Rozdział 6

7 0 0
                                    



*Elizabeth*

Rano równo o 8,00 weszłam do biura nieco ospała. Jestem tu drugi dzień a biuro wydaje się tak znajome jak bym tu była z kilka lat. Od razu skierowałam się w stronę mojej sekretarki

- Dzień dobry Jennifer. Jakieś wiadomości, albo coś dla mnie?

- Dzień dobry. Tak mam dla pani kilka dokumentów i gazet dzisiejszych, całe miasto huczy o wznowieniu sprawy, więc mam kilka gazet z tym związanym. Potrzebuje czegoś jeszcze pani?

-Przynieś mi kawę z mlekiem i potrzebuję kaset z domu Emelain. Niech ktoś je dostarczy. I jeszcze raz przeszuka to mieszkanie dokładnie. Oraz wezwijcie kilku jej sąsiadów na przesłuchanie. Umów mnie na spotkanie z dawnym komisarzem Robertem Rodensem.

-Dobrze zaraz kogoś wyśle tam i u mowie panią na spotkanie. A i jeszcze ma panie nieodebrane połączenie z warszawy chyba Will próbuje się dodzwonić.

-Jak zadzwoni jeszcze raz to przekieruj go na mój telefon w biurze. Daj znać komisarzowi Robertowi, że to ważne i niej znajdzie czas jak najszybciej. Najlepiej w poniedziałek. Bo jutro jadę do Warszawy. Od razu daj mi te gazety.

-Tak już daje- kładzie na blacie kilka gazet na blacie i do tego kilka teczek.- Tu są jeszcze dokumenty, które się znalazły w archiwum uznałam, że się pani przydadzą.

-Dobrze dziękuję- wzięłam wszystkie gazety i skierowałam się do swojego biura.

Usiadłam na krzesełku i zaczęłam czytać gazety wszystkie były praktycznie takie same, ale jedna mnie bardzo zdziwiła.

*Gazeta*

Jak już wiemy szanowana policjantka Elizabeth Tomanson postanowiła wznowić sprawę porwania Emelain Rosę. Dziewczyna została porwana kilka miesięcy temu i ślad po niej zagiął. Eli rozwiązała dużo takich rzeczy. Nigdy nie podjęła się aż tak trudnej sprawy. Uwzględniamy również jej wpadkę jak podczas ostatniej akcji nie udało jej się znaleźć sprawcy. Ale teraz chodzi o Emelain dziewczyna, która została porwana bez świadków i bez żadnych oznak. Z tego, co wiemy policjantka zaczęła od nagrań. Zobaczymy czy jej się uda. Cały kraj trzyma za nią kciuki, bo od tego zależy jej kariera i nie tylko.

*Elizabeth*

Skąd tej dziennikarce przyszło do głowy żeby poruszać moja dawną sprawę. Może nie znalazłam sprawcy, ale znalazłam zaginioną, która teraz ma się dobrze. Co za idiotyzm. Ludzie nie przesadzajmy. Co za idiota pisał ten artykuł nie podoba mi się ta wersja. No, ale cóż ludzie kłamią w gazetach tylko dla tego żeby ich gazeta sprzedawała się najlepiej. Takie życie dziennikarza musi zrobić wszystko, aby przetrwać. W moim rozmyśleniu przerwał mi mój telefon biurowy.

-Elizabeth Tomanson. Kto mówi?- Czy tylko ja nienawidzę tych telefonów niw widać, kto dzwoni i trzeba cały czas się domyślać.

-To ja Will chciałem się zapytać kilka rzeczy.

-Nie masz mojego numeru telefonu? Jak cos to dzwoń na niego dzwoń, bo mnie nie ma 24/7 w biurze.

-Dobra to nie jest teraz ważne. Wiem że spotkanie miało być na 15 ale chyba nie dam rady moglibyśmy to przełożyć na 17?

-A co musisz się wyspać?- zaśmiałam się i usłyszałam również jego śmiech.

-Nie ma teraz mnie w Warszawie i dopiero w piątek wracam i nie chce wejść na to spotkanie jak żul.

-I tak już tak wyglądasz ale niech ci będzie.

-Skąd ty wiesz jak ja wygląda widziałaś mnie ostatni raz jak miałaś 24 lata.

-No i co z tego to tylko 3 lat. Ludzie się nie zmieniają aż tak.

-Tak masz racje w ogóle się nie zmieniają.

-Aj tam gadasz

-Dobra nie ważne to co o 17?

-Jasne wyśpię się.

-To do jutra o 17.

-Pa

-Pa

Odłożyłam telefon na miejsce i wzięłam się za czytanie akt. Oprócz sterty niepotrzebnych informacji nic tu nie ma. To będzie ciężka lektura. 


/2h później/

Przeczytałam wszystko i tylko mnie utwierdziło, że nic tiu nie ma tylko notatki szeryfa ze sprawy i z przesłuchań nic ciekawego. Wszystko do wywalenia. Zero wskazówek. Dziewczyna z tego, co widać nie chciała być odnaleziona. Odłożyłam akta na miejsce i rzuciła mi się w oczy ta książka. Widać było, że ledwo się trzymała. Z tego, co wiedziałam taka książka na intrenecie po kilka tysięcy. Przejrzałam książkę i jeden rozdział przywrócił moja uwagę. Niektóre litery były pogrubione.

*książka*

Jeden z Parobczaków Wisza pOszedł się napić i wrócił naTychmiast do konia. Stąd już nawRócili w lewo na lasy i gęZtwiną jechEli - Bez drogi, lecz tak się kierUJąc bEzpiecznie i PewnO, jakby Mieli przed sObą szeroki gośCiniec. MYśliwym znane było każde uroczysko... zwalona kłoda, dolina w lesie i strumień...

*Elizabeth*

No nieźle tyle przejrzeli a tego kawałka nie zauważyli. No to mamy to, że dziewczynie poszło coś nie po jej myśli. Zaznaczyłam fragment i odłożyłam książkę na koniec biurka.


....................................

No i kolejna część mam nadzieję że będzie się podobać.

ZAGINIONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz