Rozdział 11

115 12 1
                                    

Deidara stał przed drzwiami do pokoju Amary ze zmieszaniem. Nie wiedział dlaczego to akurat on miał zdobyć jej zaufanie. Jednak nie miał na tyle odwagi, by odmówić Madarze. Bo nie daj Senninie, a wściekłby się i zrobiłby z niego omlety.

Przełknął rosnącą w gardle gulę, zacisnął ostrożnie dłoń na figurce lisa i odetchnął ciężko. Ostatnim razem Rinha zabrała mu jego figurkę. Prawdopodobnie musiała się jej spodobać. Tym razem spróbował ją pomalować.

Nie był malarzem i się z tym nie ukrywał. Ale chciał jak najlepiej wywiązać się z rozkazu Uchihy. Więc zmusił się, usiadł i pędzlem ostrożnie nadał kolorów zwierzęciu.

Wziął jeszcze jeden wdech dla dodania sobie otuchy i otworzył wreszcie wrota piekieł. Na przywitanie coś rozbiło się obok jego głowy. Kawałki szkła rozbryzły się na podłodze, a pachnący płyn ściekał po ścianie. Rzuciła w niego flakonikiem z perfumą!

-Wynoś się! - wrzasnęła dziewczyna. -Wszyscy się ode mnie odpieprzcie w cholerę!

Siedziała na swoim łóżku zwinięta w kulkę. Głowę schowała między kolana, które obejmowała zdrową ręką. Drugą zaś trzymała wyciągniętą przed siebie, ukazując regenerującą się kończynę. Która swoją drogą wyglądała beznadziejnie.

Wszedł do środka, zamykając za sobą cicho drzwi. Powoli podszedł do szlochającej Amary, wyciągając przed siebie nową figurkę.

-Chciałem tylko ci to dać. - odezwał się szeptem, bojąc się następnej reakcji histeryczki.

Jaśminowe oczy kobiety wolno przesunęły się na wyciągniętą w jej stronę rękę. Deidara miał dla niej prezent.

-To dla mnie?

Skinął niepewnie głową, szykując się na kolejny unik przed atakiem Amary.  Wzięła od niego figurkę zdrową ręką, oglądając ją ze wszystkich stron. Zdecydowanie nie miał ręki do malowania.

-Zrobisz coś dla mnie? - zapytała, kwasząc się do swojej nowej figurki.

-Pewnie. - mruknął blondyn, siadając na krawędzi łóżka, w bezpiecznej odległości.

-Nie maluj nigdy więcej.

Zaśmiał się w odpowiedzi. Mógł się tego po niej spodziewać.

-Nie mam takiego zamiaru. - odparł z przekąsem. -To nie moja bajka.

-Z całą pewnością. Potrafisz pięknie rzeźbić jak na... - zamyśliła się na chwilę, starając się na szybko ocenić, ile mógł mieć w ogóle lat. -Nastolatka? Jednak do malowania masz dwie lewe ręce.

-Te ręce potrafią czynić cuda. - mruknął zadowolony z samego siebie.

Uniósł nieśmiało prawą rękę, ukazując oblizujące się usta. Posłał jej nimi całusa, rozbawiając tym samym przygnębioną Amarę. Przy okazji zaklaskał sobie w duchu, gdy na jej bladych policzkach pojawiły się urocze rumieńce. Dodawały jej uroku, a także skutecznie ją odmładzały. W tej chwili był skory dać jej jakieś siedemnaście lat. A co za tym też szło, stawała się dla niego idealną kandydatką na najbliższe umilanie sobie czasu.

Kto by pomyślał, że można łączyć przyjemne z pożytecznym? Na pewno nie on. W szczególności, że rozkazem Madary było zdobyć jej zaufanie, a nie zabawiać się w randki.

Jeśli Uchiha dowiedziałby się o takich spotkaniach, pozbawiłby go kończyn. Zaś z drugiej strony, nie musiał o niczym wiedzieć.

Przecież nie miał najmniejszego zamiaru zabierać jej do łóżka. Zetsu natychmiast zacząłby się im przyglądać. W kryjówce Brzasku ciężko niestety było o zachowanie czegokolwiek w sekrecie.

Przekroczyć granicęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz