two

2.2K 312 453
                                    

Palił papierosa i odliczał minuty do swojego wejścia do restauracji. Miał zacząć swoją zmianę za dwadzieścia minut i rozkoszował się ostatnimi chwilami wolności.

Zignorował dzwoniący telefon, na którego ekranie widniał napis "Akutagawa", bo jeszcze nie jest pracy, więc nie musi znosić jego towarzystwa.

Kiedy jednak dzwonienie powtórzyło się czwarty raz, wywalił papierosa i wszedł do pracy. Od razu zapachniało różnorakim jedzeniem i gdyby Chuuya już wcześniej nie jadł, to z pewnością by zgłodniał.

Od razu podbiegł do niego Akutagawa, a Nakahara chyba nie był jeszcze gotowy psychicznie na jego paplaninę.

Zaraz zacznie. Już wziął oddech, zaraz się odezwie.

– Przy dziewiątce siedzi jakiś facet i nie chce przyjąć od nas zamówienia, mówi że czeka na "Chuu" – wypalił na jednym wdechu. Wyglądał na trochę zdenerwowanego. Trochę bardzo.

W Chuuyę coś uderzyło. Ktoś siedział przy dziewiątce, ten ktoś nazywa go "Chuu", odmawia innego kelnera, czyli jest niezwykle upierdliwy i ma tupet.

Myślał, że zaraz zasłabnie.

On go nie obsłuży.

Nie ma mowy.

Nie w tym milenium.

– Nie idę do niego – rzucił i zdjął z siebie czarny płaszcz. – Żaden random nie będzie nam mówił komu powie swoje zamówienie, idź go obsłuż.

Akutagawa spojrzał na niego niepewnie i powolnym krokiem ruszył do dziewiątki. Stanął przy Dazaiu i coś powiedział. Klient nawet nie zwrócił na niego uwagi.

Czy on naprawdę...

Czy naprawdę wykazał się taką bezczelnością...

W Chuuyi się zagotowało. Nikt nie będzie tak traktował jego kelnerów, nawet jeśli go denerwują. To ich restauracja, ich zasady, żaden fagas nie będzie sobie wybierał, kto go obsługuje. I nikt nie będzie tak bezczelny.

Chuuya już wiedział, co zrobi.

Bardzo zdenerwowany podszedł do stolika numer dziewięć i stanął nad Dazaiem. Mężczyzna raczył na niego spojrzeć. Na jego ustach zawitał szeroki uśmiech. Nakaharze zachciało się wymiotować na ten widok.

– Cześć, Chuu – powiedział i podparł twarz na rękach. Żałosne.

– Proszę opuścić restaurację – odpowiedział beznamiętnym tonem, choć w środku się w nim gotowało.

Dazai głośno parsknął śmiechem i lekko odsunął krzesło, ale z niego nie wstał. Jego wybuch radości był tak fałszywy, że aż szkodliwy i Nakahara naprawdę był bardzo blisko od wywalenia go własnoręcznie za drzwi.

Nie, nie możesz wyrzucić klienta za drzwi, jeśli cię zdenerwuje, Chuuya.

Kiedy Nakahara zdecyduje się stąd zwolnić to będzie miał w nosie mądrości Moriego, ale teraz jakoś musiał je znieść. Ale to było tak kuszące, że o matko.

Wyzywająco patrzył na klienta z góry, kiedy ten nadal się śmiał i zapowiadało się na to, że się udusi, a tortury Chuuyi dobiegną końca.
Śmiech teraz brzmiał, jak paznokieć rysujący po masce samochodu i bynajmniej nie było to przyjemne dla jego uszu. Skrzywił się lekko.

– Co tam u ciebie, Chuu? Urosłeś od wczoraj? – wydusił i zaczął się śmiać jeszcze bardziej, jednak teraz był to śmiech szaleńca lub złej czarownicy porywającej dzieci.

A może Chuuyi się po prostu wydawało, że tak brzmiał, bo ten gościu go naprawdę wkurzał.

Spojrzał niepewnie na Akutagawę - jego mina wyrażała głębokie zażenowanie i ręką zakrywał pół twarzy. Tylko przez niego czy przez Dazaia? Czy tak bardzo ich śmieszy jego wzrost?

trzy zasady [SOUKOKU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz