Crowley ogarnia dupę, kiedy robi się ponuro.

104 8 1
                                    


Po długiej podróży dotarliśmy do bunkru. Sam szybko pobiegł do pokoju, by znaleźć kopię swojego opowiadania Johnlock. Nawet nie zauważył wstrząśniętego Johna i uspokajającej go Mary, Bobby'ego, który siedział z obrażoną miną, a nawet leżącego na podłodze oraz wpatrującego się w sufit Crowley'a.

Charlie z Kevinem zdążyli przyjechać przed nami. Też siedzieli przygnębieni przy naszym dużym stole.

– Co tu się działo?– zapytałem lekko zirytowany. Nikt nie odpowiedział.

– Gdzie jest Jack? – zapytała Jo, ale Elen w porę zatrzymała ją. Zabrała do kuchni, zapewne na bardzo długą i poważną rozmowę na temat pedofilii.

–Co się stało?!– powtórzyłem pytanie, tym razem głośniej. Nasz ojciec odwrócił się w stronę matki, która pogłaskała go po głowie.

– Mary? Opowiesz im? –może to było pytanie, a może to był rozkaz.

Mama pokręciła potakująco głową. Spojrzała się na wszystkich w pokoju po kolei. Kiedy jej wzrok napotkał Crowley'ego, na jej twarzy zagościł nienawistny grymas.

–Dobrze, nasz ulubiony monarcha umarł. Ale teraz żyje. Stało się to za sprawą pewnej czarownicy. Niedawno nam o tym powiedział, jakby nie mógł wcześniej.

–Rowena! – ja, Cas i Sam, (który już znalazł się przy nas, nawet nie pamiętam kiedy) wrzasnęliśmy chórem.

–Tak – potwierdziła mama. – Ona odprawiła jakieś czary. Bóg wie skąd miała zaklęcie, ale stało się to jakiś tydzień temu. W naszym domu, w Lawrence, dlatego tam było to ciało. To ona zabiła tego człowieka, nad którego sprawą pracowaliście. Crowley wrócił z nieba, ale tam ujrzał coś okropnego. Dokładniej mówiąc, był w niebie Bobby'ego, ale kiedy tam dotarł na miejscu przed nim była jego była żona. Ten podły demon czuł się zdradzony, oszalał, więc po powrocie na ziemię nie chciał już dłużej żyć. Rowena sprawiła, żeby był nieśmiertelny, nie wiedział co robić. Przypomniał sobie czym zajmował się przed śmiercią, te wszystkie pakty... Postanowił zawrzeć jeden malutki. Demon na rozdrożu obiecał wyczyścić mu pamięć, ale za cenę jednej duszy. Nie jego... On nie ma duszy... – mama spochmurniała.

Nie mogłem. Miałem ochotę zabić Crowley'ego, co z tego, że był nieśmiertelny?!

–Czyja dusza? Czyją duszę chciał demon?– nie przestawałem pytać.

–Duszę Sammy'ego – odburknął nasz tata.

Te słowa zawisły w powietrzu. Przez parę setnych sekundy. Potem moje zdenerwowanie i zirytowanie wzięło górę.

–I co? Będziemy tak siedzieć bezczynnie?!

–Dean! –przerwała mi Charlie.– Nie wysłuchałeś do końca. Nie wiesz, co i kiedy ma się stać. Demon powiedział, że Sam umrze za pięć dni. W wypadku samochodowym.

–W takim razie mamy pięć dni na to, żeby mój brat nie zbliżał się do samochodów!

–Nie –zaprzeczył Ash. – Chodzi o pięć dni od zawarcia paktu, nie od dziś. Od teraz mamy trzy dni do nieszczęścia.

Spojrzałem po znajomych mi twarzach. Żadna z nich nie miała za sobą choć trochę cienia tego, że ma zamiar ratować sytuację. Byłem bliski łez. Tego było za dużo.

– Nie! – wrzasnąłem. –Nie możemy tak tego zostawić. Zawsze wychodziliśmy cało nawet z największych opałów! Nie możemy teraz się poddać!

–Nie poddajemy się– tata spojrzał się na mnie morderczym wzrokiem. –A raczej nie poddawaliśmy się. Nie mamy sposobu. Żadnego wyjścia.

–Pójdę porozmawiać z tym demonem! Crowley, kim on jest?!

– NIEEEEEHEHEHEeee...

– Ogarnij dupę!

– On nawet nie wyczyścił mi pamięci!

Dałem sobie spokój z tym dupkiem. Wstałem od stołu, zamierzałem już wyjść z bunkra, kiedy zatrzymał mnie mój własny ojciec.

– Rozmawiałem z nim – powiedział. W jego oczach widziałem smutek, jakiego jeszcze do tej pory nie widziałem w niczyich oczach. Dotarło do mnie, jakim ojcem jest John Winchester. Zrobiłby wszystko dla swojego syna. Uwierzyłem mu, bo miałem ku temu powody. –Chciałem nawet zawrzeć jakiś inny pakt, który zatrzymałby tamten, ale...

– Demon powiedział, że Winchesterowie przekroczyli limit paktów – dokończył Crowley.

Jack siedział cicho, cały czas pod stołem. Prawdopodobnie ukrywał się przed Jo, ale teraz już wyszedł i nieźle udając debilnego demona ze skrzyżowania, zapytał:

– Czy to nie wyglądało tak: „Nie? Winchesterzy wykorzystali limit?! Lol?! Idźcie stąd i nie przeszkadzajcie mi! Heloł? W końcu muszę zdążyć na zakupy! Znalazłam taki ładny płaszcz przeciwdeszczowy w Gucci za jedynie 9999,99! Nie to co to lamerskie obrotowe krzesło za 399!!!"?

Wszyscy na niego spojrzeli i chyba zdał sobie sprawę z tego, że to niewłaściwy moment na odstawianie scen, więc usiadł.

Były król piekła odchrząknął. Wstał. Otrzepał garnitur. Poprawił uszka na głowie. Ponownie poprawił garnitur. Kiedy skończył się poprawiać, znów w swoim dawnym, wkurwiającym stylu, oznajmił:

– Nie wierzcie demonom z rozdroży. Piekło po prostu chce duszy Sama. Był naczyniem samego szatana. Powinien wrócić tam, gdzie jego miejsce.

Tata zmarszczył czoło.

– Naczyniem szatana?! Dean! Mówiłem ci, żebyś zabił Sama, jak zejdzie na złą drogę! – zaczął krzyczeć najgłośniej jak potrafił, ale gdy dotarło do niego znaczenie tego, co właśnie wywrzeszczał, przestał.

– Co teraz zrobimy? – zapytałem z nadzieją, że jednak coś zrobimy. Chociażby kolację, bo byłem bardzo głodny. Zjadłbym placek.

Wtedy Crowley zauważył bardzo istotny fakt:

– Została jeszcze jedna osoba, której tu nie ma, a jest wmieszana w to najbardziej. I może być nam potrzebna.

~Leśny Mech i Ciasto Pijak. (<— kropka nienawiści, mwAhAhAhAhAa)

Jak (nie)powinno zakończyć się SupernaturalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz