w Nowym Jorku, ale kontakt się urwał po mojej przeprowadzce. Nie myślałam, że jeszcze kiedyś zobaczę to imię wyświetlające się na moim telefonie. 

Ja: Cześć Alex

Odpisałam tak pospolicie, bo byłam w zbyt dużym szoku, aby napisać cokolwiek innego. 

Alex: Słuchaj, stęskniłem się za Tobą, więc tak sobie pomyślałem "A pojadę do Or zobaczyć jak się trzyma" ale kiedy już przyjechałem do Denver zrozumiałem, że nie znam twojego adresu... 

Zmarszczyłam brwi i lekko rozchyliłam usta. On się za mną stęsknił? 
Nie kolegowaliśmy się aż tak bardzo, ale łączyła nas pewnego rodzaju więź. Spotykaliśmy się tylko w szkole, nigdy poza nią. Czasami wydawało mi się, że chłopak się mnie wstydzi, ale szybko odgoniłam od siebie te myśli mówiąc sobie "Przynajmniej masz z kim gadać w szkole". 

Ja: Em... gdzie jesteś?

Wstałam z kanapy i razem z telefonem udałam się na korytarz ubrać buty. 

Alex: W jakimś parku, niedaleko mnie ludzie grają w golf'a

Ja: Wiem, gdzie jesteś, postaram się być tam jak najszybciej 

Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi na klucz.

Alex: Trzymam Cię z słowo

Po odczytaniu tej wiadomości schowałam telefon do kieszeni i skierowałam się na przystanek autobusowy, dobrze wiedziałam, że za jakieś pięć minut będzie tędy jechał autobus, który kieruje się w stronę miejsca, gdzie obecnie przebywa Alexander.

Wsiadłam do autobusu, usiadłam i włożyłam do uszu wcześniej zabrane słuchawki, podłączyłam do telefonu i włączyłam tą samą piosenkę co w domu. 

***

Wyszłam z autobusu i od razu pokierowałam się do miejsca gdzie zazwyczaj ludzie grają w golf'a. Po jakiś pięciu minutach drogi odnalazłam chłopaka. Siedziała na jednej z drewnianych ławek i przypatrywał się grze jakiegoś starszego pana. Nic się nie zmienił z wyglądu i mam nadzieję, że z charakteru też. Powoli do niego podeszłam i usiadłam obok. 

-Golf potrafi być interesujący- powiedziałam i spojrzałam na jego profil. 

Dopiero teraz chłopak zobaczył, że ktoś usiadł obok niego. 

-Orla?- zmarszczył brwi i przyjrzał się mojej twarzy- emm... wyglądasz... ślicznie- powiedział i przeczesał włosy dłonią. 

Było widać, że nie wiedział jak się zachować. Nie przytulił by mnie, bo nigdy tego nie robiliśmy, jak już to obejmował mnie ramieniem jak przechodziliśmy na korytarzu. Zawsze byliśmy tacy kumple, nie mówiliśmy sobie sekretów... po prostu się znaliśmy i tyle. 

-Zrobiła się tak jakoś pusto w szkole bez Ciebie- powiedział- Zmieniłaś się...

-Tylko z twarzy, przestałam dawać na nią tyle makijażu. Ktoś mi uświadomił, że tego nie potrzebuję- odwróciłam od niego twarz, żeby ukryć rumieńce, które pojawiły się na moich policzkach na myśl o Andy'm- Chodźmy już, robi się chłodno- powiedziałam i wstałam z ławki, po czym tak samo zrobił chłopak. 

Złapałam się za ramiona i potarłam je, bo zaczęły się pojawiać na mojej skórze oznaki zimna. 

-Masz- powiedział Alexander zdejmując swoją bluzę i zakładając ją na moje ramiona. 

-Dziękuję- uśmiechnęłam się lekko. Zawsze lubiłam jego perfumy, były bardzo charakterystyczne. Włożyłam ręce w rękawy i zapięłam suwak.  

-Orla... mam prośbę- na jego twarzy malowało się zmieszanie- Mógłbym u Ciebie przenocować na góra trzy dni? 

-Co?- zapytałam zaskoczona. 

-Mam w domu ciężką sytuację...- przerwałam mu.

-Dobrze- powiedziałam bez zastanowienia, o sytuacji w domu chłopaka to akurat wiedziałam. 

Jego matka jest alkoholiczką i sprowadza różnych typów do ich małego skromnego mieszkanka, jeden z jej gachów próbował go kiedyś zabić po narkotykach. 

-Dziękuję- westchnął. 

Po jakiś dziesięciu minutach siedzieliśmy już w autobusie. Alex opowiadał o tym co zmieniło się z mojej dawnej szkole. 

-Nie dzieje się u nas dobrze, w szkole pojawił się jakiś diler, nikt nie wie kim on jest. Przez niego parę osób wylądowało w szpitalu, a raczej dlatego, że wzięli za dużą dawkę- prychnął- Jak można być aż tak głupim, aby poddawać się wpływom innych ludzi. 

Jego słowa mi zaimponowały, nigdy taki nie był. Pamiętam go jako wesołego, zabawnego chłopaka, który wiecznie biegał za piłką od koszykówki, nosił tą charakterystyczną dla drużyn baseballówkę z naszywką pierwszej litery nazwy drużyny i maskotką. 

-Wywalili mnie z drużyny- powiedział i przymknął oczy- Miałem szansę na stypendium, już nawet mi je proponowano, ale przez matkę opuściłem parę treningów przed najważniejszym sezonem- na chwilę zamilkł- I dlatego mnie wyrzucili. 

Otworzyłam szeroko oczy, był jednym z najlepszych zawodników, miał wielkie szanse na zostanie zawodowcem. Przecież to nie jego wina, że jego matka jest jaka jest. Obrywa za błędy innych. 

-Ther za mną zerwała, gdy tylko się dowiedziała o utracie stypendium. Uznała, że nie będzie marnować czasu dla kogoś bez przyszłości. W przypływie emocji popchnąłem ją na szafki w szkole, nie chciałem, ale... nie wiem co mną kierowało. Jestem zawieszony na tydzień. Po dwóch dniach zacząłem myśleć o tobie i jak zawsze sprawiałaś, że radowałem się w środku. Postanowiłem przyjechać i... pogadać z kimś komu teraz najbardziej ufam, bo ja już nie mam nikogo- skończył mówić i mocno zamknął oczy. 

Kto złamał tak twardego człowieka jakim był Alexander Alba. 
To niedorzeczne ile złego może się przytrafić jednej osobie w tak krótkim czasie. 

-Alex... zawsze możesz ze mną pogadać- spojrzałam w jego niebieskie oczy i lekko się uśmiechnęłam, co odwzajemnił. 

-Czemu jesteś taka dobra, zawsze taka byłaś i nadal jesteś. Szczerze to myślałem, że wymazałaś mnie za swojej pamięci, że nie istnieje już dla Ciebie taki ktoś jak Alexander Alba- wyprostował się i oparł na oparciu autobusowego siedzenia. 

-Nigdy bym nie zapomniała  o jedynej osobie, która ze mną rozmawiała w szkole- powiedziałam. 

Fallen Angels || A.B (✔)Where stories live. Discover now